"Pchła" Anna Potyra

     Lubię jak kryminały, oprócz tego, że dostarczają mi rozrywki, odnoszą się do prawdziwych wydarzeń czy historii. Taka właśnie jest "Pchła" najnowsze dzieło Anny Potyry. Sięgając po tę książkę zastanawiałam się skąd kojarzę nazwisko autorki. Nie chciałam iść na łatwiznę i "googlować", postanowiłam poćwiczyć pamięć. Po kilku minutach przypomniałam sobie, że jest to autorka cyklu o Zuzi, który czytałam mojej starszej córce. Muszę przyznać iż ta informacja sprawiła, że moje zainteresowanie tą książką oraz jej twórczynią jeszcze bardziej wzrosło. Szukając kolejnych ciekawostek trafiłam na wywiad, w którym Potyra stwierdziła, że trudniejsze jest pisanie dla dzieci niż dla dorosłych. Moim zdaniem jest to święta prawda, a "Pchła" to udowodniła. Doświadczeni czytelnicy mają więcej cierpliwości i wyrozumiałości niż maluchy. Potrafią również docenić dobry pomysł i wydobyć z powieści to co najlepsze. W tym przypadku tych smaczków było naprawdę dużo a fakt, iż autorka cofnęła się aż do czasów Powstania Warszawskiego i jeszcze raz oddała hołd ofiarom tego zrywu, sprawił że lekturę tę czytało się z wypiekami na policzkach i łzami w oczach.

Wigilia Bożego Narodzenia. Ulice Warszawy pustoszeją, mieszkańcy zaszywają się w zaciszu swych domów, by zasiąść przy świątecznych stołach. Jednak nie wszyscy. Adam Lorenz, komisarz Wydziału Zabójstw, dostaje wezwanie. W jednym z mieszkań zostaje zastrzelony młody mężczyzna. Miejsce zbrodni nie przypomina niczego, z czym Lorenz spotkał się podczas wieloletniej pracy w policji. Morderstwo wydaje się bardzo szczegółowo zaplanowane. Nie ma żadnych śladów. Nie ma podejrzanych. Nie ma motywu. Jedynym punktem zaczepienia jest stara fotografia pozostawiona przez zabójcę.

Nie trzeba być Warszawiakiem by wiedzieć jak się zaczęło, jak przebiegało i jakie miało konsekwencje, Powstanie Warszawskie. Każdy Polak ma obowiązek znać tę datę, obchodzić rocznice i po prostu pamiętać. Właśnie ta pamięć jest wyznacznikiem naszej tożsamości narodowej. W 1944 roku, w przeciągu kilku dni zamordowanych zostało kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Niemieckie kule nie oszczędzały nikogo. W masowych egzekucjach ginęli wojskowi i cywile, dorośli i dzieci, kobiety i mężczyźni, kalecy i ci, w pełni sił. Jako Warszawianka poznałam mnóstwo historii i wspomnień z tego okresu. Czytałam pamiętniki jedynych ocalałych, dla których uniknięcie kuli, było wyrokiem a nie łutem szczęścia. Nocami i dniami po okaleczonej bombami Warszawie snuli się ludzie, którzy stracili wszystko : domy, rodzinę, przyjaciół. Stolica Polski stała się miastem duchów. Muszę przyznać, iż Anna Potyra odrobiła lekcję historii. Z początku troszkę się obawiałam, iż temat ten ją przerośnie, że nie potraktuje go z wymaganą powagą i wykorzysta jedynie jako środek do celu. Okazało się, że moje obawy były bezpodstawne. Autorce z całą brutalnością i szczerością udało się przedstawić wojenny horror. Już w pierwszym rozdziale młoda pisarka udowadnia nam, że nie boi się szokować swoich czytelników. To właśnie na pierwszych stronach jesteśmy świadkami masowej egzekucji jednej z warszawskich rodzin. Giną zarówno rodzice, jak i dzieci, wszyscy mieszkańcy kamienicy. Byłam zszokowana. Temat śmierci dzieci jest często pomijany przez autorów, traktowany po macoszemu. Przyzwyczailiśmy się, że maluchy nie giną. Mogą chorować, powoli odchodzić, ale zawsze muszą dostać szansę by się pożegnać. Anna Potyra nie ma skrupułów i z zimną krwią zabija niewinnych. Pokazuje nam, bez owijania w bawełnę, czym tak naprawdę była wojna. Tutaj muszę zwrócić uwagę na niezwykle adekwatny tytuł książki : "Pchła". Właśnie do roli tego owada sprowadzeni są bohaterowie tej książki. Naziści traktowali nas jak wszy, które trzeba zgnieść między palcami i wyrzucić na śmietnik historii. Czytając tę powieść zaczęłam się zastanawiać nad wartością życia ludzkiego. Jakim cudem jeden człowiek był w stanie stworzyć tak chorą ideologię i do tego nabrać na nią setki tysięcy, czy nawet miliony ludzkich istnień? Jak można było wmówić żołnierzom i obywatelem, że Polacy, Żydzi, Cygani to nie ludzie lecz zwierzęta, śmieci, pasożyty? Na samym początku książki cieszyłam się, że ktoś zamierza się zemścić za to co się stało, za to jak ucierpiała Warszawa i Polska. Tak, dobrze myślicie, sympatyzowałam z mordercą, wierząc w to, że jego działania trafią w katów. Okazało się jednak, że jego motywy były inne, bardziej ideologiczne, zagmatwane. Książka ta zdecydowanie ma drugie dno i więcej do przekazania niż sądziłam na samym początku. Nie tylko rozlicza nas z historii lecz jest również lekcją na temat ekonomii i konsumpcjonizmu oraz dzisiejszej kondycji gatunku ludzkiego. 

Głównym bohaterem książki jest komisarz Lorenz, pracujący w jednej z warszawskich komend. Lorenz to człowiek ze smutną, tragiczną przeszłością, którą autorka odkrywa przed nami kawałek po kawałku. Wiemy, że mężczyzna stracił żonę i córkę i od tego czasu cały swój czas poświęca pracy. Nie śpi, nie bawi się, nie chodzi z kolegami na piwo, nie obchodzi świąt. Pracuje, analizuje, boksuje. Robi wszystko byle tylko zapomnieć, jednak wspomnienia nie chcą odejść. Komisarz jest zdesperowany, systematyczny, inteligentny, momentami nieco porywczy, jednak czytelnik ma wrażenie, że Potyra stworzyła policjanta, który jest niemalże idealny. Właśnie takich stróżów prawa chcielibyśmy widzieć na naszych polskich ulicach. 
Jednak jak wiadomo nawet najlepszy śledczy nie jest w stanie zbyt dużo zrobić sam. Do rozwikłania zagadki potrzeba jest zgrana i doświadczona grupa i z taka właśnie współpracuje Lorenz. Niestety nie mam czasu wymienić wszystkich z nazwiska, choć jak najbardziej na to zasługują, jednak wierzcie mi, iż ekipa jest jak najbardziej przednia. Spotkamy tutaj techników, profilerów, psychologów, zwykłych policjantów z drogówki czy prokuratora z manią wielkości. 
Jeśli chodzi o samą fabułę to również jest ciekawie. Akcja rozpoczyna się od zabójstwa pana młodego w przeddzień ślubu. Ciało mężczyzny zostaje ozdobione białymi różami. Morderca robi zdjęcie i wysyła je do narzeczonej ofiary. Kilka dni później dochodzi do kolejnej zbrodni. Tym razem ofiarami są członkowie jednej z warszawskich rodzin. Ginie ojciec i dwójka małych dzieci, matka z ciężkimi obrażeniami trafia do szpitala. Jak widzicie dzieje się naprawdę sporo, a nawet nie doszliśmy jeszcze do połowy książki. Muszę przyznać iż rozwiązanie zagadki kim jest morderca i co go motywuje, było dla mnie trudne. Autorka miała pomysł i wykorzystała go do granic możliwości. 
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż "Pchła" jest wstępem do większej całości, pierwszym tomem cyklu. Pozostało tyle rzeczy do odkrycia na temat naszych bohaterów, że aż ciężko uwierzyć w to, że autorka nie skorzysta z potencjału, który sama sobie stworzyła. 

Anna Potyra pisze nieco podobnym stylem do Remigiusza Mroza. Zdania są krótkie i dynamiczne, liczba dialogów zdecydowanie przewyższa ilość opisów, a akcja posuwa się do przodu w szybkim i równomiernym tempie. "Pchła" to jedna z tych książek od których bardzo ciężko jest się oderwać. Czytelnik sobie obiecuje, że doczyta do końca akapitu i zrobi sobie przerwę a okazuje się, że zakończenie rozdziału jest tak wielkim cliffhangerem, że nie można nie przerzucić kolejnej strony, by dowiedzieć się więcej. Potyra cały czas trzymała mnie w napięciu i zręcznie podsycała moje zainteresowanie. Było tutaj wszystko to, czego oczekuję po dobrym kryminale : morderstwo, rzeka krwi, brutalność, suspens, pościg a nawet trochę sexu, choć akurat ten wątek jest mało wyeksponowany, co działa na korzyść tej książki. Jednak jeśli myślicie, iż jest to lektura lekka łatwa i przyjemna to muszę was zawieść. Niesie ona tak ogromny ładunek emocjonalny, opowiada tak wiele historii, które mogły, a najpewniej wydarzyły się w przeszłości, że nie można potraktować tej książki jako zwykłego kryminału czy fikcji literackiej. Czuć tutaj echa II Wojny Światowej, Powstania Warszawskiego, czasów ludobójstwa i okropnej dziejowej niesprawiedliwości. 

Cieszę się, że miałam okazję zapoznać się z tym tytułem. Myślę, że pozostanie on w mojej pamięci na długo, być może na zawsze, jak dziesiątki historii opowiadanych mi przez moją babcię. Zapewne każdy z was ma w swojej rodzinie kogoś kto jeszcze "pamięta". A jeśli nie macie to jeszcze bardziej powinniście docenić tę książkę, gdyż przybliży wam ona przeszłość. "Pchła" to powieść o niesprawiedliwości, chorej ideologii, okrucieństwie i wojnie, powieść której autorka nie boi się używać mocnych słów i szokować krwawymi opisami kaźni. To książka, w której umierają dzieci i choć to trudny temat to nie bójmy się o nim rozmawiać. Świat zbyt długo już milczał nad tym okrucieństwem. Polecam. 


Tytuł : "Pchła"
Autor : Anna Potyra
Wydawnictwo : Zysk i S-ka
Data wydania : 9 lipca 2019
Liczba stron : 350



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :  




 
 
 
 
            Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym :


http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2019/01/olimpiada-czytelnicza-2019-zapisy.html

2 komentarze:

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger