"Chłopiec pochłania wszechświat" Trent Dalton

 Oh boy! Co za niesamowity debiut, jak ja kocham takie perełki. Powieść ta z biegu wskoczyła do pierwszej dziesiątki przeczytanych przeze mnie książek (w tym roku oczywiście). Trentowi Daltonowi jakimś cudem udało się opowiedzieć o chłopcu z Brisbane, dorastającym w biedzie, przemocy i przestępczości, jednocześnie nasycając tę powieść miłością, radością i humorem. Jego słowa i postacie wyskakują ze strony ze świeżością i oryginalnością, a mimo to czytelnik czuje jak by znał tych ludzi i ulice, na których żyją. Chociaż powieść nie jest autobiograficzna to oparta jest dzieciństwie Daltona i jego doświadczeniach z przedmieść Brisbane, jego rodzicach, ludziach, których znał i podróży, którą odbył, aby zostać nagradzanym dziennikarzem.

Przedmieścia Brisbane, 1983: nieobecny ojciec, uzdolniony niemy brat, matka narkomanka, handlarz heroiną w roli ojczyma... Czy życie dwunastoletniego Elego mogłoby być bardziej skomplikowane? Dorastając w zaniedbanej dzielnicy, zamieszkałej przez polskich i wietnamskich uchodźców, Eli próbuje iść za głosem serca, żeby dowiedzieć się, co to znaczy być dobrym człowiekiem. Heroicznie próbuje ratować matkę przed pewną zgubą. Los ciągle jednak rzuca mu pod nogi nowe przeszkody.
Najbardziej niezawodnym dorosłym w życiu Elego okazuje się Slim Halliday, czuwający nad nim recydywista i za życia owiany legendą rekordzista udanych ucieczek z więzienia Boggo Road Gaol.


Mamy lata 80. Dwunastoletni Eli Bell mieszka ze swoją mamą Frances i ojczymem Lyle'em na przedmieściach Brisbane. Na pierwszy rzut oka jest zwyczajnym, australijskim dzieciakiem który uwielbia jeździć na rowerze, bawić się się z kolegami i łowić ryby.  Jednak to tylko pozory, bo dzieciństwo Eli z pewnością nie jest normalne.  Jego starszy brat Gus jest niemy. Zrezygnował z werbalnej komunikacji  kilka lat temu po traumatycznym wydarzeniu, które go dotknęło. Rodzice chłopców są handlarzami narkotyków, a ich opiekunką jest notoryczny były przestępca o imieniu „Slim” Halliday. I tutaj uwaga : jest to postać prawdziwa. Halliday był postrzegany jako wróg publiczny, niebezpieczny i trudny więzień, którego nie można lekceważyć. Był jedynym człowiekiem któremu dwukrotnie udało się  uciec z więzienia Boggo.  Ucieczki Slima, pierwsza  w styczniu 1940 i druga w grudniu 1946 roku zaskoczyły jego strażników i głęboko zawstydziły funkcjonariuszy więzienia - coś, czego nigdy mu nie wybaczyli ani nie zapomnieli. Halliday stał się jeszcze bardziej legendarny w dekadzie, która nastąpiła po jego uwięzieniu za morderstwo.                                            Pewnego dnia ojczym chłopców Lyle, zostaje złapany przez swojego "szefa" na robieniu interesów za jego plecami. Wkrótce mężczyzna znika. Mama Eli'ego trafia do więzienia, a Eli i Gus muszą zamieszkać ze swoim przygnębionym, wiecznie pijanym ojcem. Pomimo całej otaczającej go przemocy i przestępczości, Eli chce wyrosnąć na dobrego człowieka i zostać dziennikarzem. Jest zdesperowany by zrobić wszystko aby przetrwać w świecie walczących gangów ulicznych i handlarzy heroiny, skończyć szkołę i znaleźć gazetę, która zechce go przyjąć. Jego miłość do matki, ojczyma Lyle'a, jego ojca oraz braci jest tym co go motywuje do zrobienia kolejnego kroku naprzód. Historia Daltona jest wciągająca i fascynująca, pięknie napisana i wypełniona pełnowymiarowymi postaciami oraz zakończeniem, które sprawi, że będziesz kibicować Eliemu, kiedy w końcu dostanie szansę by zmierzyć się z narkotykowymi baronami. 

Trent Dalton jestem dziennikarzem, który napisał tysiące słów o najbardziej wstrząsających wydarzeniach z przedmieść wielkich miast Australii, w szczególności Brisbane.  Słów o przemocy, traumie, przewrotach, zdradzie, śmierci, zniszczeniu,  porzuceniu, narkotykach, przestępstwach, nadziei i uzdrowieniu, braku nadziei i braku uzdrowienia… W jednym z wywiadów powiedział,   że historia życia jego własnej matki pozostała tą najbardziej wstrząsającą ,jaką słyszał i dlatego postanowił napisać tę powieść. Jednak, jak sam przyznaje, książka nie oddaje nawet jednej dziesiątej tego przez co przeszła jego rodzicielka. Dziś, patrząc na swoją ukochaną mamę bawiącą się z trzyletnią wnuczką, Dalton nie może uwierzyć w to, że wszystko skończyło się szczęśliwie. W "Chłopiec pochłania wszechświat" jest wszystko to co dziennikarz kiedykolwiek widział, doświadczył i zrobił, oczywiście wszystko to co miało znaczenie. Jest tu wymieniona  każda dziewczyna, którą kiedykolwiek całował , każdy cios, który przyjął na klatę, każdy ząb, który stracił oraz każdy, czasem nawet niebezpieczny, Australijczyk ,jakiego kiedykolwiek spotkał, jako syn dwojga najbardziej niesamowitych i najpiękniejszych, a jednocześnie "niespokojnych" rodziców, z którymi dziecko mogło się kiedykolwiek urodzić.

Na uwagę zasługuje również okładka książki, która ma wymiar niemalże symboliczny. Widzimy tutaj  małego ptaszka na tle eksplozji kolorów. To stworzonko jest bardzo ważne dla naszego głównego bohatera, a sam tytuł książki oraz nagłówki rozdziałów odzwierciedlają rady udzielone Eliemu, kiedy spotyka się ze swoim przyszłym redaktorem naczelnym. Jest to powieść pełna życia i miłości, która z pewnością zdobędzie wiele nagród literackich. 

 

"Chłopiec pochłania wszechświat" to mieszanka autobiografii i fikcji z odrobiną  realizmu magicznego i odciętych częścii ciała. Tytuł pochodzi z opowieści z Bhagawadgity, w której matka Kryszny widzi wszechświat w swoim dziecku. Jak mówi Dalton na blogu Harper Collins: „W tej powieści przewija się przede wszystkim miłość. Chciałem napisać o tym, jak można kochać kogoś, kto zabił. Jak można kochać kogoś, kto cię głęboko zranił". Zdecydowanie polecam. 

 

Tytuł : "Chłopiec pochłania wszechświat"

Autor : Trent Dalton

Wydawnictwo : Harper Collins Polska

Data wydania : 19 lutego 2020

Liczba stron : 480

Tytuł oryginału : Boy Swallows Universe  

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 

Z jednego z przeczytanych jakiś czas temu artykułów dowiedziałam się, że strzelaniny w szkołach to w USA norma. Średnio raz w tygodniu ktoś otwiera ogień. 14 lutego tego roku, w Parkland na Florydzie, uzbrojony nastolatek wtargnął na teren szkoły, z której jakiś czas wcześniej został wydalony z powodów dyscyplinarnych. Zginęło 17 osób a 14 zostało rannych. W 2012 roku, w Newtown, 20-letni Adam Lanza po zastrzeleniu swojej matki, pojechał do pobliskiej szkoły, gdzie zastrzelił 26 osób,  większość to dzieci w wieku 6-7 lat. Historia zna wiele takich tragedii a z roku na rok jest ich coraz więcej. Czytamy o nich w gazetach, oglądamy w telewizji, jednak rzadko kiedy zdarza nam się przeczytać coś z punktu widzenia ofiar, szczególnie tych nieletnich. "Kolor samotności" opowiada fikcyjną historię 6-letniego Zacka, któremu udało się przeżyć strzelaninę w szkole. Jednak czy udało mu się przetrwać lata bólu i samotności, które po niej nastąpiły?   Pewnego dnia, tuż przed lekcją matematyki, do szkoły Zacka wpada uzbrojony mężczyzna i zaczyna się strzelanina. Chłopiec wraz z nauczycielem i innymi dziećmi chowa się w szafie. Zabitych zostaje 19 osób, w tym brat Zacka, Andy. Chłopiec nie może zapomnieć o tym wydarzenia. W myślach powracają do niego dźwięki i obrazy, które przywołują traumatyczne wspomnienia. Nie znajduje oparcia ani w przyjaciołach ani w rodzinie. Wszyscy oni pogrążeni są we własnej żałobie i nie mają dla chłopca czasu. Osamotnione dziecko znajduje własny sposób na wyjście z traumy. Ucieka w magiczny świat literatury i sztuki, dzięki któremu próbuje zrozumieć i uporządkować swoje uczucia. Wierzy, że znajdzie sposób na to by pomóc nie tylko sobie, ale również najbliższym.   Zacka poznajemy w dniu kiedy zawalił mu się świat. Jedna z moich amerykańskich przyjaciółek namówiła mnie, żebym koniecznie posłuchała początku książki w formie audiobooka. Tak też zrobiłam. I momentalnie zalałam się łzami. Nawet jak już przerzuciłam się na wersję papierową, w głowie cały czas dźwięczał mi głos narratora, młodziutkiego Kivlighana, znanego z dubbingów telewizyjnych. Jego głos jest tak nasiąknięty emocjami, że jak opowiada o strzelaninie, zamknięciu w szafie, ścisku, ciasnocie, pocie i strachu tak miałam wrażenie, że jestem jednym z uczestników tej masakry. Muszę oddać autorce, że to dzięki jej narracji było to możliwe. Jest ona tak obrazowa, tak przepełniona uczuciami, że czytelnik momentalnie utożsamia się z bohaterami, z brzucha wyrasta mu mentalna pępowina, która swoimi mackami wczepia się w karty książki. Od tej pory czujemy to co Zack, myślimy tak jak Zack, wraz z nim cierpimy i wkraczamy do tunelu, na którego końcu widać światełko nadziei.   Wybranie na narratora powieści 6-letniego chłopca, było zabiegiem ciekawym i dość niecodziennym. Choć zdarzyło mi się przeczytać sporo powieści o strzelaninach w placówkach dydaktycznych, tak ta jest pierwszą opowiedzianą z perspektywy dziecka. Dorośli często wychodzą z założenia, że tragiczne wydarzenia, których uczestnikami są małe dzieci mają mały wpływ na ich rozwój, zostaną szybko zapomniane gdyż małoletni nie do końca rozumieją ich znaczenie i konsekwencje. Nie zdają sobie sprawy, że to w tym wieku kształtuje się nasza osobowość, i traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa będę miały wpływ na całe dalsze życie. Dla kogoś kto przeżył tragedię najważniejsza jest pomoc psychologiczna i wsparcie ze strony rodziny. Dziecko musi poczuć się jak w kokonie, pęcherzu płodowym, musi odbudować w sobie poczucie bezpieczeństwa, które zostało zniszczone. O Zacku wszyscy zapomnieli. Pogrążyli się we własnej żałobie, próbowali znaleźć sposób na życie w tych zupełnie nowych okolicznościach. Płakali nad utratą dziecka, walczyli z rodziną mordercy, szukali winnych, podsycali w sobie nienawiść. A gdzieś w tym wszystkim był Zack, który walczył o chwilkę uwagi, której się nie doczekał. Wzruszyła mnie scena, w której babcia chłopca, kupiła banany, uwielbiane przez zabitego brata Zacka. On jedyny je jadł. Owoce wylądowały w koszu na śmieci. Płakałam. Nie rozumiałam jak można w ten sposób traktować własne dziecko. Jedyne co słyszał to : później, nie teraz, nie przeszkadzaj, odejdź. Był przestawiany z kąta w kąt, traktowany przedmiotowo, wykluczony i skazany na cierpienie w samotności. Rodzina się rozpadła, każdy znalazł własną drogę prowadzącą do wyleczenia.   Autorka w przerażający, realistyczny sposób maluje obraz "po tragedii". Jej proza jest pełna życia, uczuć, namiętności i bólu. Opisuje nie historię jednej rodziny, lecz całej społeczności borykającej się ze stratą najbliższych. Ludzie, którzy do tej pory żyli w przyjaźni, zaczynają się od siebie oddalać, stają się nieufni, zamykają drzwi. Świat po masakrze traci barwy, na ziemię spada deszcz smutku. W rodzinie Zacka zamiast miłości pojawia się złość, krzyk, płacz i desperacja. Rodzice nie potrafią ze sobą rozmawiać. Jedynym spokojnym miejscem okazuje się szafa w pokoju brata. Szafa pełna książek, które stają się dla chłopca odskocznią. To właśnie one są inspiracją do wyrażenia siebie za pomocą kolorów, namalowania mapy uczuć gdzie czarny oznacza złość, zielony szaleństwo, żółty szczęście a czerwony zażenowanie. Zack był wyjątkowym, emocjonalnym i inteligentnym dzieckiem. Zachowywał się dorośle. Czasem nie mogłam uwierzyć, że miał dopiero 6 lat. Wydaje mi się, że to właśnie on rozpoczął proces godzenia się z nową rzeczywistością, to dzięki niemu możliwe było podjęcie próby "wyzdrowienia". Książkę tę powinni przeczytać wszyscy rodzice nawet Ci, którzy wiodą na pozór beztroskie i szczęśliwe życie. Autorka na przykładzie małego, niewinnego chłopca pokazuje, jaki wpływ na dziecko mają bezustanne kłótnie rodziców, warczenie na siebie, brak kontaktu fizycznego czy nawet zwykła obojętność. Powinniśmy otworzyć oczy i spojrzeć w dół na tych, których głosik jest najczęściej niesłyszalny. Mama i tata to dwie najważniejsze osoby w życiu dziecka. Symbolizują ciepło, bezpieczeństwo i harmonię. Nie odbierajmy tego dzieciom, nie bądźmy samolubni nawet w obliczu największych tragedii bo w końcu mamy dla kogo żyć.   Nie jest prawdą, że dzieci są "odporne". To, że wspomnienia wyblakną a czas wyleczy większość ran, nie oznacza  że echo wydarzeń z przeszłości nie będzie się odbijać w dorosłym życiu. Pamiętajmy, że dzieci się od nas uczą wzorców zachowań. Odpychając swoje pociechy, żałując im uwagi i miłości, wychowujecie nieczułego robota. Nie każdy jest jak Zack, który okazał się najbardziej odważny i dorosły ze wszystkich. Był jedynym bohaterem tej książki, postacią o której nie zapomnę do końca życia. I wierzcie mi w dzisiejszych czasach takich bohaterów jest wielu, skąd wiecie czy nie kryją się w waszych szafach?   Po każdej nowej strzelaninie politycy w telewizji zapewniają, że myślą o rodzinach ofiar, są z nimi i służą pomocą. Zamiast tych pustych słów powinni wziąć do ręki tę powieść, przeczytać, przemyśleć i wyciągnąć wnioski. Może warto zmienić prawo o swobodnym dostępie do broni palnej? Jak długo jeszcze będziemy czekać, aż strzały będą na porządku dziennym? Aż zamiast szkolnych mundurków nasze dzieci będą nosi kamizelki kuloodporne? "Kolor samotności" to piękna książka. Dobrze napisany, wzruszający i skłaniający do myślenia debiut literacki. Powieść wobec której nie można pozostać obojętnym. Zdecydowanie pierwsza dziesiątka 2018. Polecam.

 

 

 

2 komentarze:

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger