"Z widokiem na miłość" Kate Sterritt

    Sięgając po tę książkę spodziewałam się kolejnego romansu opartego na znanym mi dobrze schemacie kopciuszka i księcia z bajki, którzy pomimo wszelkich przeciwności losu będą ze sobą do końca życia. W książkach dla kobiet główne bohaterki są zazwyczaj nieśmiałymi, zahukanymi młodymi kobietami, często dziewicami, które niczym lwice bronią swojej niewinności, romansów nie należy bowiem mylić z erotykami, gdzie rolę owieczek pełnią rogate diablice. Amantami są natomiast piękni i bogaci lub też bad boye, którym wszystko uchodzi na sucho. Tym razem role się odwróciły i to nie z głównego bohatera lecz z liderki jest niezłe ziółko, dziewczyna która co prawda udaje poukładaną architektkę, jednak kiedy gasną światła na wierzch wychodzi jej szalona natura. Muszę przyznać iż byłam nieco zszokowana nieczęsto bowiem mam "przyjemność" z kobietami, których powierzchowność pasuje raczej do szemranego burdelu niż do biura projektowego. Czytając o przygodach Holly, mimowolnie unosiłam brwi w górę, zastanawiając się czy współczesne karierowiczki naprawdę przeszły taką metamorfozę czy też portrety wykreowane przez naszą autorkę były nieco przesadzone? Mam wielką nadzieję, że to ta druga wersja jest prawdziwa. 

W architekturze można zaplanować prawie wszystko.
W miłości niczego nie da się przewidzieć.
Holly Ashton nie obchodzi urodzin od czasu, gdy zmarła jej matka. Zamiast tego w ten jeden dzień w roku pozwala sobie na żałobę. Resztę roku spędza na udawaniu silnej i niezależnej kobiety, którą bardzo chce być. Całkowicie pochłania ją świetna praca architektki w najbardziej prestiżowej firmie w Sydney.Jej życie wygląda dokładnie tak, jak według niej powinno wyglądać. Aż do jej dwudziestych piątych urodzin dziewczyny. Przypadkowe spotkanie z Ryanem Davenportem, dyrektorem generalnym firmy deweloperskiej, wywraca jej ściśle kontrolowany świat do góry nogami.



Holly jest osobą, którą można określić jednym słowem : zagubiona. Kilkanaście lat wcześniej w dniu jej urodzin, po wielu miesiącach walki z nowotworem, zmarła jej mama. Od tego czasu dziewczyna w żaden sposób nie celebruje tego dnia. Zamyka się w domu, zasłania zasłony, otwiera butelkę wina i czeka aż zegar wybije północ. Jednak tym razem jest inaczej. Z samego rana na progu jej mieszkania pojawia się wspólnik z pracy z prośbą o pomoc przy prezentacji jednego z największych projektów. Po długich namowach dziewczyna się zgadza i w drodze do pracy, kiedy zachodzi do baru na filiżankę kawy, poznaje Ryana Davenporta, który okazuje się być dyrektorem generalnym firmy developerskiej, która zamówiła projekt nowego osiedla mieszkaniowego. Jak to zazwyczaj bywa w romansach tych dwoje od razu wpada sobie w oko. Kiedyś moja mama mi powiedziała, że żeby się w kimś zakochać trzeba go najpierw dobrze poznać, troszkę "pochodzić" a dopiero potem się zobaczy czy coś z tego wyjdzie. W dzisiejszych czasach, kiedy wszędzie panuje pośpiech i wyścig szczurów, na "randkowanie" niestety nie ma już czasu. Partnerów poznaje się w barach, na konferencjach, w samolotach a nawet w toaletach publicznych. Ludziom puściły hamulce, wymieniają się numerami telefonów, spotykają na kolacje zakończone śniadaniem, po tygodniu w mieszkaniu nowo poznanego partnera zostawiają swoją szczoteczkę do zębów. Z jednej strony mamy tych, którzy nie chcą się wiązać, gdyż partner i miłość mogłyby im przeszkodzić w karierze, a z drugiej tych którzy łapią co popadnie, ładują się w związki, które są toksyczne, niedopasowane i zupełnie przypadkowe. Po setkach latach rozwoju cywilizacyjnego doszliśmy do etapu, kiedy znowu zaczął kierować nami typowo zwierzęcy popęd. Nasza główna bohaterka z pewnością nie należy do dziewczyn cnotliwych, szanujących się czy chociażby poukładanych. Co prawda nie szuka okazji i nie zmienia swoich partnerów jak rękawiczki, jednak typowe "one night stands" nie są jej obce. Chodzi do barów gdzie podrywa przystojniaków, daje się obmacywać po korytarzach nocnych klubów, wraca po krawężniku do domu i nigdzie, w całej książce autorka nie zwróciła uwagi na to, że takie zachowanie jest złe. I ja się zastanawiam dlaczego. Czy młodym dziewczynom naprawdę puściły wszelkie hamulce? Czy przestały szanować siebie i swoje ciało? Czy w życiu najważniejsza stała się przyjemność? Nie chcę by moja córka, nawet jak będzie najbardziej znaną adwokat czy architekt w mieście, po pracy chodziła do barów poznawać okolicznych biznesmanów. Wolę wierzyć w to, że pozna tego jedynego, założy rodzinę i to dla niej zachowa to co najlepsze.

Fabuła tej książki oparta jest na założeniu, że dwójka głównych bohaterów, choć czują do siebie pociąg seksualny, nie może być razem. Nie może, nie chce, nie powinna, jak zwał tak zwał, ważny jest powód dla którego ma tak być. I zazwyczaj w tym momencie pojawia się chłopak z przeszłości, traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa, choroba czy inna przeciwność losu. Przez kilkadziesiąt stron czekałam na coś podobnego, coś co usprawiedliwiłoby wybory bohaterów, i niestety się nie doczekałam. Ta dwójka nie mogła być razem, a głównym powodem było po prostu : bo nie. Owszem autorka starała się  umotywować tę decyzję, jednak zabrakło tutaj wiarygodności. Od samego początku czytelnik wiedział, jak zakończy się ta cała historia. Mało tego, nawet przez moment nie czekałam na punkt kulminacyjny, nie spodziewałam się żadnych zwrotów akcji, gdyż wiedziałam że nie ważne co zostało dla nas zaplanowane, nie będzie miało znaczenia w szerszej perspektywie. Ta przewidywalność jest charakterystyczna dla romansów i szeroko pojętej literatury kobiecej, dlatego też jej twórcy muszę zaoferować nam coś ekstra co utrzyma naszą ciekawość i wynagrodzi fakt, że od samego początku znamy zakończenie. Tym czymś mogą być oryginalni, ciekawi bohaterowie, śmiałe sceny erotyczne, masa wzruszeń czy też świetne opisy. Tutaj tego wszystkiego zabrakło. Owszem bohaterowie byli unikatowi, gdyż ciężko spotkać się z typowym odwróceniem ról damsko-męskich, jednak nie na tyle bym ich zapamiętała do końca życia. Scen łóżkowych nie było prawie w ogóle a kradzione pocałunki i szybkie macanki nie miały szansy sprawić by podskoczyło mi ciśnienie. Ponieważ nie było zwrotów akcji, nie było też wielkich emocji a opisy ograniczały się do paru szczegółów architektonicznych i zachwytów nad elewacją budynków. A szkoda gdyż uwielbiam Australię i chłonę jak gąbka wszystkie informacje i nowinki na temat tego kraju. Tym razem zbyt wielu nowości się nie dowiedziałam, nie udzielił mi się również tropikalny, czy interiorowy, klimat. 

Jednym z ważnych tematów, który pojawił się w tej książce, była utrata rodzica i to jak radzimy sobie ze stratą bliskiej osoby. Moja najbliższa przyjaciółka, będąc małą dziewczynką straciła matkę. Praktycznie nic jej po niej nie zostało, oprócz szafy pełnej starych ubrań i paru zmatowiałych fotografii. Dziś, po kilkudziesięciu latach, Agnieszka nadal tęskni za swoją mamą. Zapewne nie ma dnia żeby o niej nie myślała, o tym co straciła, czego nigdy nie miała. Pewnie wielokrotnie się zastanawiała jak to jest wspólnie śpiewać piosenki, malować paznokcie, chodzić na "ciuchy" czy też kłócić się o to, który aktor jest przystojniejszy. Ponieważ byłam bardzo blisko z moją przyjaciółką, starałam się wejść w jej buty, poczuć to co ona, jednak wiedziałam, że jest to niemożliwe. Holly, chociaż była zupełnie różna od mojej "drugiej połówki", jednocześnie mi ją przypominała. Podobnie się zachowywały w rocznicę śmierci, podobnie przeżywały stratę, podobnie wspominały i wewnętrznie cierpiały. Kolejny raz miałam okazję obserwować żałobę, która będzie trwała już do końca życia, gdyż stracić rodzica, to jak stracić kawałek siebie. Człowiek nigdy się z tym nie pogodzi. Dlatego Ci, którzy żyjecie w pełnych rodzinach, macie rodziców, babcie, dziadków, usiądźcie na chwilę i podziękujcie losowi za szczęście jakie was spotkało. 

"Z widokiem na miłość" z pewnością jest romansem, który zyska sobie szerokie grono wielbicielek i nawet moja mało pozytywna (choć w dużej mierze jest to niezamierzone) recenzja, nie zmieni ich puntu widzenia. I ja to rozumiem. Sięgając po taką literaturę nie mamy wysokich oczekiwań. Chcemy rozrywki, emocji, miłości, wzruszeń i odrobinki pikanterii. I tę odrobinkę wszystkiego dostajemy. A co dalej? A dalej to musimy sięgnąć po kolejną powieść, kolejną książkę, kolejną autorkę, która doda swoją cegiełkę do muru literatury kobiecej, który otoczy nas literacką naiwną miłością. Polecam fanom gatunku, młodym, rozrywkowym i tym, którzy poszukują powieści lekkiej, łatwej i przyjemnej. 

Tytuł : "Z widokiem na miłość"
Autor : Kate Sterritt
Wydawnictwo : Kobiece
Data wydania : 14 sierpień 2019
Liczba stron : 296
Tytuł oryginału : The Holly Project 



Tę oraz wiele innych romansów znajdziecie na półce księgarni internetowej :
https://www.taniaksiazka.pl/
 

2 komentarze:

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger