"Intrygi" Mercedes Lackey

     Powieści Mercedes Lackey towarzyszyły mi praktycznie od zawsze. Jako wielka fanka literatury fantasy, uważam że świat Valdemaru to miejsce, spełniające się w roli azylu, dla tych którzy poszukują powieści łatwych i przyjemnych, z zakończeniem które wpasowuje się idealnie w pojęcie "comfort zone". Typowa odskocznia od rzeczywistości, która nie wymagając od czytelnika zbytniego zaangażowania, daje świetną rozrywkę. Liczyłam na to, że po latach , które minęły od mojego ostatniego spotkania z autorką (dwa tomy Kronik Kolegium przeczytałam w tym samym czasie), kolejny raz przeniesiona zostanę w znajomy, choć nieco zmodyfikowany świat. Niestety troszkę się zawiodłam. Co prawda pierwszy tom przyniósł mi dużo świetnej rozrywki jednak drugi był wyraźnie pisany na siłę. Coś poszło potwornie nie tak i zastanawiam się co sprawiło, że autorka wpadła w tak zwaną pułapkę drugiego tomu jako wypełniacza czasu. 

Nastoletni Mags już ponad rok szkoli się na Herolda. Jak każdy z nich odkrywa magiczny talent jakim został obdarzony a jest nim dar telepatii. W tym samym czasie w mieście zjawiają się cudzoziemscy podróżni, którzy rozpoznają chłopca. Mags staje się podejrzanym. Kolejny raz zadaje sobie pytanie kim są jego rodzice i on sam. W trakcie poszukiwań swoich korzeni natrafia na pewną wskazówkę,jednak nie pokrywa się ona z rzeczywistością. Czy chłopcu uda się udowodnić swoją lojalność wobec króla, zanim ten uzna go za zdrajcę?

Mercedes Lackey to autorka kilkudziesięciu książek fantasy z których, i tutaj się pochwalę, przeczytałam niemalże wszystkie. Na wstępie zaznaczę, że jest to literatura skierowana dla młodszych czytelników, wielbicieli Eragona czy małego czarodzieja z blizną. Choć od czasu mojego spotkania z ostatnią książką, której akcja toczy się w świecie Valdemaru, mineło kilka dobrych lat, to doskonale zapamiętałam ten cudowny świat heroldów i czarodziejskich koni. Tym większe było moje zdziwienie, kiedy czytając "Intrygi" natrafiałam na rzeczy zupełnie nie pasujące do stworzonego przez autorkę realmu. Po pierwsze tom ten wydaje się być pisany na siłę. Jak by wydawca zmusił autorkę do stworzenia kolejnej trylogii a ona zupełnie nie miała na to materiału. Fabuła jest pozbawiona solidnych fundamentów a sama historia mogłaby być dodatkiem do tomu pierwszego a nie odrębną częścią. Za dużo tutaj dziecięcej psychologii a za mało fantasy. Spora część recenzentów, przyrównuje tę książkę do Harrego Pottera i z niesmakiem muszę przyznać, że mają rację. A przecież to Valdemar powinien służyć przykładem  a nie na odwrót. Mags, podobnie jak czarodziej z powieści Rowling, jest sierotą. Podobnie jak on został naznaczony, a jego działania mają mieć znaczący wpływ na losy całego świata. I gra w Kirball. Grę, która jest nowością w świecie, który myślałam że znam jak własną kieszeń. Quiddich, Kirbal, podobieństwo słychać nawet w samym brzmieniu tych słów. Jak to się stało, że spędzając czas z bohaterami poprzednich trylogii ani razu nie pojawiła się wzmianka o tym sporcie? Co skłoniło autorkę do podjęcia tego tematu? W moim odczuciu był on zupełnie niepotrzebny i mało znaczący pod kątem fabularnym a jedyne co zrobił to naraził "Intrygi" na falę krytyki ze strony czytelników. 

Sięgając po "Intrygi" spodziewałam się tak zwanej książki "przejściowej", w której autorka skupi się na momencie zmiany formy nauczania Heroldów z zajęć indywidualnych na lekcje grupowe (kolejne odniesienie do Harrego Pottera). Niestety temat ten został jedynie poruszony a nie wyeksploatowany. "Szkoła" Magsa to miejsce pełne dziecięcej dramy i tworzących się koterii. Jeśli czytaliście cykl "Dziedzictwo" Christi Daugherty to będziecie wiedzieli o co chodzi. Umieszczając naszego głównego bohatera w tak wrogim otoczeni autorka sprawiła, że nastąpiło coś, przez Amerykanów nazywane, efektem Mary Sue. Mags nabrał wszystkich możliwych cech, które charakteryzują "dobre postaci". Został przecukrzony, wyidealizowany. Podobnie jak postać z powieści Pauli Smith z 1973 roku, nasz bohater, dokonuje rzeczy niemożliwych a jego życzenia spełniają się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W pewnym momencie czułam, że tracę z nim więź. Bo czyż przyjemnością jest kibicowanie postaciom, gdy wiemy że wszystkie ich działania zostaną zakończone sukcesem? I to takim wielkim, z pompą. Że dokonają rzeczy, do których nie mają predyspozycji, odpowiednich narzędzi, ani nawet doświadczenia? Nie bardzo. Rozumiem, że obracamy się w świecie fantasy, jednak nawet tutaj wypadałoby zachować choć pozory realności.

Kolejną rzeczą, która sprawiła, że szeroko otworzyłam oczy, był sposób w jaki zarówno przyjaciele, jak i najbliższe otoczenie, w tym nauczyciele i Heroldzi, potraktowali Magsa. Ilość dramy i nienawiści, jaka przetoczyła się falami przez tę książę jest wprost zatrważająca. Bez praktycznie żadnego powodu chłopak stał się celem ataków ze strony zarówno najbliższych jak i całkowicie obcych osób. Został wyalienowany i napiętnowany, co doprowadziło go do myśli samobójczych. Tak, MYŚLI SAMOBÓJCZYCH!!! Przyznajcie szczerze, czy w jakiejkolwiek, czytanej przez was książce fantasy, spotkaliście się z takim tematem? Tak ciężkim i poważnym? Przecież po gatunek ten sięgamy mając nadzieję, na oderwanie się od rzeczywistości i własnych problemów, niekoniecznie po to by przejmować się cudzymi. Moim zdaniem wydawnictwo powinno ostrzec czytelników (szczególnie tych młodszych), że książka ta zawiera takie treści. 
Najbardziej zaskoczona byłam zachowaniem Beara, który mianował się najbliższym przyjacielem Magsa. I to właśnie on najbardziej kopał leżącego. Dlaczego, osoba, której nasz bohater, uratował życie, potrafiła wbić mu nóż w plecy? Tylko z tego powodu, że chłopcu nie udało się wpłynąć na rodzinę Beara, która szantażowała go powrotem do domu. Również zachowanie Leny było dziecinne i irytujące. Owszem sytuacja w jej rodzinie była napięta, jednak idealizowanie ojca, który miał ją gdzieś było po prostu żenujące. Jednak to byli tylko nastolatkowie, więc ich pewne zachowania po prostu można wybaczyć. A co z resztą? Co z dorosłymi ludźmi, którzy również brali udział w nagonce na Magsa? Czemu odwrócili się od swojego ucznia? Takie rzeczy nie zdarzały się w poprzednich częściach, więc uwierzenie w całą intrygę, było dla mnie trudne. 

Sięgnę po ostatnią część trylogii i zrobię to z dwóch powodów. Po pierwsze muszę domknąć całość, szczególnie że ciekawi mnie jakie będzie zakończenie całego cyklu, a po drugie autorka nadal ma u mnie kredyt zaufania, który został nadszarpnięty tylko odrobinkę. Wierzę, że część trzecia okaże się tak dobra jak pierwsza, a o tym epizodzie szybko zapomnę. Wszystkim wielbicielom fantasy gorąco polecam twórczość Mercedes Lackey, jednak bardziej na tym skorzystacie gdy zaczniecie czytanie od początku serii o Valdemarze. Późniejsze tomy są już raczej dla weteranów.


Tytuł : 'Intrygi"
Autor : Mercedes Lackey
Wydawnictwo : Zysk i S-ka
Data wydania : 20 sierpnia 2018
Tytuł oryginału : Intrigues



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie zapraszam wydawnictwu :
http://www.zysk.com.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger