"Bez opamiętania" Tina Mouneimné Van Roeyen

     Tina Mouneimné Van Roeyen to osoba wybitnie utalentowana i choć "Bez opamiętania" jest jej beletrystycznym debiutem literackim (autorka do tej pory zajmowała się literaturą naukową) to nie macie się czego obawiać, jest to debiut na najwyższym, światowym poziomie. Książek o złamanych sercach, zdradach czy rozwodach na polskim rynku wydawniczym jest bez liku. Ciężko tutaj o oryginalność. Muszę się wam przyznać, że dość mam płaczliwych, przesiąkniętych zapachem szarlotki, powieści obyczajowych, gdzie czterdziestoletnie kury domowe wylewają żale nad mężem, który wybrał młodszą, kochankiem który odszedł czy przyjaciółką, która zdradziła. Chciałam się dowiedzieć co się dzieje w wielkim świecie, jak z problemami natury sercowej radzą sobie wykształcone europejki, które pod ręką nie mają tabunów babć, cioć i innych psiapsiółek od serniczka i miętowej herbatki. Miałam ochotę na literaturę bez kapci, taką na szpilkach. I właśnie to dostałam. 

Bohaterka naszej powieści ciężko przeżyła rozwód z mężem, z którym spędziła jedne z najlepszych lat swojego życia. Na początku była rozpacz i niedowierzanie, potem faza wyparcia, by na końcu kobieta wzięła sprawy swoje ręce i zaczęła życie od nowa. W tej niewielkich rozmiarów książce nasza protagonistka szuka recepty na szczęście i dobre życie. Poznaje smak przygody, podróżuje, poznaje coraz to nowych ludzi. Nie poddaje się w drodze do nowej, lepszej i pełniejszej egzystencji. 

"Bez opamiętania" jest książką mądrą, napisaną przez mądrą autorkę i opowiadająca historię mądrej bohaterki. Już na pierwszy rzut oka widać, że mamy do czynienia z osobą, która dopiero po rozwodzie zdała sobie sprawę, że  dotychczas żyła w konformistycznej klatce osadzonej w skomercjalizowanym świecie. Podróżując w głąb umysłu bohaterki mamy wrażenie, że to właśnie w naszej obecności opadły jej klapki z oczu i ujrzała rzeczywistość wraz ze swoimi wadami i zaletami. Kiedy wraz z mężem powoli zamieniała się w "homo kanapus" rodem z produkcji Polsatu "Świat według kiepskich", świat i ludzie przechodzili nieustającą metamorfozę. Przegapiła moment, kiedy media społecznościowe z nośnika ważnych informacji i ciekawostek, zmieniły się w promocyjną tablicę informacyjną, klaser ze zdjęciami śliniących się bobasów i ich kupek, oraz fikcyjnych kont dawno zapomnianych szkolnych bohaterów, którzy zamiast w sławę obrastają w tłuszcz. Staliśmy się za bardzo facebookowi, instagramowi, tweeterowi. Interesują nas plotki, jak ta o lekarzu co mając raka spłodził dziecko dwóm lesbijkom, kolorowe magazyny i równie kolorowe programy o celebrytach. Zamiast mózgu zaczęliśmy używać oczu. Pochłonęło nas morze konsumpcjonizmu, tylko nikt nie dał nam koła ratunkowego. Autorka zwraca uwagę na fakt, że dziś już nikt nie sprawia sobie drobnych przyjemności, wszystko ma swój cel. Nawet wyjście do spa ma sprawić, że będziemy ładniejsi, jędrniejsi, szczęśliwsi. Jak kupujemy książkę to znajomi zamiast spytać o czym była, lub czy nam się podobała, pytają czy złapaliśmy ją w promocji. Przechodząc z jednego końca centrum handlowego na drugie, uzbieramy całą kieszeń ulotek reklamowych. Nasze życie zmieniło się w ciągłą pogoń za dobrami doczesnymi. Zastanówcie się, z czym wam się kojarzą święta, i okres tuż przed nimi? Czy będzie to religijna zaduma, zapach kadzidła i kolędy, czy może pogoń za prezentami, kredyty gotówkowe by sprawić radość najbliższym i "Kevin sam w domu"? My, czytelnicy, to wszystko wiemy. W końcu żyjemy w tym świecie, obcujemy z nim. Nasza bohaterka dopiero go dostrzega. I obraz ten wywołuje w niej smutek. Żałuje nie tego, w jakim kierunku poszła cywilizacja tylko tego, że praktycznie nie ma już alternatywy na inne życie. Choć w głębi serca odrzuca dzisiejsze ideały, to wie, że musi się do nich dostosować. Mieszka więc w designerskim mieszkaniu, poddaje się peelingowi kawitacyjnemu, choć nie wie z czym to się je, odwiedza mode kawiarnie i restauracje i jednocześnie pozostaje sobą.

Po rozwodzie nasza bohaterka zdała sobie sprawę, że świat nie ogranicza się do jednego miasta ani nawet jednego kraju. Odkryła w sobie pasję do podróży. Afryka, Ameryka Południowa, Indie, które pokochała, to miejsca do których wracała wielokrotnie. Opisy tych podróży były tak realistyczne, że sama zapragnęłam wziąć plecak i wyruszyć w drogę. Nie były to typowe wakacje dzisiejszych dorobkiewiczów, którzy rozwalają cielska na brzegu basenu i z drinkiem w ręku patrzą w ekrany smartfonów. Nasza bohaterka podróżowała bez makijażu, bez znajomości języka, często nie wiedząc gdzie będzie nocować ani co jeść. Były to typowe spontany wypełnione rozmowami z przypadkowymi ludźmi i lekturą książek. W końcu udało jej się rozwinąć skrzydła i spełniać na wielu frontach. Wyjazd na Islandię w ramach wolontariatu, obrona pracy doktorskiej, kurs języka portugalskiego, to tylko niektóre z przykładów aktywności naszej bohaterki. Zdała sobie sprawę, że jej życie przed rozwodem było gnuśne i asekuranckie. Teraz dzięki terapii psychologicznej oraz rodzinie i przyjaciołom wygrała na nowo swoje życie. 
Co uwielbiałam w naszej bohaterce to jej niezwykły intelekt, zdolność analizy oraz sarkazm. Wyobraźcie sobie wszystkie cechy, które nie pasują do kobiet, pomóżcie je razy dwa, i upchnijcie w kobiece ciało. Taka właśnie jest nasza protagonistka. Totalne przeciwieństwo typowej "matki polki, wyzwolona, wulgarna, oczytana i twardo stąpająca po ziemi. Nie boi się przyznać, że nie lubi dzieci, za to marzy o szybkim sexie, nie umie rozpalić ogniska rodzinnego, za to fascynują i podniecają ją zupełnie obcy ludzie. Muszę przyznać, że jest to jedna z bardziej wyrazistych, fikcyjnych postaci kobiecych jakie dane mi było poznać. Ktoś, z kim mogę się utożsamiać. 

"Im fasada piękniejsza, tym dramaty większe", zdanie to jest jednym z wielu pięknych cytatów, którymi jest napakowana książka. Autorka zadaje czytelnikowi wiele pytań, zmusza go do zastanowienia i prowokuje do dyskusji. Kim jesteśmy? Co nas motywuje? Co sprawia, że jesteśmy szczęśliwi?





https://sztukater.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger