"Zimna S" Justyna Chrobak

 Muszę przyznać, iż byłam zaskoczona okładką. Moje dziecię zresztą też. Jak wyciągnęła książkę z opakowania rezolutna sześciolatka spytała : mamo, czemu ta Pani jest goła? Oczywiście było to przesadą, gdyż nawet z lupą nie zobaczymy tam zbyt wiele, jednak nie da się ukryć, iż okładka ta przekracza pewne granice. Ale czy dobrego smaku ? Tego nie powiedziałam. Za to patrząc na tę piękną modelkę zaczęłam się zastanawiać nad rolą i pozycją kobiety w dzisiejszym świecie. Ale o tym za chwilkę. Najnowsza książka pani Chrobak to kryminalna erotyka , gdzie elementy disneyowskie przeplatają się z mrokiem polskiego półświatka. Czy takie połączenie jest w ogóle zjadliwe? Jeszcze rok temu powiedziałabym, że nie bardzo... teraz uważam że wszystko zależy od tego kto pisze i jakie są oczekiwania czytającego. Justyna Chrobak zdecydowanie nie jest debiutantką i wie czego chcą miłośnicy literatury obyczajowej. A ja, nauczona doświadczeniem, podchodzę do takich książek z lekkim dystansem. I na takich zasadach gra układa nam się doskonale. 


Życie nauczyło ją, że nie może sobie pozwolić na słabość. Jednak gdy rodzi się namiętność, złamanie zasad staje się cholernie kuszące.Malwina jest typem silnej kobiety, która wie, czego chce i jak ma to osiągnąć. Prowadzi własną firmę, jest wyrachowana i skuteczna. Nie ma czasu i ochoty na miłosne dramaty. Wie, że nikt nie zadba o nią tak dobrze, jak ona sama.Za namową współpracownika zatrudnia Sebastiana, który szybko zaczyna działać jej na nerwy. Dodatkowo zbliżają się święta, których kobieta nie cierpi. Gdy więc na horyzoncie pojawia się przystojny Adam, Malwina pozwala sobie na niezobowiązujący romans. Ma przecież swoje potrzeby.


Malwina jest typową bohaterką, której trudne dzieciństwo sprawiło, że wyrosła na wyrachowaną, zimną, egoistyczną i nieczułą istotę, która po trupach dąży do wyznaczonego przez siebie celu. A przynajmniej taki był zamysł autorki. Kiedyś bardzo lubiłam oglądać program Dragon's Den (koniecznie amerykańską wersję) gdzie jury złożone z biznesmanów i bezneswoman , oceniało projekty młodych wynalazców by je ewentualnie zasponsorować.  Jak dziś pamiętam dobrze ubrane, świetnie wymalowane kobiety, które szokowały elegancją. Pamiętacie Aleksandrę Kwaśniewską i jej techniki jedzenia pączka? Właśnie o takim szyku mówię. Mi bogactwo kojarzy się ze skromnością nie blichtrem, z blaskiem diamentów a nie cekinów. Pieniądze robi się w kuluarach i niekoniecznie trzeba o nich rozmawiać. Nie bez powodu ubrania najlepszych projektantów są krzykliwe jedynie na wybiegach, kolekcje w domach mody są proste jednak piękne i doskonale podkreślają elegancję tych którzy je noszą. Malwina była inna. Bardziej przypominała księżniczkę Disneya niż typową przedstawicielkę finansowej elity. Była głośna, niezaspokojona, rozpieszczona i troszkę "tania". Owszem traktowała swoich "facetów" jak zabawki na jedną noc, jednak tak naprawdę nigdy nie odniosłam wrażenia, że to oni byli ofiarami. Momentami miałam wrażenie, że Malwina sama nie wie czego chce, z jednej strony lubiła sex bez zobowiązań a z drugiej bardzo szybko angażowała się emocjonalnie. Oczywiście było to do przewidzenia, bo inaczej książka nie miałaby sensu, jednak ja osobiście nie lubię takiej niekonsekwencji bohaterów. Nie podobało mi się również to, w jaki sposób prowadziła swój biznes. W realnym świecie z takim podejściem nigdy by się nie dorobiła fortuny. Była zbyt rozstrzepana i zdecydowanie zbyt mało zaangażowana. Znam paru właścicieli firm i muszę przyznać, iż żaden z nich tak się nie zachowuje. By działać w jakiejś branży trzeba wiedzieć o niej wszystko, wszak konkurencja nie śpi. Tutaj miałam wrażenie, że Malwina nie interesowała się swoją firmą, tym jak radzi sobie na rynku ani jakich zmian wymaga. Wszystkie decyzje zwalała na barki swojego asystenta. Niestety, prawdziwe życie nie jest takie proste. 

No dobrze, ale czemu ja ciągle narzekam? Przecież na wstępie powiedziałam, że książka była dobra. Otóż to, okazuje się, że nawet najbardziej niedopasowana i realistyczna bohaterka, nie była w stanie zepsuć tej książki. A to dlatego, że pojawił się Sebastian. Już jako młoda dziewczyna lubiłam chłopców-łobuziaków, z przerośniętym ego i manią wielkości. Podobało mi się to, że niczego się nie boją, mają w dupie czy ktoś się z nimi zgadza, wszystko wiedzą najlepiej (a nawet jak się pomylą to trudno) i kobiety traktują jak dodatek, który można zmienić (jak nie ta to będzie inna). Zdobicie takiego mężczyzny wprost graniczy z niemożliwością, a ja po prostu uwielbiam wyzwania. Pewnie się domyślacie, że mój mąż jest dokładnym przeciwieństwem mojego ideału ;) Sebastiana pokochałam od razu . Zresztą większość męskich sylwetek w tej książce, czytelnik obdarzy sympatią. Mamy tutaj typowego przyjaciela-geja, nieco przerysowaną lecz wielce kolorową postać, która zawiera w sobie wszystkie cechy typowego homoseksualisty. Jestem w stu procentach przekonana, że każdy gej który przeczytał by tę książkę poczuły się urażony, gdy nasz bohater został pozbawiony choć odrobiny silnej woli (jeśli nawet nie człowieczeństwa) i chodzi na smyczy swojej przyjaciółki. Ja doskonale wiem, że każda z nas chciałaby geja na kumpla , bo znają się na modzie i dobrze gotują, jednak tutaj Malwina dostała niemalże służącego... ale czy ja znowu nie zaczynam narzekać?


A sama fabuła? A fabuła na początku wydawała mi się przewidywalna ale po pewnym czasie udało mi się popłynąć z nurtem. I choć nie było tutaj wielkiego efektu zaskoczenia, to i tak było nieźle. W końcu nie nastawiałam się ani na kryminał ani na thriller. Autorka zaserwowała mi rodzinną tajemnicę, której skutki odczuwalne są po wielu wielu latach. Na scenie pojawia się ojciec naszej bohaterki, który próbuje ostrzec ją przed niebezpieczeństwem. Jest to rzekomo związane z jej matką, która umarła kilka lat wcześniej. Okazuje się, że wrogowie z przeszłości się nie poddali i nadszedł czas by wyszli z ukrycia. Jak sama czytam to co napisałam, to brzmi to nieco zbyt dramatycznie. Nie zapominajcie, że niniejsza książka jest nadal jedynie romansem, a wątek "kryminalny" nie gra tutaj pierwszych skrzypiec a jedynie dodaje pikanterii. Czyli dokładnie tak jak lubi większość czytelniczek literatury kobiecej.

"Zimna S" to książka która może szokować. Już sam tytuł czy okładka wywołują w nas skrajne emocje. W środku autorka może trochę spuściła z tonu, jednak nadal jest gorąco (ale nie spodziewajcie się wyszukanych pozycji, to nadal książka dla grzecznych dziewczynek. Właśnie takie książki powinniśmy czytać w zimne , wilgotne jesienne wieczory, kiedy jedyne na co mamy ochotę to kubek gorącej czekolady i skarpetki (lub też jogging i zimne piwo- jak ja). Zimna S zdecydowanie poprawi nam nastrój, podniesie ciśnienie i sprawi, że poczujemy się bardziej pewne siebie. W końcu w każdej z nas tkwi ten pierwiastek "s" , trzeba go tylko wydobyć a światło dzienne . O ile chcemy oczywiście. Polecam. 


Tytuł : "Zimna S"

Autor : Justyna Chrobak

Wydawnictwo : Kobiece

Data wydania : 16 września 2020

Liczba stron : 312

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 
 
 
 

 

 

 

2 komentarze:

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger