"Pan rasmussen" Grzegorz Gortat

 Przeglądając recenzje "Pana Rasmussena" na portalu literackim lubimyczytac.pl zauważyłam, iż większość czytelników uważa tę książkę za lekki pseudo-obyczajowy kryminał lub wręcz zwykłą obyczajówkę z wątkiem morderstwa. Nieliczni recenzenci zauważyli tutaj coś więcej. Jedna czy dwie osoby zaliczyły utwór Gortata do literatury psychologiczno-obyczajowej. Jednak nikt nie dopatrzył się w tej książce satyry na ówczesne konsumpcyjne, "wyzwolone" społeczeństwo, a moim zdaniem ta książka aż huczy od krytyki i niezadowolenia autora. Zresztą samo wybranie państwa skandynawskiego (czytaj opiekuńczego) na miejsce w którym rozgrywa się fabuła, jest znaczące. Szwecja i Norwegia to kraje znane z tolerancji i rozbudowanego systemu socjalnego, które powoli zaczynają tracić swoją europejską tożsamość. Choć jestem zwolenniczką otwartych granic i międzynarodowościowej integracji, tak cieszę się że ktoś zwrócił uwagę na jej nieuniknione konsekwencji. I to w "zwykłym" kryminale.


Kiedy Henryk Rasmussen wraca do domu z porannych zakupów, zastaje otwarte drzwi mieszkania, a w kuchni martwą żonę. Policyjne dochodzenie pozostawia wiele do życzenia, więc Pan Rasmussen bierze sprawy w swoje ręce…Czy Pan Rasmussen to kryminał? Zapewne, są przecież zbrodnia, ofiara i policyjne śledztwo.Ale przede wszystkim jest to jednak powieść o miłości, przemijaniu, zawiedzionych nadziejach, iluzji postępu i odchodzeniu świata, jaki znamy. O nieuchronności społeczno-ekonomicznych procesów, których nie jesteśmy w stanie powstrzymać.


 
Henryk Rasmussen ma już swoje lata. Jest znanym i szanowanym antropologiem, który będą na emeryturze czyta książki i zajmuje się swoją zniedołężniałą, poruszającą się o balkoniku i kochającą muzykę, żoną. Kocha ją na tyle, że każdego dnia idzie do piekarni po świeże bułeczki. Pewnego dnia po powrocie do domu mężczyzna nie słyszy muzyki...już wtedy wie, że stało się coś strasznego. I ma rację. Jego żona nie żyje, mieszkanie zostało wywrócone do góry nagami, zniknęło parę drobiazgów. Pomimo dowodów i zeznań Henryka , który ma swojego podejrzanego, policja działa opieszale i morderca pozostaje na wolności. Nasz bohater postanawia wziąć sprawy we własne ręce i wymierzyć sprawiedliwość. Podejrzanym jest Karl, chłopak z biednej rodziny, który już kiedyś okradł państwo Rasmussenów. Gdyby traktować naszą książkę jak kryminał, to z ręką na sercu wam mówię, że byłby to najgorszy przedstawiciel tego gatunku, z jakim miałam do czynienia. Po prostu za mało się tutaj dzieje. Jest zbrodnia i ma zostać wymierzona kara. Nie ma tutaj akcji ani tempa. Cała fabuła rozgrywa się w myślach naszych bohaterów. To właśnie tam powstaje plan zemsty i Henryk Rasmussen trzyma się swojego planu od początku do końca. Jest chyba najbardziej zimnokrwistą i zdyscyplinowaną postacią literacką jaką spotkałam na swojej czytelniczej ścieżce. To było wprost nie do pojęcia jak mężczyzna, który stracił swoją ukochaną, wieloletnią małżonkę, może tak trzeźwo myśleć. I jeszcze obmyślać jak by tu pomścić jej śmierć. Ponieważ książka miała zaledwie 300 stron i do tego zapisanych grubym drukiem, czytelnicy nie dostali tutaj szczegółowej analizy psychologicznej postaci. I tego mi troszkę zabrakło. Owszem autor starał się przybliżyć nam sylwetkę głównych bohaterów poprzez ich dzienniki i listy, jednak było tego stanowczo za mało. Za mało Rasmussena....a co jeszcze bardziej zauważalne - za mało Karla. A szkoda ponieważ jego przemiana w nazistę-skinheada była warta głębszej analizy. Bardzo żałowałam, że "Pan Rasmussen" nie został w całości napisany w pierwszej osobie, moim zdaniem dałoby to lepszy efekt i bardziej przemówiło do czytelników. 

 Jak napisałam wyżej, nie uważam by książka Gortata była kryminałem. A przynajmniej nie tylko. Więc czym jest? Nad tym trzeba się zastanowić. Z pewnością znajdziemy tutaj elementy powieści obyczajowej, fragmenty opowiadające o życiu naszych bohaterów, ich przeszłości, pracy, miłości, stracie i życiu z nią. Jest to również powieść psychologiczna, ponieważ duża jej część poświęcona jest na przemyślenia naszych bohaterów, na analizę ich myśli i zachowań. Jednak tym co mnie zaciekawiło jest rozbudowane tło społeczno-ekonomiczne. Można tutaj zauważyć iż autor jest świadomym swojego otoczenia Europejczykiem, który zauważa pewne niepokojące procesy, zachodzące w naszych państwach. Jakiś czas temu nawet Polska otworzyła swoje granice i dziś po kilku latach możemy dostrzec tego skutki. Chodząc ulicami Warszawy coraz częściej słyszę obce języki, coraz częściej obsługują mnie ludzie z "akcentem". Oczywiście nie ma w tym nic złego. Jednak do czasu. Do czasu kiedy przyjezdni przestaną się asymilować a zaczną wprowadzać swoje prawa. Autor tej książki podaje nam kilka przykładów na to, jak w ostatnich latach zmieniły się skandynawskie (nigdzie co prawda nie jest to napisane, ale uważam że chodzi o Szwecję) realia. Dam wam jeden zaczerpnięty z książki przykład : piątek, około godziny 13. W większych miastach zamykane są ulice przy których stoją meczety, gdyż ze względu na zbyt dużą liczbę wiernych, muszą się oni modlić na ulicy. Autor boi się tego, iż wkrótce stracimy swoją tożsamość, staniemy się tworem multi-kulti, zapomnimy o własnej wierze, tradycji i obyczajach. A wszystko to w imię szeroko pojętej tolerancji i równouprawnienia. 

Czy "Pan Rasmussen" jest ciężki w odbiorze? Czy jak uważają czytelnicy lubimyczytac.pl , jest raczej lekką lekturą? Grzegorz Gortat pisze lekkim i zdecydowanie łatwo przyswajalnym językiem, jednak to czy będziecie szukać drugiego dna w jego powieściach będzie zależeć jedynie od was. Moim zdaniem niniejsza książka jest wielowymiarową lekturą, która zdecydowanie zmusza do zwiększonego wysiłku intelektualnego, co charakteryzuje literaturę raczej wysokich lotów. Czyli taką jaką uwielbiam.Było to moje pierwsze spotkanie z autorem, lecz z pewnością nie ostatnie.  Polecam. 


Tytuł : "Pan Rasmussen"

Autor : Grzegorz Gortat

Wydawnictwo : HarperCollins Polska

Data wydania : 5 sierpnia 2020

Liczba stron : 302

 

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 

Z jednego z przeczytanych jakiś czas temu artykułów dowiedziałam się, że strzelaniny w szkołach to w USA norma. Średnio raz w tygodniu ktoś otwiera ogień. 14 lutego tego roku, w Parkland na Florydzie, uzbrojony nastolatek wtargnął na teren szkoły, z której jakiś czas wcześniej został wydalony z powodów dyscyplinarnych. Zginęło 17 osób a 14 zostało rannych. W 2012 roku, w Newtown, 20-letni Adam Lanza po zastrzeleniu swojej matki, pojechał do pobliskiej szkoły, gdzie zastrzelił 26 osób,  większość to dzieci w wieku 6-7 lat. Historia zna wiele takich tragedii a z roku na rok jest ich coraz więcej. Czytamy o nich w gazetach, oglądamy w telewizji, jednak rzadko kiedy zdarza nam się przeczytać coś z punktu widzenia ofiar, szczególnie tych nieletnich. "Kolor samotności" opowiada fikcyjną historię 6-letniego Zacka, któremu udało się przeżyć strzelaninę w szkole. Jednak czy udało mu się przetrwać lata bólu i samotności, które po niej nastąpiły?   Pewnego dnia, tuż przed lekcją matematyki, do szkoły Zacka wpada uzbrojony mężczyzna i zaczyna się strzelanina. Chłopiec wraz z nauczycielem i innymi dziećmi chowa się w szafie. Zabitych zostaje 19 osób, w tym brat Zacka, Andy. Chłopiec nie może zapomnieć o tym wydarzenia. W myślach powracają do niego dźwięki i obrazy, które przywołują traumatyczne wspomnienia. Nie znajduje oparcia ani w przyjaciołach ani w rodzinie. Wszyscy oni pogrążeni są we własnej żałobie i nie mają dla chłopca czasu. Osamotnione dziecko znajduje własny sposób na wyjście z traumy. Ucieka w magiczny świat literatury i sztuki, dzięki któremu próbuje zrozumieć i uporządkować swoje uczucia. Wierzy, że znajdzie sposób na to by pomóc nie tylko sobie, ale również najbliższym.   Zacka poznajemy w dniu kiedy zawalił mu się świat. Jedna z moich amerykańskich przyjaciółek namówiła mnie, żebym koniecznie posłuchała początku książki w formie audiobooka. Tak też zrobiłam. I momentalnie zalałam się łzami. Nawet jak już przerzuciłam się na wersję papierową, w głowie cały czas dźwięczał mi głos narratora, młodziutkiego Kivlighana, znanego z dubbingów telewizyjnych. Jego głos jest tak nasiąknięty emocjami, że jak opowiada o strzelaninie, zamknięciu w szafie, ścisku, ciasnocie, pocie i strachu tak miałam wrażenie, że jestem jednym z uczestników tej masakry. Muszę oddać autorce, że to dzięki jej narracji było to możliwe. Jest ona tak obrazowa, tak przepełniona uczuciami, że czytelnik momentalnie utożsamia się z bohaterami, z brzucha wyrasta mu mentalna pępowina, która swoimi mackami wczepia się w karty książki. Od tej pory czujemy to co Zack, myślimy tak jak Zack, wraz z nim cierpimy i wkraczamy do tunelu, na którego końcu widać światełko nadziei.   Wybranie na narratora powieści 6-letniego chłopca, było zabiegiem ciekawym i dość niecodziennym. Choć zdarzyło mi się przeczytać sporo powieści o strzelaninach w placówkach dydaktycznych, tak ta jest pierwszą opowiedzianą z perspektywy dziecka. Dorośli często wychodzą z założenia, że tragiczne wydarzenia, których uczestnikami są małe dzieci mają mały wpływ na ich rozwój, zostaną szybko zapomniane gdyż małoletni nie do końca rozumieją ich znaczenie i konsekwencje. Nie zdają sobie sprawy, że to w tym wieku kształtuje się nasza osobowość, i traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa będę miały wpływ na całe dalsze życie. Dla kogoś kto przeżył tragedię najważniejsza jest pomoc psychologiczna i wsparcie ze strony rodziny. Dziecko musi poczuć się jak w kokonie, pęcherzu płodowym, musi odbudować w sobie poczucie bezpieczeństwa, które zostało zniszczone. O Zacku wszyscy zapomnieli. Pogrążyli się we własnej żałobie, próbowali znaleźć sposób na życie w tych zupełnie nowych okolicznościach. Płakali nad utratą dziecka, walczyli z rodziną mordercy, szukali winnych, podsycali w sobie nienawiść. A gdzieś w tym wszystkim był Zack, który walczył o chwilkę uwagi, której się nie doczekał. Wzruszyła mnie scena, w której babcia chłopca, kupiła banany, uwielbiane przez zabitego brata Zacka. On jedyny je jadł. Owoce wylądowały w koszu na śmieci. Płakałam. Nie rozumiałam jak można w ten sposób traktować własne dziecko. Jedyne co słyszał to : później, nie teraz, nie przeszkadzaj, odejdź. Był przestawiany z kąta w kąt, traktowany przedmiotowo, wykluczony i skazany na cierpienie w samotności. Rodzina się rozpadła, każdy znalazł własną drogę prowadzącą do wyleczenia.   Autorka w przerażający, realistyczny sposób maluje obraz "po tragedii". Jej proza jest pełna życia, uczuć, namiętności i bólu. Opisuje nie historię jednej rodziny, lecz całej społeczności borykającej się ze stratą najbliższych. Ludzie, którzy do tej pory żyli w przyjaźni, zaczynają się od siebie oddalać, stają się nieufni, zamykają drzwi. Świat po masakrze traci barwy, na ziemię spada deszcz smutku. W rodzinie Zacka zamiast miłości pojawia się złość, krzyk, płacz i desperacja. Rodzice nie potrafią ze sobą rozmawiać. Jedynym spokojnym miejscem okazuje się szafa w pokoju brata. Szafa pełna książek, które stają się dla chłopca odskocznią. To właśnie one są inspiracją do wyrażenia siebie za pomocą kolorów, namalowania mapy uczuć gdzie czarny oznacza złość, zielony szaleństwo, żółty szczęście a czerwony zażenowanie. Zack był wyjątkowym, emocjonalnym i inteligentnym dzieckiem. Zachowywał się dorośle. Czasem nie mogłam uwierzyć, że miał dopiero 6 lat. Wydaje mi się, że to właśnie on rozpoczął proces godzenia się z nową rzeczywistością, to dzięki niemu możliwe było podjęcie próby "wyzdrowienia". Książkę tę powinni przeczytać wszyscy rodzice nawet Ci, którzy wiodą na pozór beztroskie i szczęśliwe życie. Autorka na przykładzie małego, niewinnego chłopca pokazuje, jaki wpływ na dziecko mają bezustanne kłótnie rodziców, warczenie na siebie, brak kontaktu fizycznego czy nawet zwykła obojętność. Powinniśmy otworzyć oczy i spojrzeć w dół na tych, których głosik jest najczęściej niesłyszalny. Mama i tata to dwie najważniejsze osoby w życiu dziecka. Symbolizują ciepło, bezpieczeństwo i harmonię. Nie odbierajmy tego dzieciom, nie bądźmy samolubni nawet w obliczu największych tragedii bo w końcu mamy dla kogo żyć.   Nie jest prawdą, że dzieci są "odporne". To, że wspomnienia wyblakną a czas wyleczy większość ran, nie oznacza  że echo wydarzeń z przeszłości nie będzie się odbijać w dorosłym życiu. Pamiętajmy, że dzieci się od nas uczą wzorców zachowań. Odpychając swoje pociechy, żałując im uwagi i miłości, wychowujecie nieczułego robota. Nie każdy jest jak Zack, który okazał się najbardziej odważny i dorosły ze wszystkich. Był jedynym bohaterem tej książki, postacią o której nie zapomnę do końca życia. I wierzcie mi w dzisiejszych czasach takich bohaterów jest wielu, skąd wiecie czy nie kryją się w waszych szafach?   Po każdej nowej strzelaninie politycy w telewizji zapewniają, że myślą o rodzinach ofiar, są z nimi i służą pomocą. Zamiast tych pustych słów powinni wziąć do ręki tę powieść, przeczytać, przemyśleć i wyciągnąć wnioski. Może warto zmienić prawo o swobodnym dostępie do broni palnej? Jak długo jeszcze będziemy czekać, aż strzały będą na porządku dziennym? Aż zamiast szkolnych mundurków nasze dzieci będą nosi kamizelki kuloodporne? "Kolor samotności" to piękna książka. Dobrze napisany, wzruszający i skłaniający do myślenia debiut literacki. Powieść wobec której nie można pozostać obojętnym. Zdecydowanie pierwsza dziesiątka 2018. Polecam.

 

 

 

 

1 komentarz:

  1. Ciekawa jestem tych planów zemsty ale jednocześnie zniechęca mnie powolny styl, więc raczej odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger