"O jeden krok za daleko" Agata Suchocka

 Jak miałam kilka lat bardzo lubiłam pływać. Tata zapisał mnie do szkółki, gdzie pod czujnym okiem trenera rozwijałam swoje umiejętności. Niestety pewnego mroźnego dnia, przechodząc przez kładkę nad ulicą poślizgnęłam się i upadłam tak niefortunnie, że  moje ramię zaklinowało się pomiędzy szczebelkami. Wybity bark udało się nastawić, jednak pęknięta kość zrastała się miesiącami. Choć nadal odwiedzałam basem, tak kariera wielkiej pływaczki stała się nieosiągalna. Będąc nastolatka z kolei pokochałam bieganie. Miałam najlepsze osiągi w całej szkole. Kolejny raz dołączyłam do klubu by tan ciężko pracować nad jeszcze lepszymi wynikami. Niestety... kolejna kontuzja pozbawiła mnie marzeń na karierę sportowca. Jednak się nie załamałam. Zamiast usiąść i płakać poszukałam sobie innego hobby, którym okazało się pisanie . I choć nie zostałam sławną dziennikarką czy też nagradzaną pisarką, tak jestem w życiu szczęśliwa. Jednak nie każdemu udaje się ten stan szczęśliwości osiągnąć. Niektórzy po pierwszym potknięciu się poddają. I co wtedy? Wtedy świat się kończy. Właśnie to spotkało bohaterkę naszej książki, która choć podobna do mnie, poszła zupełnie inną drogą... pełną smutku, rozpaczy i zwątpienia.  

 

 Ada jest matką dorastającej córki, zmagającą się z alkoholizmem i wypadkiem, który zdruzgotał jej karierę amazonki i prywatne życie. Egzystująca w enklawie blokowiska na odludziu, nie potrafi uzdrowić swoich relacji z matką i córką.
Robert jest „mężczyzną z przeszłością”, skrywającym bolesną tajemnicę, próbującym odkupić winy, którymi sam siebie obarczył. Usiłuje dźwignąć do dawnej świetności podupadającą stadninę.
Niegdyś oboje kochali konie… Dlaczego to się zmieniło i jak do tego doszło?



"O jeden krok za daleko" to książka nie jednego, lecz kilku bohaterów, z których każdy przeżywa swój osobisty dramat. Poznajemy tutaj Adę, która po wypadku straciła sens życia. Postać ta, choć bardzo jej współczułam i poniekąd rozumiałam, niestety nie wzbudziła mojej sympatii. To co cenię sobie w ludziach to wytrwałość, ambicja i determinacja. Nasze życie jest za krótkie byśmy  je zmarnowali a Ada robi wszystko by tak się stało. Dla niej świat się skończył wtedy, kiedy skończyła się jej jeździecka kariera. Po wypadku już nic nie było ważne, ani mąż, ani dziecko, przyjaciele czy inne małe życiowe przyjemności. Podobnie jak duża część ludzi po przejściu kryzysu lub załamania nerwowego, tak i ona sięgnęła po alkohol by utopić w nim swoje smutki. Kobieta znalazła się na równi pochyłej do całkowitego upadku. Straciła chęć do życia, szczęście i stała się bladą kopią samej siebie. Wybaczcie, ale nie lubię takich bohaterów, zdecydowanie bardziej przemawiają do mnie heroiny, które po trupach dążą do celu. Ada sprawiła, że po prostu "mi się odechciało", wyssała ze mnie energię życiową, sprawiła że ze szczęśliwej i uśmiechniętej kobiety stałam się smutnym zombie. Choć mi się to nie podobało, tak muszę przyznać iż autorka odwaliła kawał dobrej roboty. Nie każdy umie w taki sposób wpłynąć na czytelnika, tak manipulować jego uczuciami. Agata Suchocka jest mistrzynią w swoim fachu. Wszyscy jej bohaterowie, i Ci których polubiłam i Ci których nie udało mi się obdarzyć sympatią, w jakiś sposób na mnie podziałali, byłam w stanie się z nimi utożsamić. Weźmy pod lupę chociażby Roberta. Jest to najbardziej tajemnicza i intrygująca postać w całej książce. Od samego początku czujemy, że człowiek ten ma tak zwaną przeszłość, jednak jest ona przed nami ukryta. Od samego początku wydawało mi się, że Robert czegoś żałuje, że jakieś wydarzenie z przeszłości spędza mu sen z powiek. Jak tylko się dowiedział o możliwości kupna podupadającej stadniny, nie wahał się, tylko wyłożył pieniądze na stół. Moim zdaniem ratując konie , chciał odkupić swoje winy i jednocześnie uratować samego siebie. Pokochałam tę postać i w miarę jak zaczęłam odkrywać jej tajemnice jeszcze bardziej się z nią zżyłam. Choć może wam się wydawać, że problemy naszych bohaterów są rodem z opery mydlanej czy "Trudnych spraw" (co zresztą jest prawdą) to sposób w jaki autorka o nich napisała dalece odbiega od lekkiej prozy dla znudzonych gospodyń domowych. Książka jest nie tylko świetną powieścią obyczajową lecz udanym studium psychologicznym.Problemy które dotykają naszych bohaterów nie są potraktowane po macoszemu lecz szczegółowo analizowane. Nawet poboczni bohaterowie, tacy jak córka Ady, dostają szansę na to żeby się wypowiedzieć. Zresztą wątek tej postaci jest niezwykle ważny i poruszający. 

"O jeden krok za daleko" porusza wiele ważnych i niezwykle współczesnych problemów, które nękają dzisiejsze społeczeństwo. Nie jest tajemnicą, że coraz więcej osób sięga po używki. Dorośli ludzie nie są w stanie poradzić sobie z tempem życia, presją, kryzysem bez wspomagaczy, które są coraz łatwiej dostępne. Dziś praktycznie każdy lekarz (nawet weterynarz) może nam przepisać tabletki : te na ból głowy, na problemy z zasypianiem, na nerwy i niekoniecznie uprzedzi nas o skutkach ubocznych. Środki takie, szczególnie w połączeniu z alkoholem, mogą sprawić że człowiek stanie się żywym trupem, który budzi się tylko po to, by wziąć kolejną dozę. By wyrwać się z tego błędnego koła potrzeba silnego bodźca. Dla Ady był nim Robert, przystojny mężczyzna z "przeszłością". Zawsze jak czytam książki oparte na podobnym schemacie to robi mi się przykro. Dlaczego to zawsze facet, ma nas wydobyć z dołka? Ciągle się temu dziwię, choć taka jest nie tylko fikcja literacka lecz i rzeczywistość. Ale ciągle zadawałam sobie pytania dlaczego Ada nie potrafiła się zmienić dla własnej córki, która by zrobiła dla niej wszystko? Albo dla matki, która przyjęła ją pod własny dach? I z drugiej strony dlaczego one nie zrobiły wszystkiego by ją zmotywować? Dlaczego nie kopnęły jej w tyłek, szarpnęły za włosy i kazały się obudzić? Czyżby wszyscy w tej książce się poddali i czekali na cud , którym okazał się Robert?

Choć cała powieść utrzymana jest w smutnym, bolesnym a momentami nawet beznadziejnym tonie, tak zbliżając się ku końcowi autorka ofiarowuje nam nadzieję. Jak przystało na książkę obyczajową o zabarwieniu romantycznym, akcja rozgrywa się powoli, bez większych zwrotów czy punktów kulminacyjnych. Tutaj nie są ważne wydarzenia lecz to co rozgrywa się w głowach bohaterów. A jest tego naprawdę sporo. Myślę, że nie znajdzie się taki czytelnik, któremu powieść ta się znudzi, jest bowiem tak napełniona emocjami, że w pewien sposób działa na naszą podświadomość. Ja koniecznie chciałam się dowiedzieć jaki będzie finał. Czy wszystko się dobrze skończy? Czy Ada przestanie być zapatrzoną w siebie, zgorzkniałą egoistką, otrząśnie się i zobaczy że "jej mały świat", jej rodzina, czeka na jej powrót. 


"O jeden krok za daleko " nie była pierwszą książką Agaty Suchockiej którą przeczytałam. Jakiś czas temu w moje ręce wpadła "Woła mnie ciemność" na poły erotyczna powieść o wampirach. Muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem talentu i wszechstronności autorki. Nie każdy jest w stanie przerzucić się z literatury fantasy na psychologiczne powieści obyczajowe, bez straty dla gatunku. Tym razem się udało i wyszło fantastycznie. Dostałam powieść od której nie sposób się oderwać i której bohaterowie są tak prawdziwi, że aż można ich znielubić. Zdecydowanie polecam. 



Tytuł : "O jeden krok za daleko"

Autor : Agata Suchocka

Wydawnictwo : Replika

Data wydania : 23 czerwca 2020

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :


https://replika.eu/

 

 


1 komentarz:

  1. Brzmi ciekawie, chętnie sięgnę po tę książkę w wolnej chwili. ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger