"Zimowy żołnierz" Daniel Mason

Po latach oczekiwań i zawiedzionych nadziei, w końcu trafiłam na historyczną powieść wojenną, której fabuła opisana jest w kolorze, a  nie odcieniach szarości czy brązach  sepii. Wojna  jest horrorem, strachem , złem. Poznajemy ją  z lekcji historii, wiadomości telewizyjnych, reportaży, filmów. Myśląc o wojnie czujemy strach, widzimy krew, słyszymy strzały.  Nasza odpowiedzialność pokoleniowa i historyczna wrażliwość sprawiają, że na sam dźwięk tego słowa kulimy  się w sobie. Autorzy powieści historycznych czy historyczno-obyczajowych nie muszą na każdym kroku nam przypominać o okrucieństwach  wojny i zbrodniach ludzkości. My i tak nieustająco odrabiamy naszą lekcję pokory. Cieszę się, że trafiłam na twórczość Daniela Masona.  Autor pokazał mi, prawdziwe oblicze wojny, z dala od frontu. Pokazał mi zwykłych ludzi w wojennej zawierusze : kochających, cierpiących, śmiejących  się...tych którzy po prostu próbowali żyć, bez względu na okoliczności.


Lucjusz Krzelewski z zamożnej polskiej rodziny mieszkającej w Wiedniu studiuje medycynę, gdy nadchodzi rok 1914, wybucha wojna i błyskawicznie rozlewa się po całej Europie. Zafascynowany tym, że z dnia na dzień może zostać lekarzem, zaciąga się do wojska, licząc na przydział do znakomicie zorganizowanego lazaretu. Niestety trafia do Lemnowic, maleńkiej wioski w sercu Karpat, do szpitala polowego urządzonego w zrujnowanym kościele, skąd uciekli wszyscy lekarze.Jedyną osobą, która może pokazać Lucjuszowi, jak ratować ciężko rannych zwożonych z pól bitewnych frontu wschodniego, jest tajemnicza siostra Margareta.


Daniel Mason, z zawodu jest psychiatrą,  a  z zamiłowania? Jego pasją są powieści. Poprzednia książka, zdobyła przychylność czytelników, blogerów i krytyków literackich. Pewnie każdy czekał na ten następny krok, wszyscy chcieli zobaczyć czy autor powtórzy sukces. Udało się, a w mojej opinii, wyszło nawet lepiej. Nie łatwo jest napisać książkę, której fabuła osadzona jest w wojennych realiach. Twórcy muszą pamiętać by nie obrazić uczuć czytelników, wykazać się dużą wrażliwością a jednocześnie nie przytłoczyć. Częstym błędem, popełnianym przez autorów, jest chęć zszokowania, wywleczenia  na wierzch całego zła. Moim zdaniem , nie tędy prowadzi droga do serca czytelników. To nie wojenny potwór powinien być podmiotem książki lecz postacie, o których opowiada. Resztę zostawmy historykom. Mason wykreował cudowne sylwetki bohaterów, oryginalne, barwne. Przyjemnością było je poznawać i odkrywać. Z pewnością w tworzeniu dokładnych i prawdziwych portretów psychologicznych, pomogło mu doświadczenie w pracy z ludźmi oraz praktyka z zakresu psychologii. Mason wie jak "działają" ludzie, co nimi powoduje , jak reagują w określonych sytuacjach. Tę wiedzę tutaj widać. Poszczególne zachowania naszych bohaterów odpowiadają temu kim są, nie ma tutaj naiwności i próby szokowania czytelnika. Emocje , które wyzwala w nas powieść przychodzą falami, z jednej strony spodziewamy się ciosów, a z drugiej kiedy przyjdą, jesteśmy całkowicie bezbronni. Zdarzały się takie momenty, kiedy płakałam rzewnymi łzami oraz takie kiedy chichotałam niczym nieopierzona pensjonarka.  Pewnie teraz otworzyliście  szeroko oczy ze zdumienia i zadajecie  sobie pytanie: jak można się śmiać czytając książkę wojenną? Otóż można . Nie należy zapominać, że za frontem nadal żyli ludzie. Działały bary i restauracje , grała muzyka. Bogaci jedli faszerowane kaczki, biedni korzystali z dobrodziejstw lasu. Wybuch wojny nie równa się niwelacji ludzkich uczuć czy ewaporacji  emocji. Ludzie nadal się zakochiwali, płodzili dzieci, oszukiwali  czy łamali  przyrzeczenia. Czy więc nie mogli się czasem uśmiechnąć lub nawet zaśmiać  w głos? By zapomnieć o strachu? Wyrzucić z siebie złość? Autor w żaden sposób nie odejmuje  wojnie powagi i ważności, stara się jednak pokazać ja z każdej strony . Nadal słyszymy głos frontu, patrzymy na okaleczonych żołnierzy i obserwujemy ruchy wojsk, jednak równie ważne są jednostki: zdesperowana pielęgniarka i jej zakonne śluby, niedoświadczony lekarz, który pragnie dotknąć swojego pierwszego pacjenta, pasjonat znaczków czy zblazowana przedstawiciela wiedeńsiej elity. Oni wszyscy tutaj są, przeżywają wojnę po swojemu i dla każdego ma ona inny wymiar.

Duża rolę w powieści pełni medycyna. Lucjusz jest niedoświadczonym, młodym lekarzem, który dopiero w szpitalu polowym dowie się, co ta znaczy pomagać ludziom. Tutaj nie spotka cierpiących na jaskrę staruszek czy dziadków z tona  wosku w uszach. Jego codziennością staną się amputacje, urazy głowy, poszarpane  wnętrzności. Jego sojusznikami będą skalpel i morfina, a aniołem stróżem siostra  Margareta . Moim zdaniem to właśnie ona była najcudowniejsza postacią w tej powieści, wzorem idealnej pielęgniarki, która jednocześnie trzyma personel twarda ręka a drugą gładzi chorych po głowie, która sama się poświęci lecz innych pokieruje i pocieszy. Jej zachowanie zasługiwało na nagrodę, życzyłam  jej wszystkiego najlepszego,modliłam się  by nie zginęła w wojennej zawierusze.
Również postać Lucjusza była interesująca. Zastanawiam się czy cierpiał on na zaburzenia za spektrum autyzmu czy też był po prostu niezwykle poważny i zamknięty w sobie. Uwielbiałam to z jaką pasja i powagą podchodził do swojego zawodu, jak lubił się uczyć i zdobywać doświadczenie. Każdy człowiek był dla niego osobnym przypadkiem, osobną historią. Czasem bywał egocentryczny, czasem samolubny, jednak w głębi serca wierzył że wszystkie decyzje podejmuje kierując się dobrem pacjentów . Niestety, niektóre z nich były błędne i miały tragiczne konsekwencje.
Autor skupia się na jednej z do tej pory nie do końca zbadanych chorób, a mianowicie zespole stresu pourazowego,  w skrócie PTSD. To właśnie w trakcie I wojny światowej do lazaretów zaczęli trafiać żołnierze, którzy pomimo braku fizycznych ran , doświadczali  urazów psychicznych, które utrudniały lub w ogóle uniemożliwiały im funkcjonowanie w społeczeństwie. Dziś wiadomo,że przyczyną tej choroby są czynniki stresogenne o które bardzo łatwo na wojnie. Niestety, do tej pory nie wymyślono leku na te dolegliwość i leczy się ją jedynie objawowo . Autor pokazuje nam PTSD w całej swojej strasznej, okazałości. Przedstawia ją jako chorobę nową dla świata medycyny, która okazała się wyzwaniem dla jednych a wymysłem dla drugich.

Podczas I Wojny światowej zginęły tysiące ludzi, kolejne tysiące było zaginionych. Nigdy nie odnaleziono ich ciał czy dokumentów. Rodziny zaginionych często nie ustawały  w poszukiwaniach. Byli tacy, którzy zjeździli pół Europy, mając nadzieję na odnalezienie ukochanych, ojców i dzieci . Nie bez powodu mówiło się, że połowa kontynentu szuka drugiej połowy. Niestety tylko część tych poszukiwań zakończona była powodzeniem. "Zimowy żołnierz" to opowieść, w której główny bohater, nie może sobie poradzić że stratą. Nawet po latach czuje, że czegoś mu brakuje. Jednak czy jest szansa , że w zniszczonej Europie odnajdzie tę jedyną, bliską jego duszy, osobę?

Daniel Mason napisał piękna w swojej prostocie opowieść o wojnie i pokoju, miłości i stracie, życiu i śmierci. Po takich historiach spodziewamy się szczęśliwego zakończenia , bo czyż ludzie którzy przeżyli horror zasługują na coś innego ? Jednak okazuje się , że los nie zawsze musi być sprawiedliwy, a definicja szczęścia nie dla każdego jest taka sama. Czasem by rozpocząć nowy rozdział trzeba definitywnie skończyć poprzedni. Polecam wam tę powieść, pełną niepokoju i smutku a jednocześnie przepełnioną nadzieją. To jedna z lepszych książek historycznych, której autor nie boi się przyznać, że lata wojny to nie tylko brudne okopy, kule i śmierć lecz również miłość i szczęście, wielkie bitwy i małe dramaty.

Tytuł :"Zimowy żołnierz"
Autor : Daniel Mason
Wydawnictwo : Rebis
Data wydania : 2 kwietnia 2019
Liczba stron : 384
Tytuł oryginału : The Winter Soldier


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 



Kings of the Wyld



Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym :


http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2019/01/olimpiada-czytelnicza-2019-zapisy.html
 

5 komentarzy:

  1. Bardzo lubię książki z motywem wojny, więc na pewno przeczytam, bo takie historie, zawsze chwytają mnie za serce. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Koniecznie chcę przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  3. Biorę się za tę książkę w następnej kolejności :D. Może wyrwie mnie z kryzysu czytelniczego, który doskwiera mi przez ostatnie tygodnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka w sam raz dla mnie! Będę mieć ją na oku! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna powieść, zgadzam się z Twoją opinią, mnie też się bardzo podobała 🙂

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger