"Obecność" Elżbieta Kozłowska

Zastanawialiście się kiedyś dlaczego ludzie piszą książki? Kilkadziesiąt lat temu, jako mała dziewczynka, pisywałam wiersze. Kilka lat później przerzuciłam się na opowiadania a ostatnio zaczęłam pisać książkę. Od zawsze miałam chęć podzielenia się ze światem moimi spostrzeżeniami i pomysłami. Pisanie jest dla mnie idealnym sposobem na wyrażanie emocji, oczyszczanie umysłu i serca, relaksowanie się. Niektórzy piszą z potrzeby, inni dla pieniędzy, jeszcze inni z pasji czy dla sławy. Zastanawiam się co motywowało Kozłowską? Co kazało jej sięgnąć po pióro czy klawiaturę by skreślić te kilka tysięcy wyrazów? Czy zrobiła to w jeden dzień? Czy może w tydzień? Pisała dla zabawy czy z przymusu? Sugerując się tytułem tej szczególnej antologii, możemy przypuszczać, iż autorka chciała po prostu zaznaczyć swoją obecność, przedstawić się. Jej proza i poezja wprost krzyczy : jestem tutaj, zauważ mnie, człowieku! Szkoda, że krzyk ten jest niemy, a samo wołanie będzie usłyszane przez nielicznych. 

OBECNOŚĆ
to próba dotknięcia tego, co niedotykalne
zetknięcie z emocjami kobiety
obrazowanie tego, co niewidoczne
dotykanie przeżyć, ciała i umysłu słowami
próba zatrzymania w czasie, w pamięci ulotnych chwil
… To dla Ciebie…
odszukaj siebie…
przyglądaj się sobie w spojrzeniu drugiego człowieka…
słuchaj i usłysz…
patrz i dostrzegaj…
poczuj…

 W 1882 roku Friedrich Nietzsche, w liście do swojej przyjaciółki, zawarł swoją doktrynę "dobrego stylu", która powinna obowiązywać wszystkich pisarzy. Ponieważ nie znam się na poezji, postanowiłam skorzystać ze ściągawki tego wielkiego myśliciela, i poddać analizie wiersze Kozłowskiej. Jest ich 51 i różnią się praktycznie wszystkim począwszy od stylu, rozkładu rymów, tematyki czy język. Jednak jest coś co je łączy, a tym czymś jest fakt, iż każdy z nich ma swojego adresata. Autorka używa takich słów jak : spójrz, zobacz, pomyśl...Zastanawiałam się, kto miałby być tym tajemniczym odbiorcą? Czy to ja? Czy ja sprawiam, że autorka cierpi i płacze? Czy ja odeszłam i zostawiłam ją z marzeniami? Bardzo nie chciałam tej poezji odbierać osobiście, jednak nie chciałam również zostawić jej w niedopowiedzeniu, niezrozumieniu. Chciałam wiedzieć, kto jest tym adresatem. Myślałam, że odpowiedź znajdę w tych, napisanych prozą, fragmentach które zapowiadają kolejne "utwory", kolejne wiersze. Swoją drogą autorka zastosowała dość ciekawy manewr i zaoszczędziła czytelnikowi czasu i trudu, który by włożył w analizę utworów. Krok po kroku, Kozłowska opisała co czuła pisząc dany wiersz, jak go rozumie i odbiera, jakie uczucia w niej wyzwala. Chociaż cieszyłam się z faktu, iż nie muszę drobiazgowo analizować strof czy szukać ukrytych symboli, tak z drugiej strony trochę żałowałam iż autorka pozbawiła mnie przyjemności jaka płynie z analizowania czyjejś twórczości, odkrywania drugiego czy nawet trzeciego dna. Ale wróćmy proszę do Nietzschego. 

Pierwszą z zasad jest : Pierwsze, co potrzeba, to życie: styl powinien żyć. Choć książka ta ma niesamowicie optymistyczną okładkę tak to co znajduje się w środku, bardziej niż z "życiem" kojarzy się z powolnym umieraniem. Autorka pisze o lęku, tęsknocie, pustce, łzach, testamentach. I wierzcie mi utwory te, to nie fraszki. Czy jej styl żyje? Jeśli nawet to życiem smutnym, na skraju przepaści. Czasem trafi się element, który niczym bypassy, ożywi ten tomik, jednak są to ostatnie podrygi dogorywającego "zwierza".
Styl powinien być dostosowany do konkretnej osoby, z którą chcesz się komunikować.  Kolejny punkt na którym Kozłowska poległa. Książka wydaje się być pisana dla jednego, konkretnego odbiorcy, i z pewnością nie jesteś nim Ty czytelniku czy ja. Ani razu nie poczułam się jak powierniczka, jak osoba wtajemniczona. 
Wpierw musisz dokładnie wiedzieć, „co-i-co chciałbym powiedzieć i przedstawić”, zanim będziesz mógł to napisać. Pisanie musi być imitacją tego. Zakładam, że tym co chciała wyrazić autorka były uczucia, które kojarzą się jej z różnymi rzeczami, działaniami czy ludźmi. Wyobrażam to sobie tak : Pani Kozłowska siedzi sobie w pięknym, uszatym fotelu, i rozgląda się dookoła, aż jej wzrok natrafia na rosnącą za oknem magnolię. Czyż piękne drzewo nie jest odpowiednim tematem na wiersz? No to lecimy. I tak będziemy lecieć po kolei. Brak tutaj ładu, składu i pomysłu na większą całość. Antologia ta to zbiór wierszy, bez wspólnego mianownika. 
Ponieważ pisarzowi brakuje wielu środków dostępnych mówcy, musi, ogólnie rzecz biorąc, brać za wzór bardzo wyrazisty sposób prelekcji: to samo na piśmie niechybnie stanie się dużo bledsze. Niestety, choć autorka starała się ożywić trupa, tak nadal wypadło blado, bladziutko. Mizerne figury stylistyczne, rymy częstochowskie, oczywiste metafory, zbyt duża ilość równoważników zdań, luzem latających wyrazów. Zabrakło tutaj kunsztu, warsztatu i talentu. 

To jedynie cztery z zasad "dobrego stylu", a do tej pory żadna z nich nie została przez autorkę zachowana. Czy jest więc sens wymieniać je dalej? Ja uważam, że nie ale jeśli jesteście ciekawi jakie są kolejne, to zapraszam do lektury Nietzschego. W dzisiejszych czasach każdy uważa, że może zostać pisarzem, twórcą, kimkolwiek sobie wymarzy. Prawda jest taka, że ludzie nie mają pomysłu na własne życie. Raz chwycą się tego, raz tamtego. Nauczyciele, rodzice, znajomi, wszyscy nam wmawiają, że świat stoi przed nami otworem, możemy "wszystko". Jednak niestety nie jest to prawdą. Takim wmawianiem ludziom talentów i zdolności robimy społeczeństwu krzywdę, tworząc myślące "mimozy", ludzi którzy długie lata poszukują celu i sensu w życiu. To właśnie oni najczęściej sięgają po pióro, choć zazwyczaj nie mają nic ciekawego do przekazania. Nastąpiła makdonaldyzacja poezji. Każdy chce pisać i kończy się na tym, że już niedługo zaczną się pojawiać (o ile jeszcze nie zaczęły) wiersze na temat hamburgerów czy innych fish nuggetsów. Tacy autorzy uważają, że wystarczy mierna znajomość języka polskiego, wtrącenie paru ozdobników i nadmierne zagmatwanie i skomplikowanie tekstu, by powstała poezja XXI wieku. I poniekąd mają rację. W dzisiejszych czasach sztuka nie służy jako instrument  dzięki któremu o coś walczymy. Oczywiście nadal wyraża nasze emocje, jednak już tak nie jednoczy jak kiedyś. Kilkaset lat temu popularne były herbatki, na których twórcy czytali swoje wiersze. Dziś codziennie powstają nowe blogi literackie, fora zrzeszające pisarzy, jednak samej sztuki jest w tym zaledwie ułamek. Ludziom bardziej chodzi o to by się pokazać, niż napisać coś prawdziwie wartościowego. 

Muszę przyznać, że zadałam sobie niemało trudu by dowiedzieć się kim jest Elżbieta Kozłowska i wiecie co? Pań o tym nazwisku znalazłam sporo , jedna z nich pracuje w Media Expert, inna udziela się w grupie "Co dziś pichcimy" jeszcze inna jest miłośniczką azalii. Która z nich to nasza autorka? Nie chcę nikogo obrażać, ale szczerze powiedziawszy, to mogła być każda. I wielbicielka kotletów i kwiatków. Tej poezji (ani prozy) po prostu nic nie wyróżnia. Śmiało mogę powiedzieć, że i ja mogłabym napisać coś podobnego o ile nie lepszego. Strata czasu, strata pieniędzy. Nie polecam.


Tytuł : "Obecność"
Autor : Elżbieta Kozłowska
Wydawnictwo : Warszawska Firma Wydawnicza
Data wydania : 2018
                                                                     Liczba stron : 60 



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję portalowi : 
https://sztukater.pl/


Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym :

http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2019/01/olimpiada-czytelnicza-2019-zapisy.html
 

3 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro nie polecasz i uważasz za stratę czasu to raczej nie sięgnę po tą książkę.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam o tej książce i po twojej recenzji raczej po nią nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger