"Księżna jeleń" Andrés Ibáñez

    Andrés Ibáñez, jest urodzonym w Madrycie ,1961 roku, hiszpańskim pisarzem i muzykiem jazzowym. Za swoją powieść "Lśnij, morze Edenu" nagrodzony został Premio Nacional de la Crític, jednym z najważniejszych odznaczeń literackich w kraju. Kiedy na rynek wydawniczy trafiła najnowsza powieść autora, zewsząd słychać było słowa krytyki. Jeden z najbardziej znanych hiszpańskich literackich dzienników opiniotwórczych uznał "Królową jeleń" za zmarnowanie wyobraźni na pisanie o magii, czarach, szkoleniu na maga, wojnie i niewolnictwie. Jako wielbicielka literatury fantasy postanowiłam sprawdzić czy naprawdę autor wykazał się aż takim marnotrawstwem. Teraz, świeżo po lekturze, mam mieszane uczucia. Jako książka fantastyczna nie wyróżnia się niczym szczególnym, jednak jeśli ktoś skusi się na analizę tej powieści w kontekście psychologicznym, to będzie miał trudny orzech do zgryzienia. 

Syn władcy jednego z mało znaczących królestw, Hjalmar, skuszony obietnicą wyszkolenia na wielkiego wojownika gwardii królewskiej, trafia do Irundast, stolicy kraju. Jednak zamiast rozpocząć szkolenie na giermka, sprzedany zostaje do zamkowych kuchni, gdzie do jego obowiązków będzie należało obracanie rożna. Pewnego dnia spotyka niezwykłą księżną Pasquis, w której zakochuje się do szaleństwa. Dzięki szczęściu i kaprysowi jednego z arcymagów udaje mu się opuścić kuchnie. Rozpoczyna trening magiczny pod okiem nekromanty Samsara de Oldena. Wkrótce wyruszy w podróż, która będzie miała wpływ na jego dalsze życie. 

Jeśli sięgając po tę książkę liczycie na coś nowego i oryginalnego, to będziecie zawiedzeni. Widać, że gatunek fantasy nie jest dla autora pierwszyzną. Dużo czytał, oglądał i czerpał inspiracji z dzieł swoich swoich kolegów po fachu. Drgają tutaj wagnerowskie nuty z "Pierścienia Nibelunga", możemy wyczuć J.R.R Tolkiena ukrytego w murach wieży Irundast i historiach rodem z "Silmarillionu". Również Ursula Le Guin, i jej fantastyczne książki, znajdą swoje odbicie w "Księżnej jeleń". Jednak to "Loba" Veroniki Murgii zrobiła na autorze największe wrażenie i wręcz "zmusiła" do spróbowania się z gatunkiem fantasy. Również jednorożec Milczenie, na którego natykamy się w powieści Ibáñeza, ma swój literacki wzorzec, a jest nim magiczny koń z "La puerta de los pajaros" autorstwa Gustava martina Garza. Jednak nie tylko literatura zainspirowała autora do napisania niniejszej powieści. Pomysł pojawił się podczas podróży do Wielkiej Brytanii, gdzie Ibáñez zwiedził kamienny krąg w Avebury. To właśnie tam wiatr wyszeptał mu do ucha historię Hjalmara i Olchy. Sam autor przyznaje, że gatunek fantasy pozwala na niczym nieograniczoną swobodę. Nie działają tutaj prawa fizyki czy grawitacji. Powstaje prawdziwe dzieło sztuki, którego nadrzędną cechą jest wolność. Pisząc dzieło literackie, jednocześnie reprodukujemy własne życie, doświadczenia, zmartwienia i cały świat, który nas otacza. Ma to wiele wspólnego z medytacją, subtelną rzeczywistością i mentalną transformacją z filozofii Junga. Magia w "Księżnej jeleń" nie polega na czarach bojowych, brutalnej sile i ognistych pociskach, to poszukiwanie wewnętrznej równowagi polegające na introspekcji i poznawaniu własnej jaźni. Mag wchodząc w ciało zwierzęcia odkrywa nowe perspektywy, inną rzeczywistość i doznania, dzięki czemu jest w stanie żyć w harmonii ze światem i władać siłami natury. Magia Ibáñeza to magia druidów, medytacja i alchemia. 
Choć nie jestem wielką fanką łączenia świata fantasy z science fiction i jest niewielu autorów, którym takie połączenie uchodzi bezkarnie (na przykład wspomniana Ursula le Guin), tak hiszpański pisarz, spajając oba gatunki odwalił kawał dobrej roboty. Latające, świetliste spodki mają charakter metaforyczny, symbolizują siły wyższe, Bogów, którzy nam się przyglądają. Podobnie jest z domem pełnym wanien, jako symbol oczyszczenia i nowego jutra. 

Podoba mi się to jak autor pisze o miłości i pożądaniu. Jeśli byłaby taka okazja to chętnie bym wysłała nasze rodzime, produkujące romanse na zamówienie, autorki na lekcję stylu. Jeszcze nigdy niewinny pocałunek dwóch kobiet nie wywołał we mnie takich dreszczy emocji, takiego podniecenia. A wierzcie mi, jestem osobą w stu procentach heteroseksualną. Naprawdę jest prawdziwą sztuką, pisanie o kobiecej łydce i tym jakie uczucia wywołuje w mężczyźnie, na ponad pięciu stronach. Choć autor nie boi się seksu i zwierzęcej strony naszej duszy, tak miłość na kartach tej powieści jest uczuciem czystym i doskonałym. Jest to coś co odbieramy wszystkimi zmysłami. Kiedy wraz z Hjalmarem zamieniłam się w małego ptaszka i pofrunęłam na parapet podglądać wybrankę jego serca, to naprawdę się w niej zakochałam. Czułam jej zapach, tęskniłam za śmiechem, wspominałam posłane w moją stronę spojrzenia. Wraz z innym bohaterem, bardem wypatrywałam dziewczyny z jego snów, która całkowicie zawładnęła naszym wspólnym sercem. Oddawałam się ziemskim rozkoszom czując się jak w niebie choć przeczuwałam tragicznie romantyczny koniec.  Choć brakło tutaj trzynastozgłoskowca i rymów to czułam się jak bym czytała poezję. W zupełności zgadzam się z autorem, który uważa że nasze ziemskie życie pełne jest bólu i cierpienia i to właśnie sztuka ma nam dostarczać światła i przyjemności tam gdzie ich nie ma. Po przeczytaniu tej książki poczułam się jak nowo narodzona, szczęśliwa, pełniejsza. Choć opowiada zdarzenia baśniowe, fikcyjne tak emocje w niej zawarte są jak najbardziej prawdziwe. 


Andrés Ibáñez to prawdziwy mistrz budowania tła. Opisy bohaterów, ich ubrań i fizjonomii czy przyrody i otoczenia były tak szczegółowe i barwne, że nie sposób było uniknąć skojarzenia ze scenicznymi didaskaliami, typowymi dla filmowych czy teatralnych scenariuszy. Jeśli jakiś reżyser kiedykolwiek pokusi się o sfilmowanie "Księżnej jeleń", nie będzie musiał się martwić charakteryzacją i kostiumami. Wszystko ma podane jak na tacy. Wystarczy znaleźć odpowiednich aktorów i rekwizyty. Malując przed oczami czytelnika nowe miejsce czy postać, autor skupiał się na najdrobniejszych detalach. Nie zapominał o sprzączkach przy butach czy historii rodzinnej. Dzięki temu stworzył dzieło kompleksowe, istną szkatułkę w której jedna opowieść prowokowała następną. Było barwnie, magicznie, baśniowo i w zdecydowanie dobrym stylu. 

Dzieło Andrésa Ibáñeza nie jest wolne od rozważań filozoficznych. Autor posiłkuje się koncepcjami Carla Gustava Junga. Cała magia w książce to tak naprawdę alchemia rozumiana jako ścieżka inicjacyjna do zrozumienia własnej nieświadomości. Alchemicy, trudząc się nad dziełem, w rzeczywistości badali własną psychikę. Według nich najlepszą i jednocześnie najszybszą drogą do poznania były marzenia senne i to właśnie one odgrywają dużą rolę w tej powieści. Sny naszych bohaterów mają duży wpływ na ich życie i potrafią kształtować rzeczywistość. Autor sugeruje, że prawdziwym kamieniem filozoficznym jest mądrość i umiejętność zespojenia się z otoczeniem. Kiedy to mag posiądzie tę umiejętność, nie będzie dla niego rzeczy niemożliwych.

"Księżna jeleń" to piękna opowieść o wojnie, miłości i utraconej nadziei. Choć momentami zabawna, to w rzeczywistości przedstawia smutny los naszych bohaterów, którzy są niewolnikami przeznaczenia. Ich los został z góry przesądzony a oni nie mają ani siły ani potrzebnych narzędzi by go zmienić. Choć schemat powieści fantasy został podtrzymany, tak powieść ta jest zupełnie inna od swoich konkurentek. Jest ambitna,  napisana barwnym elokwentnym językiem, porusza ważne społeczne tematy. Jest zdecydowanie kawałkiem literatury z wyższej półki, książki w której przypadku nie należy sugerować się gatunkiem, gdyż nawet fantasy może nieść uniwersalne wartości i sprowokować do dyskusji tych, którzy twardo stąpają po ziemi. Polecam.


Tytuł : "Księżna jeleń"
Autor : Andrés Ibáñez
Wydawnictwo : Rebis
Data wydania : 16 październik 2018
Liczba stron : 304
Tytuł oryginału : La duquesa ciervo



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :  



https://www.rebis.com.pl/
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger