"Droga smoczych źródeł" Janie Chang

     Siła duchowa, zwierzęcy duch pod postacią Lisicy.. osoby, które nie przepadają za elementami fantasy w powieściach obyczajowych z pewnością się nie skuszą. A wierzcie mi nie dając szansy "Drodze smoczych źródeł" pozbawiacie się kilku godzin wzruszeń. Bo w końcu nie taki diabeł straszny jak go malują a Lisica tak naprawdę nie należy do sfery fantastycznej tylko jest częścią realizmu magicznego, który cechuje tę książkę. Możemy ją potraktować jako wewnętrzny dialog naszej bohaterki. Książka Janie Chang to opowieść o tolerancji, uprzedzeniach oraz podziałach kulturowych i rasowych.To powieść obyczajowa, która ma nam do przekazania dużo więcej niż historię odważnej kobiety. Dajcie się poprowadzić lisicy.

Jest rok 1908, mała miejscowość pod Szanghajem. Siedmioletnia Jialing zostaje porzucona przez matkę na dziedzińcu niegdyś wspaniałej posiadłości. Kobieta prosi dziewczynkę by pod żadnym pozorem nie opuszczała tego miejsca. Kilka dni później pojawiają się nowi właściciele nieruchomości. Dzięki litości najstarszej kobiety z rodu Yangów, która liczy że zaskarbi sobie tym szacunek i łaskę Bogów, dziewczynka zostaje przyjęta na służbę.Szybko zaprzyjaźnia się z najstarszą córką Yangów, która zostaje jej najbliższą powierniczką. Cały czas nie traci wiary, że kiedyś uda jej się odszukać matkę.

Czy kiedykolwiek czuliście, że jesteście inni od swoich rówieśników? Ludzi ze swojego otoczenia? za grubi, za chudzi, za wysocy czy za niscy a może po prostu zbyt wrażliwi? Czy kiedykolwiek
czuliście się odrzuceni, wyalienowani? Jeśli tak to będzie wam łatwiej zrozumieć naszą główną bohaterkę, która poprzez swoją "inność" zmuszona była do życia na marginesie społeczeństwa. Chiny na początku XX wieku były krajem jednolitym etnicznie, bardzo konserwatywnym i z wielkimi tradycjami. Obcokrajowcy, przybysze z Zachodu byli akceptowani pod warunkiem, że wraz z nimi przychodziły wielkie pieniądze i władza. Pozostawiali oni po sobie nie tylko wspomnienia, wyśmienite cygara czy stylowe ubrania. Chiny stały się domem zazhong, niechcianych "mieszańców", Euroazjatów, ludzi skazanych przez własnych rodziców na życie w pogardzie. Jialing była zazhong. Wychowana została przez matkę prostytutkę, a mężczyzna którego nazywała wujkiem, okazał się zwykłym stręczycielem. Całe swoje siedmioletnie życie trzymana była w klatce, nigdy nie wyszła poza mury posiadłości. Nie poznała świata, nie zdawała sobie sprawy z tego że jest inna i jakie będzie mieć to konsekwencje w przyszłości. Zazhong miały tylko jedną przeszłość : zostać prostytutkami lub niewolnicami, które prędzej czy później trafiały do łóżek swoich panów. Często największym zmartwieniem matek ich matek było znalezienie swoim córkom bogatych mężczyzn, którzy wezmą je na utrzymanie, co sprawi, że nie skończą w burdelu. Jialing dopisało szczęście i trafiła do rodziny, która zajęła się jej wychowaniem i dołożyła starań by dziewczyna otrzymała wykształcenie. Jednak nawet po ukończeniu szkoły, jej status społeczny nadal pozostał taki sam. O wszystko musiała walczyć, nawet o własne dobre imię. Ta walka wzruszyła mnie do głębi. Współczułam Jialing, żałowałam że nie urodziła się sto lat później, klęłam na ludzką znieczulicę i obłudę i dziękowałam że świat się zmienił.

Chińczycy, dumni ze swojej kultury, od wieków niechętni byli do kontaktów z innymi cywilizacjami o czym może świadczyć chociażby Wielki Mur, budowla będąca uzewnętrznieniem polityki izolacji służącej oddzieleniu Chin od reszty świata. Początek XX wieku był okresem zawirowań politycznych i toczącej się wojny domowej. W 1908 roku, po śmierci cesarzowej Cixi, Chiny ogłoszono republiką. Na ulicach wybuchły walki pomiędzy rojalistami a armią państwową. Poszczególne prowincje przeszły pod nadzór wojskowych gubernatorów i niebezpiecznych lokalnych watażków. Klęski żywiołowe i marne zbiory stały się przyczyną epidemii głodu. Pozostali przy życiu chłopi żywili się chwastami, korą, robakami a nawet kamieniami.Właśnie w takich realiach osadzona jest fabuła naszej powieści. Muszę przyznać, że autorka zadała sobie trud i zapoznała się z historią geopolityczną Państwa Środka na początku XX wieku. Polityka stanowi tło całej powieści a nawet w pewnych momentach splata się z fabułą. Jednak czegoś mi tutaj zabrakło. Z jednej strony zostaje nam sprzedana wizja kraju nękanego klęskami żywiołowymi, gdzie głodni ludzie zmuszeni są do wyprzedawania własnego majątku za miskę ryżu, a z drugiej wydawało mi się, że autorka zamknęła mnie w enklawie dobrobytu i całkowicie skupiła się na osobie Jialing. Za mało było tutaj Chin. Tradycja, obyczaje, legendy i obrzędy owszem pojawiały się w powieści, jednak miałam wrażenie, że są bardziej ozdobnikami niż próbą narysowania spójnego tła. Paradoksalnie najbardziej "chińska" była tutaj postać lisicy, magicznego stworzenia szukającego oświecenia i bramy do nieśmiertelności. Zabrakło mi innych duchów, palonych kadzidełek, latających smoków i latawców. Dostałam Chiny bez egzotycznego kolorytu. Tak naprawdę fabuła tej powieści mogłaby się toczyć gdziekolwiek indziej na świecie i nadal byłoby wiarygodnie. Wydawnictwo Prószyński i S-ka uratowało całość piękną okładkę, na którą od czasu do czasu zerkałam, i mówiłam sobie : tak, Karolina czytamy o Szanghaju nie Koziej Wólce. 

Janie Chang, kanadyjska autorka, wychowała się w rodzinie gawędziarzy. Jak podaje portal lubimyczytać.pl dorastała słuchając opowieści o smokach, duchach i nieśmiertelnych. Tę pasję do świata duchowego, fantastycznego możemy znaleźć w jej powieściach. "Droga smoczych źródeł" jest pierwszą książką przetłumaczoną na język polski i mam nadzieję, że nie ostatnią. Choć zawiedziona jestem brakiem typowego chińskiego folkloru w powieści, to muszę przyznać że sam styl i język, którym posługuje się autorka zdecydowanie trafił w moje gusta. Jest z jednej strony prosty a z drugiej liryczny, opisowy i zwarty, magiczny i brutalnie naturalistyczny. Były tu momenty iście Baśniowe chociażby wzmianka o Święcie Srok, kiedy setki ptaków wzbijają się nad gwiazdy by zbudować most dla zakochanych. Były też momenty rodem z horroru, kiedy matki rodziły dzieci za płotami fabryk, martwe ciałka wkładały do jutowych worków i grzebały w piachu, by po kilkudziesięciu minutach wrócić do pracy. Właśnie takie momenty wyciskały łzy z moich oczu. Ostatnio czytałąm reportaż gdzie autorka podała dowody na to, że również dziś, w XXI wieku, w zamkniętych chińskich fabrykach, zdarza się kobietom rodzić dzieci na linii produkcyjnej. Fakt ten skłania nas ku przemyśleniom czy faktycznie tak wiele się zmieniło na przestrzeni ostatnich stu lat?

"Droga smoczych źródeł" to książka, której potencjał został wykorzystany do granic możliwości. Mamy tutaj miłość i nienawiść, morderstwo, zdradę, hańbę i oczyszczenie. Pokochałam ją za sporą dawkę mistycyzmu, którego mi dostarczyła, za wspaniałych bohaterów i niepokorną Lisicę. Książka Chang to wspaniała opowieść o dorastaniu młodej, wyalienowanej dziewczyny, która pragnie zrobić wszystko by odmienić swój z góry przesądzony los. To opowieść o miłości, obowiązku i dyskryminacji. Ważna i bardzo współczesna lektura. Polecam.


Tytuł : "Droga smoczych źródeł"
Autor : Janie Chang
Wydawnictwo : Prószyński i S-ka
Data wydania : 7 czerwca 2018
Liczba stron : 424
Tytuł oryginału : Dragon Spring Roads


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :
https://www.proszynski.pl/



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger