"Tak to już jest" Laurie Frankel

     Ostatnio w mediach, zresztą na ulicach też, trwa zagorzała dyskusja na temat tożsamości płciowej. To, co jeszcze kilkanaście lat temu, było tematem tabu, dziś jest omawiane w rządzie i w telewizji, na wiecach publicznych, w radiu a nawet w szkołach. W Niemczech wiedza na temat sexu i płci, jest jednym z przedmiotów w planie lekcji dla pięciolatków. Dawniej tego nie było. Dziewczynki nosiły spódniczki, chłopcy spodnie i wszyscy byli równi. Nie wiem co się stało w ostatnich latach, jednak nasze społeczeństwo dojrzało, a jednocześnie stało się bardziej niepewne własnej tożsamości.  Oczywiście znałam swoim życiu chłopców, którzy lubili się stroić, jednak zarówno rodzice jak i ich znajomi, traktowali to jako fanaberię, która przejdzie wraz z wiekiem. Od kiedy Polska wkroczyła na drogę równości i zapanowała demokracja, społeczeństwo z roku na rok staje się coraz bardziej liberalne. To właśnie rodzice namawiają swoje dzieci do "bycia sobą", to rodzina utwierdza ich w przekonaniu o tym, że bycie transseksualnym jest normalne i nie ma się czego wstydzić. W momencie kiedy dzisiejsze pokolenie trzydziestolatków rozumie takie podejście, poglądy starszych nadal wymagają zmiany. A może się ona dokonać jedynie poprzez edukację. Dlatego cieszę się, iż wydawnictwo Poradnia K, podjęło się tłumaczenia książki "Tak to już jest" Laurie Frankel, opowieści o transseksualnym dziecku i jego rodzinie. Mam nadzieję, że zainspiruje ona kolejnych ludzi do wzięciu udziału w dyskusji, która toczy się na naszych ulicach. Oczywiście po dobrej stronie. 

Wyjątkowa opowieść o miłości, rodzinie i zmianie. Claude’a poznajemy, gdy ma pięć lat, jest najmłodszym z pięciu braci – uwielbia kanapki z masłem orzechowym, sukienki i marzy o byciu księżniczką. A kiedy podrośnie, powie, że chce być dziewczynką. Rodzice Claude’a, Rosie i Penn, akceptują swoje dziecko takim, jakie ono jest, nie mają pewności jednak, czy mogą się tym podzielić z całym światem. I dlatego wybór Claude’a utrzymywany jest w tajemnicy. Pewnego dnia jednak wszystko się zmienia…


Laurie Frankel jest mamą, i do tego szczególną, bo wychowującą transseksualne dziecko. Choć zarówno w wywiadach, jak i w posłowiu do książki, zapewnia że nie jest to historia jej życia, to bardzo ciężko w to uwierzyć. Owszem stworzona przez autorkę rodzina jest liczniejsza, jednak to co ją spotyka mogłoby być udziałem każdego, kto posiada dziecko cierpiące na dysforię płciową, czyli stan emocjonalny związany z funkcjonowaniem w roli społecznej,w ciele niezgodnym z tożsamością danej osoby.Dziś takim osobom z pewnością jest łatwiej niż jeszcze kilkanaście lat temu, jednak do ideału jest nadal bardzo daleko. Legislacja, mentalność społeczeństwa, religia i kultura są mało podatne na jakiekolwiek zmiany i ingerencje. W Polsce, rodzice transseksualnych dzieci zapisując pociechę do szkoły, muszą podać takie imię, jakie figuruje w akcie urodzenia, nie ma znaczenia czy zostało ono potem zmienione. Owszem niektórzy nauczyciele idą na rękę i zwracają się do ucznia, tak jak on tego pragnie, jednak są to nieliczne wyjątki. Nasze społeczeństwo jest bardzo konserwatywne, zamknięte na zmiany i (niestety) homofobiczne. Pewnie nie raz widzieliście w telewizji zjazdy partii narodowców, na które z roku na rok przyjeżdża coraz więcej ludzi. Spójrzmy teraz na to co dzieje się po drugiej stronie, za oceanem, tam gdzie rządzi demokracja, wolność, równość i liberalizm. A przynajmniej takie chodzą słuchy. Otóż nawet w tym kraju, gdzie prawa obywatela do samostanowienia są wpisane do konstytucji, sytuacja nie przedstawia się tak kolorowo, jak moglibyśmy sądzić. Nie we wszystkich Stanach panuje tolerancja . Na południu do tej pory działa Ku Klux Klan a wszelkie odmienności są piętnowane, wyszydzane i alienowane. Wyobraźcie sobie, że penalizacja związków seksualnych, została zniesiona na terenie Ameryki Północnej, dopiero w 2003 roku. Do tej pory jedynie siedemnaście stanów, plus dystrykt Kolumbia, wprowadziło zakaz dyskryminacji przez wzgląd na orientację seksualną w stanowych kodeksach karnych bądź innych aktach prawnych, dających ogólny zakaz dyskryminacji w wielu dziedzinach życia. Reszta się jeszcze nad tym zastanawia. Jak widzicie, Stany Zjednoczone, nie są krajem pełnej i nieograniczonej wolności i swobody. Nawet tutaj tęcza czasem zachodzi za chmury. Nasza "książkowa" rodzina, żyje w miejscu gdzie osoby transseksualne, nadal traktowane są jak dziwaki i odmieńcy. Choć przepisy prawne zostały zaktualizowane tak, by ułatwić im funkcjonowanie, tak nic nie jest wstanie zmienić mentalności współobywateli. 

Claude ma pięć lat i lubi przebierać się w sukienki. Lubi takie bawić się zabawkami dla dziewczynek, nosić bikini i plotkować, zupełnie tak jak jego koleżanki z pracy. Pewnego dnia chłopiec wyrzuca z siebie prawdę. Informuje rodziców, oraz czwórkę swoich starszych braci, o tym że tak naprawdę nie wie kim jest. Zupełnie nie czuje się chłopcem. Zarówno matka i ojciec dziecka, oboje wykształceni i nowocześni, postanawiają w porę zainterweniować i robią jedyną słuszną rzecz w tej sytuacji : dają Claudowi wybór, i niezależnie od tego jaki on będzie, będą go wspierać. Muszę przyznać, iż postawa rodziców była dla mnie z jednej strony szokująca a z drugiej heroiczna. Sama nie wiem jak bym się zachowała, gdyby moja pięcioletnia córka, bo tyle właśnie teraz ma lat, przyszła i powiedziała "od tej pory jestem chłopcem". Czy od razu bym to zaakceptowała? Czy przeszła nad tym do porządku dziennego? A może bym zaczęła wrzeszczeć i płakać szukając wszędzie wsparcia i pomocy? Dlatego patrząc z dystansu na to, jak zachowali się Rosie i Penn, doszłam do wniosku że wykazali się dojrzałością, wrażliwością i niesamowitą empatią. Z jednej strony chcieli zrozumieć swoje dziecko i chronić je a z drugiej wiedzieli, że będzie to związane z walką z całym światem. Już na samym początku musieli zmienić miejsce zamieszkania, gdyż ich stare przestało być bezpieczne. Przez kilka lat musieli transseksualność Claude, którego od teraz będziemy nazywać Poppy, utrzymywać w tajemnicy. Bali się, że wyjawienie otoczeniu tego, że mają w domu "dziewczynkę z penisem" sprawi, że nowi sąsiedzi, znajomi i przyjaciele dzieci się od nich odsuną i będą traktować niczym rodzinę Adamsów. Czytając tę książkę zastanawiałam się jak to jest przez cały czas nosić na sobie brzemię kłamstwa. Codziennie oszukiwać, nie wyjawiać prawdy. Żyć tak z dnia na dzień, z godziny na godzinę. I to nie jedna osoba lecz cała rodzina. Wszyscy musieli się zjednoczyć w kłamstwie by uchronić jedną osobę. Czy to było sprawiedliwe wobec braci Poppy? To, że musieli się ukrywać? Oczywiście odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna. Z jednej strony kłamstwo zawsze jest złe i ma krótkie nogi, a z drugiej niekiedy powiedzenie prawdy równe jest rozpętaniu wojny. Niestety kolejny raz na scenę wkracza nasze społeczeństwo, które choć dużo mówi o wolności i równości, to tak naprawdę nie jest na nie przygotowane. Nie ważne jak mocno będziemy machać tęczowymi flagami, to jak w naszym otoczeniu pojawi się osoba LGBTQ, to i tak będziemy traktować ją inaczej. Jak na ulicy patrzymy na paradę Drag Queen, to zakrywamy usta, robimy zdjęcia..mniej się dziwimy widząc człowieka przebranego za zombie niż transwestytę. Wszystkie słowa o wolności są piękne, jeśli transparenty z nimi nie stoją w naszym podwórku. Dlatego rozumiem decyzję Rosie i Penna, jednak rozumiem też to, że była ona zła. Jednak innej alternatywy nie było. 

Musimy pamiętać o tym, że transseksualna Poppy, nie była jedynym dzieckiem w tej rodzinie. Poznajemy tutaj najstarszego z rodzeństwa Bena, szalonego i zbuntowanego Roo oraz bliźniaków Oriona i Rigela, w połączeniu z rodzicami, tworzą oni małą zamkniętą społeczność, która stworzyła własny świat. Każda z tych osób ma problemy z którymi musi się borykać. Penn jest "bezrobotny" z kolei Rosie narzeka na nawał pracy, Ben jest nieszczęśliwie zakochany a Roo nie potrafi się odnaleźć w nowym miejscu. Orion i Regel też mają swoje małe dramaty, jednak są jeszcze za mali by się nimi na poważnie przejmować. Czytając "Tak to już jest" miałam momentami wrażenie, że rodzice faworyzują Poppy, że tylko ona się liczy, a reszta żyje w cieniu jej problemów. Jednak wgłębiając się w temat zrozumiałam, że Rosie i Penn mieli rację, dziewczynce trzeba było pomóc, gdyż była zagubiona, zastraszona i niepewna swojej tożsamości. To właśnie dlatego rodzice wiecznie byli przy niej, na wszystko jej pozwalali, zabrali ją nawet do Tajlandii, gdzie przez kilka miesięcy miała nabrać oddechu. Zrozumiałam, że w życiu każdego z nas może nastąpić taki czas kiedy albo to właśnie "my" będziemy potrzebować pomocy rodziców, albo to nasze dzieci przyjdą do nas po wsparcie. I nigdy w takiej sytuacji nie należy się odwracać. Bycie rodzicem to sztuka wyboru, który choć momentami może być trudny, to jest konieczny. Moim zdaniem Rosie i Penn byli cudownymi rodzicami, pełnymi miłości i serca do swoich dzieci, wyrozumiałymi i mądrymi, takimi jakich tylko można sobie wymarzyć. No i oczywiście mieli pomoc w postaci panaTongo. Osoby, którą szczerze pokochałam. Nie był on ani lekarzem, ani specjalistą, sam siebie nazywał jedynie "przyjaciele" i choć nie miał żadnego dyplomu to miał dużą wiedzę na temat dzieci transseksualnych i tożsamości płciowej. To właśnie rozmowy z nim były "clue" tej książki, czymś na co czekałam z niecierpliwością. Mam nadzieję, że jeśli kiedyś będę potrzebować pomocy, to trafię na taką osobę jak pan Tongo, entuzjastę, pasjonata, optymistę. Po prostu przyjaciela. 

Czy wiecie, że aż 2 procent chłopców, i aż 4 procent dziewczynek w wieku szkolnym, określa się jako dzieci transseksualne? Czy wiecie, że 50 procent z nich, w okresie dorastania będzie miało myśli samobójcze, a 80 procent jeśli w porę nie otrzyma pomocy, targnie się na własne życie? W Stanach Zjednoczonych mieszka 300 milionów ludzi, na całej Ziemi ponad 7,5 miliarda, z tego wynika, że rokrocznie umierają setki tysięcy ludzi, tylko dlatego że nie znalazł się nikt, kto by im pomógł odnaleźć siebie. Właśnie dlatego takie książki jak "Tak to już jest"są tak bardzo potrzebne. Nie by szokować, wywoływać grymas na naszych twarzach czy emocje w sercu, potrzebne są do tego by edukować społeczeństwo, uczyć je empatii i tolerancji, byśmy się wzajemnie nie pozabijali. Nawet nieświadomie. Dlatego uważam, że każdy z nas, powinien tę książkę przeczytać. Młody czy stary, homofob czy libertyn, tęczowy, czarny, żółty czy zielony. Jest to powieść dla ludzi, o ludziach. Zdecydowanie polecam. 


Tytuł : "Tak to już jest"
Autor : Laurie Frankel
Wydawnictwo : Poradnia K
Data wydania : 5 czerwca 2019
Liczba stron : 464
Tytuł oryginału : This Is How It Always Is


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :



2 komentarze:

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger