"Ułuda" Artur Cieślar

     Po pierwszych czterech stronach pełnych równoważników zdań, przenośni, wyrwanych z kontekstu wyrazów i wszechobecnego chaosu, miałam ochotę odłożyć książkę z powrotem na półkę. Kolejny raz uratowała mnie moja anielska cierpliwość i ośli upór. To co dostałam w kolejnych rozdziałach było ucztą dla zmysłów. Artur Cieślar sprawił, że usłyszałam kolory i zobaczyłam dźwięki, Indie w jego powieści są bardziej "indyjskie", fikcja literacka bardziej realna od rzeczywistości. "Ułuda" to jedna z tych książek, które smakujemy, chcąc z każdej strony wycisnąć jak najwięcej treści. Kolejne kartki wywołują w nas smutek i żal gdyż nieuchronnie zbliżamy się ku końcowi. Również temu metafizycznemu. 


Mateusz został poproszony przez swoją najbliższą, śmiertelnie chorą, przyjaciółkę by po jej śmierci dopilnował kremacji ciała a prochy zabrał ze sobą do Indii i rozsypał w miejscu przebudzenia Buddy. Mężczyzna postanawia spełnić ostatnią wolę Igi. Z shakerem pod pachą wsiada na pokład lecącego do Delhi samolotu. Nawet się nie spodziewa jak wielki wpływ na jego życie będzie miała ta podróż i ludzie poznani w trakcie wędrówki po egzotycznym Oriencie.


Artur Cieślar z zawodu filolog romanista z zamiłowania pisarz podróżnik. Uwielbiam kiedy w moje ręce wpadają książki napisane z pasją czy wręcz miłością, a tylko osoba która kocha Indie i jest
otwarta na inne kultury, byłaby w stanie stworzyć tak wyjątkową, oryginalną w swojej egzotyce i porywającą powieść. "Ułuda" to tytuł paradoksalny, szyderczy wręcz, gdyż całość sprawia wrażenie realności, której bliżej do książki podróżniczej niż fikcji literackiej. Jeśli ktoś by mi powiedział, że to sam autor był bohaterem tych wydarzeń a wszystko to co przeczytałam jest prawdą, łyknęła bym to jak pelikan rybkę. Przeczytałam "Shantaram" (i to dwie części) , przebrnęłam przez "Siddharthę" Hermana Hesse lecz dopiero powieść polskiego autora pozwoliła mi zobaczyć prawdziwe oblicze Indii, kraju będącego przedsionkiem piekła, kraju żebraczych mafii, zapchlonych psów i wiecznego szczęścia. Indie to ojczyzna paradoksów, kontrastów i skrajności. To świat kwitnącej bugenwili, której zapach maskuje smród gnijących strupów kalek potrząsających miskami na datki. To miejsce gdzie piwo ma konsystencję maślanki a świece robi się z masła, masła które również dodaje się do herbaty. Poznajemy kraj, który stał się nowym domem dla wielu uciekinierów, którzy na własnych plecach przynieśli swój dobytek, kulturę i tradycję. Zbudowali świątynie dla własnych Bogów i zapalili im tysiące kadzidełek. Indie to kraj miliarda ludzi i dwunastu miliardów szczurów, gdzie krowy są święte jednak czasem trzeba zabić nawet świętość bo nie każdy potrafi żyć samą wiarą. Autor w przepiękny sposób opisał nam zaledwie mały fragment tego ogromnego kraju, sprawiając, że jestem ciekawa poznania, odkrycia całości obrazu. Język powieści, choć momentami brutalny i wulgarny, jest piękny w swojej liryczności, barwny w swoich metaforach i dzięki porównaniom działający na wyobraźnię. Artur Cieślar potrafi w zręczny sposób posługiwać się słowem. To właśnie za pomocą pojedynczych wyrazów, równoważników zdań oraz symboliki, wpływa na rytmikę całej powieści. Opis kondycji psychicznej naszego głównego bohatera był tak genialny, że niektóre fragmenty czytałam wielokrotnie. I za każdym razem interpretowałam je w inny sposób. "Ułuda" to kolaż obrazów i dźwięków połączonych ze sobą w idealnej harmonii. Yin i Yang prozy.


"Ułuda" to opowieść o śmierci, radzeniu sobie ze stratą i próbie odnalezienia własnej drogi w zmieniającym się świecie. Kiedy Iga dowiedziała się, że umiera zwróciła się ku Bogu. Jej wiara stała się żarliwsza, gorętsza, chciała udowodnić wszystkim, że dzięki niej uda się wygrać z chorobą, przegonić demony. Posunęła się nawet do tego, że czymś naturalnym było dla niej picie moczu swojego guru gdyż wierzyła, iż ciecz ta skumulowała w sobie moc jego żarliwych modlitw. Niestety moc ta nie była wystarczająca i kiedy zawiodły modlitwy było już za późno na jakąkolwiek formę terapii. Będąc buddystką kobieta wierzyła w ideę inkarnacji, wędrówki duszy w pogoni za doskonałością. Z jednej strony umierała pogodzona ze światem i szczęśliwa, że nareszcie zakończy się cierpienie, z drugiej odczuwała żal za wszystkim co zostawi z tyłu, za rzeczami których nie zdążyła zrobić i ludźmi, których nie zdążyła poznać. Dopiero u kresu życia zdała sobie sprawę, że żyła na pół gwizdka nie wykorzystując wszystkich podarowanych od losu szans i okazji. "Ułuda" jest próbą konfrontacji myśli wschodniej z zachodnią, kultury Orientu z europejskimi normami. Na przykładzie naszych bohaterów widzimy, że próba oderwania się od własnych korzeni jest niemożliwa. Nie da się w pełni odrzucić religii czy tradycji, gdyż ta prędzej czy później się o nas upomni. Po śmierci Idy nasz bohater wyrusza w samotną podróż do krainy joginów. Głównym celem jego wędrówki jest wypełnienie ostatniej woli umierającej lecz tak naprawdę jest to również próba odnalezienia własnego ja, swojego miejsca w świecie, w którym czujemy się obcym. Prawda, którą odkryje Mateusz zwaliła mnie z nóg. Jest tylko jedno miejsce na ziemi, w którym takie zakończenie mogłoby być możliwe, i są to Indie, ojczyzna mistycyzmu, dom tysiącletnich joginów.

Według autora podróżujemy podróżujemy poprzez twarze, ludzi i ich wspomnienia. Ludzie Ci, ich historie i opowiadane przez nich legendy tworzyły kolorowy patchwork, zarówno tło powieści jak i opowieść samą w sobie. Na drodze naszego bohatera  pojawia się zafascynowany filozofią wschodu japoński biznesmen, staruszka z Tybetu, która uciekając przed armią chińską odnalazła w Indiach nowy dom, poszukująca miłości pracowniczka wielkiej korporacji czy stuletni lama kopiujący święte księgi w buddyjskim klasztorze. Wszyscy oni są postaciami niezwykle kolorowymi, którzy mają do przekazania interesujące prawdy życiowe oraz te z pogranicza filozofii i religii. Jednak nie bójcie się, choć książka wymaga od nas psychicznego zaangażowania, to nawet osoby którym buddyzm i hinduizm są czymś nowym, nie będą mieć problemów ze zrozumieniem treści. A wszystko to dzięki specyficznej prozie autora, językowi obrazów, który tłumaczy czytelnikowi świat zamiast go bardziej komplikować, co jest częste w przypadku książek o podobnej tematyce. 

"Ułuda" to piękna opowieść, pełna kolorów, dźwięków i smaków. To książka dzięki której pokochacie Indie i zapragniecie choć raz przemierzyć trasę na którą los rzucił naszego bohatera. Napisana jest pięknym językiem, który trafia wprost do naszego serca. Czasem zabawna, czasem ironiczna a nawet obrazoburcza opisuje świat egzotyczny, pełen tradycji i religii tak różnych od tych znanych z naszego podwórka. To jedna z piękniejszych książek drogi jakie dane mi było  przeczytać i jestem wielce dumna z faktu, że wyszła spod pióra naszego rodzimego pisarza. Polecam wszystkim, którzy od literatury oczekują czegoś więcej niż rozrywki.


Tytuł : "Ułuda"
Autor : Artur Cieślar
Wydawnictwo : Świat Książki
Data wydania : 20 czerwca 2018
Liczba stron : 320


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :


http://wydawnictwoswiatksiazki.pl/
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger