"Kołysanka z Auschwitz" Mario Escobar

     Romowie (w języku niemieckim Zigeuner, jak określano ich w oficjalnej dokumentacji niemieckiej tego okresu) uznani zostali przez nazistów niemieckich za wrogów III Rzeszy w związku z tym skazano ich na izolację i zagładę. W wyniku tej decyzji, w Auschwitz-Birkenau, na odcinku BIIe, utworzono familijny obóz cygański nazwany Zigeunerlager (obóz cygański), który istniał przez 17 miesięcy. Przez 17 miesięcy naziści umieścili w nim tysiące skazanych, tysiące niewinnych ludzi, tysiące smutnych historii. Przyszedł czas byśmy poznali jedną z nich, opowieść o Helene Hanneman, Niemce która pozwoliła zamknąć się w obozie, by ratować rodzinę. O tej książce  można powiedzieć wiele, że jest kiepsko napisana, nie wyzwala w czytelniku emocji, przedstawia naiwny obraz świata, jednak jest pewna rzecz, która sprawia, że koniecznie musimy  ją przeczytać. Otóż powieść Escobara niesie ważne przesłanie : przesłanie miłości. Otwórzmy więc serca i bierzmy się do lektury. 

Niemcy, 1943 rok. Helene Hannemann budzi swoje dzieci, aby zaczęły szykować się do szkoły. Jej mąż Johann niedawno stracił pracę i nie ma szans na nową ze względu na swoje romskie pochodzenie. Jednak zanim rodzina Hannemann rozpocznie kolejny dzień, ich codzienność przerywają mundurowi wysłani przez SS.Johann razem z pięciorgiem dzieci mają zostać zesłani do Auschwitz, ponieważ w ich żyłach płynie romska krew. Helene jest czystej krwi Niemką i może zostać, a mimo to dobrowolnie postanawia opuścić dom razem z najbliższymi. Wszyscy trafiają do nazistowskiego obozu koncentracyjnego.

Historii o Auschwitz jest wiele, tysiące spłonęły w krematoryjnych piecach. Ci, którym udało się przetrwać zagładę, są żywym świadectwem na to, że to ludzi powinniśmy się obawiać, nie Boga czy natury. Będąc jeszcze w szkole średniej, miałam okazję poznać bardzo interesującą osobę, Panią Irenkę, nauczycielkę i prawniczkę, staruszkę której udało się "przeżyć" Auschwitz. To właśnie ona, wraz z kilkoma innymi więźniarkami, założyły obozowe "radio". Może wam się to wydawać kuriozalne, jednak wierzcie mi, "szeptane" radio działało, były w nim audycje na żywo, orkiestra i eventy muzyczne. Jeśli myślicie, że obozy koncentracyjne, były miejscem gdzie zapomniano o kulturze i sztuce to się mylicie. One nigdy nie zginą. Czytając "Kołysankę z Auschwitz" zastanawiałam się czy moja Pani Irena, kiedykolwiek spotkała Helene Hannemann, czy ich drogi się spotkały? W końcu obie robiły coś dobrego, niosły światełko nadziei, w czasach kiedy świat już się poddał. 
Myśląc o Auschwitz przed oczami stają nam obrazy komór gazowych, setek porzuconych bucików, tony ściętych włosów. Kiedy pierwszy raz odwiedziłam muzeum w Oświęcimiu, oglądając ekspozycje, zaniemówiłam. Spodziewałam się wszystkiego, płaczu, złości, wściekłości, żalu, a poczułam wielką, bezbrzeżną pustkę. Długo nie mogłam się otrząsnąć. Okazuje się, że takie doświadczenia ma za sobą wielu ludzi. Dymy z kominów, bezimienne groby i tysiące krzyży, są pierwszą rzeczą, która przychodzi nam na myśl, kiedy wspominamy Auschwitz. Cieszę się, że Escobar napisał tę książkę i przypomniał nam, że to nie śmierć, morderstwo i zbrodnia, były najważniejsze, tylko ludzie których dotyczyły. Ludzi, którzy pomimo zamknięcia, pomimo wiedzy o tym co ich czeka, starali się zbudować w miarę normalny świat za murami. 
Wyobraźcie sobie młodą kobietę, matkę 5 dzieci, która decyduje się opuścić swój dom rodzinny, i wraz z najbliższymi daje się zamknąć w obozie koncentracyjnym. Nie musiała tego  robić, ale chciała. Helene Hanneman nie jest głupia, wie na jakiej zasadzie to wszystko działa, wie że te "wielkie kominy" to nie piekarnie, zdaje sobie sprawę z tego, że jej dni są policzone. I co robi? Czy rwie włosy z głowy i płacze? Czy donosi na innych, sprzedaje siebie za "jeszcze jeden dzień"? Nie. Ona nie myśli o sobie, lecz o innych. O dzieciach, którym odebrano dzieciństwo i szczęście. To dla nich walczy o każdy kolejny dzień, każdą butelkę mleka, nową zabawkę, ciepły koc. Jest to jedna z tych osób, które oddałaby własne życie, by inni mogli przetrwać. Cieszę się, że poznałam tę bohaterkę, heroinę, silniejszą od niejednego mężczyzny. Mówią, że miłość macierzyńska jest najsilniejszym uczuciem na świecie, i Hanneman jest doskonałym przykładem na to, że jest to prawda. Ona kochała dzieci, troszczyła się o nie. Chciałabym w sobie znaleźć tyle pasji, miłości i desperacji. Czytając tę powieść zastanawiałam się czy jestem dobrą matką? Czy byłabym w stanie tyle znieść dla moich dzieci? Poświęcić się. Odpowiedź wydaje się oczywista, kiedy siedzę w ciepłym bezpiecznym fotelu, jednak czy byłaby taka sama jeśli w oczy zajrzałaby mi śmierć?

Muszę przyznać, że zaintrygował mnie sposób, w jaki Escobar przedstawił postać doktora Mengele. Już pierwszy rozdział sprawił, że poczułam lekką irytację. Od najmłodszych lat uczono mnie, że nazizm jest złem, naziści są złem. Procesy norymberskie, Eichmann, poszukiwania dawnych ss-manów w Ameryce Południowej, to były rzeczy które kojarzyły mi się ze sprawiedliwością. A teraz trafia w moje ręce książka, która przedstawia nam doktora Mengele, o ludzkim obliczu, które...nie jest takie złe. Autor na końcu książki (w posłowiu) enigmatycznie wspomina fakt zakupu , w 2010 roku, przez kolekcjonera, dziennika Mengele. Jestem ciekawa czy autor miał możliwość zapoznania się z jego treścią? Czy to lektura tego "dzieła" miała wpływ na obraz postaci literackiej obozowego lekarza? Czy jest możliwe ,że ten tyran, szaleniec i psychopata, w głębi serca był człowiekiem? Na korzyść tego, że tak naprawdę było, przemawia również sama (książkowa) Helene, mówiąc że pomimo całego zła które czyni, dostrzega w nim ludzką cząsteczkę. 
Sama do końca nie wiem, czy powinnam uwierzyć w to, że doktor Mengele miał dwie natury, tak jak to pokazuje autor. Jedną dobrą i czułą, która objawiała się w sposobie w jakim przemawiał do dzieci, jak na nie patrzył i jak troszczył się o ich los, oraz drugą która wychodziła na wierzch przy operacyjnym stole. Przez to, że Escobar uczynił z niego człowieka, to co robi ze skalpelem, nabrało jeszcze bardziej złowieszczego i przerażającego wymiaru. Wyobraźcie sobie przedszkole, uśmiechnięte buzie dzieci, wesołe piosenki i niewinny śpiew. Wyobraźcie sobie małe rączki, zabawki, i promienie słońca. A teraz przejdźcie dalej, do drugiego pokoju, zajrzyjcie za ścianę. Do pracowni doktora Mengele, miejsca gdzie znikają dzieci, przeprowadzane są eksperymenty. I wszystko to dla dobra nauki, dla dobra rasy wyższej. Muszę przyznać, że właśnie to podziałało na mnie najbardziej : choć książka utrzymana jest w dość lekkiej tonacji, to czytelnik od samego początku zna jej przerażające, tragiczne zakończenie. 

Choć każdy z nas zna zakończenie tej powieści, to fakt ten nie ma wpływu na nasz odbiór książki. Tu nie chodzi o to byśmy byli zaskoczeni i zszokowani, na temat Holokaustu i obozów koncentracyjnych powiedziano już tyle, że wszystko inne będzie jedynie dołożeniem bólu, głównym celem autora jest opowiedzenie historii bohaterki, historii pewnej matczynej miłości, która przetrwała nawet śmierć. Powieść ta, choć na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie lekkiej i naiwnej, pełna jest emocji i uczuć. Muszę przyznać iż jestem bardzo zdziwiona, jaką wrażliwością wykazał się autor, jak trafnie przedstawił uczucia, które wydawać by się mogło są dostępne jedynie kobietom. Czytałam tę powieść jako Europejka, kobieta i matka i muszę przyznać, że każda z tych perspektyw pozwalała mi doświadczyć różnych emocji.

"Kołysanka z Auschwitz" jest kolejnym, przeczytanym przeze mnie w tym roku, debiutem literackim, który mogę zaliczyć do szczególnie udanych. Cieszę się, że autor wybrał na narratorkę samą Helenę. Dzięki temu zabiegowi mogłam lepiej poznać tę interesującą kobietę, zrozumieć ją i pokochać za wielkie serce. Zresztą nie tylko ją. W powieści pojawiają się nazwiska innych więźniarek, które zamordowano w Auschwitz.Innych kobiet, które oddały życie po to byśmy teraz mogli żyć w pokoju. Książkę tę polecam wielbicielom historycznych powieści obyczajowych i tym którzy poszukują w literaturze emocji. 



Tytuł : "Kołysanka z Auschwitz"
Autor : Mario Escobar
Wydawnictwo : Kobiece
Data wydania : 13 marca 2019
Liczba stron : 240
Tytuł oryginału : Canción de cuna de Auschwitz


Tę oraz wiele innych książek znajdziecie na półce z Bestsellerami księgarni internetowej :
https://www.taniaksiazka.pl/




7 komentarzy:

  1. Lubie tego typu książki więc z chęcią ja przeczytam. Pozdrawiam :) www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno przeczytam tę książkę. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie Mengele już chyba na zawsze pozostanie symbolem czystego zła. Ale jestem ciekawa tej książki, tego ujęcia tej postaci.

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie czytam książkę. Zdecydowanie warto!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zwykle nie czytam książkę o takiej tematyce, szczerze mówiąc jestem zbyt wrażliwa na takie tematy, ale ta książka mnie ciekawi, więc może kiedyś przeczytam :)

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię takie powieści i planuję przeczytać tę historię.

    OdpowiedzUsuń
  7. Aktualnie jestem w trakcie czytania tej książki, cieszę się, ze był to udany debiut literacki.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger