"Skradzione małżeństwo" Diane Chamberlain

Diane Chamberlain to autorka, która skradła serca polskich czytelniczek. Jej twórczość jedni nazwą zbyt melodramatyczną i przesadzoną, drudzy zbyt prostą i naiwną, jednak nie da się ukryć, że książki amerykańskiej autorki, od lat znajdują się na najwyższych miejscach list bestsellerów. Spotkałam się z opiniami, że "Skradzione małżeństwo" to najlepsza powieść Chamberlain. Po przeczytaniu muszę przyznać autorowi tej opinii rację, z pewnością jest to książka o której długo się nie zapomni a emocje jakie wyzwoliła nadal we mnie buzują. Diane Chamberlain wie czego oczekują od niej czytelniczki, wie jak wzruszać i zaskakiwać. Zdaje sobie sprawę, że dobry romans to nie tylko sex, miłość, zdrady i oskarżenia. To co się sprzedaje najlepiej to odrobina suspensu, rodzinne sekrety i nienawiść. Lubimy spotykać bohaterów doświadczonych przez los, z którymi możemy wspólnie cierpieć i przeżywać ich życie. "Skradzione małżeństwo" to rewelacyjna książka obyczajowa, pełna wyrazistych bohaterów, której akcja zaskoczy niejednego czytelnika.

Rok 1944. Tess DeMello i Vincent Russo znają się od lat. Vincent niedawno został lekarzem a Tess kończy szkołę pielęgniarską. Na wiosnę przyszłego roku, młodzi planują ślub. Kiedy w Chicago wybucha epidemia polio Vincent, który wciąż nie ma oficjalnej praktyki, zgłasza się na ochotnika do pomocy w szpitalu. Obiecuje swojej narzeczonej, że jego wyjazd nie potrwa dłużej niż dwa tygodnie. Jednak kiedy po miesiącu mężczyzna nie wraca, rozgoryczona Tess, postanawia wyjechać z przyjaciółką na weekend do Waszyngtonu, by się zabawić. Ta jedna noc zmienia całe życie dziewczyny. Kiedy z poznanym tam mężczyzną zachodzi w ciążę, zmuszona jest do opuszczenia swojego domu rodzinnego i wyjazdu do Hicory, miasteczka w Karolinie Północnej. Niestety nikt tam nie czeka na nią z otwartymi ramionami, a jej nowy małżonek okazuje się skrywać mnóstwo sekretów. Czy kobieta jeszcze kiedyś odnajdzie miłość i szczęście?

Fikcja historyczna nie jest to gatunek po który sięgam najchętniej, szczególnie jeśli fabuła powieści rozgrywa się w latach wojny. Zazwyczaj wiem czego po takich książkach mogę się spodziewać : gorączki wojennej, opisów działań wojennych i tęsknoty rodzin pozostałych w kraju. Inne tematy zostają zepchnięte na boczny tor jako mało istotne w wojennej zawierusze. Tym razem było inaczej. Choć nie dało się pominąć całkowicie tematu wojny to autorka skupiła się na innej tragedii, która w latach czterdziestych XX wieku dotknęła Stany Zjednoczone. A była nią epidemia polio.Choroba Heinego-Medina to wirusowe porażenie dziecięce charakteryzujące się stopniowym zanikiem wszystkich mięśni zakażonego. Może ono prowadzić do całkowitego kalectwa i śmierci. Największa liczba światowych zachorowań przypada na połowę XX wieku. W Polsce sądzono, że podobnie jak stonka, wirus został wysłany w kontenerach z ubraniami, przez amerykańskich imperialistów. Niestety, podobnie jak reszta świata, również Stany Zjednoczone bardzo ucierpiały na skutek następstw spowodowanych przez wirusa polio. "Skradzione małżeństwo" opowiada historię zbudowanego od podstaw, w 54 dni szpitala, dla chorych na Heinego Medina. W czasie 9-miesięcznego okresu działania tej placówki, przyjęła ona 663 chorych. Szpital taki istniał naprawdę, i sporo wiadomości (choć często mało wiarygodnych), można znaleźć na jego temat w internecie. Największym osiągnięciem tej placówki, było ograniczenia liczby zgonów do zaledwie 12, najmniej w całym kraju. Należy pamiętać, że w 1944 roku, nadal obowiązywała segregacja rasowa. Szpital w Hickory był miejscem w którym czarnoskóre dzieci, były przyjmowane do sal zajmowanych przez ich białoskórych kolegów. Był to ewenement na skalę krajową. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o epidemii oraz polowym szpitalu w Hickory, zapraszam na oficjalną stronę https://www.ndsu.edu/pubweb/~rcollins/elliott.htm.
Choć podręczniki uczą nas o chorobach, które dzięki szczepionkom udało się wyeliminować, tak rzadko słyszymy o pierwszych metodach walki z nowymi wirusami i ich powikłaniami. Polio to straszna, śmiertelna choroba, na którą przez kilkadziesiąt lat (a nawet kilkaset, gdyż już malowidła naścienne w Egipcie przedstawiały ludzi chorych na zanik mięśni) nie było lekarstwa. Wraz z postępem choroby mięśnie odmawiały posłuszeństwa i potrzebne był liczne zabiegi mające zwiększyć komfort pacjenta. Jednym z nich było zawijanie chorego w wilgotne, nagrzane do 50 stopni prześcieradła, które owijano ceratą. Tych najbardziej cierpiących, których płuca niezdolne były do pompowania powietrza, wkładano w metalowe tuby ułatwiające oddychanie. Książka ta z pewnością powiększy naszą wiedzę o tych metodach oraz o udręce i trudzie lekarzy i pielęgniarek, którzy w dzień i w nocy zajmowali się sparaliżowanymi ludźmi. 

Nasza główna bohaterka Tess, doświadczyła w życiu dużo złego. Niektórzy stwierdzą, że sama była sobie winna. W końcu miała wszystko, rodzinę, pieniądze, wykształcenie i kochającego narzeczonego. Na własną prośbę zdradziła go, zaszła w ciążę i związała się z mężczyzną, który trzymał ją na dystans. Jednak wraz z rozwojem fabuły czytelnik powoli zaczyna współczuć bohaterce widząc, że otrzymała należną jej karę. Już sam przyjazd do Hickory i zmiana otoczenia był dla niej szokiem. Znalazła się w miejscu gdzie nikt nie darzył jej sympatią, wręcz przeciwnie, nowa rodzina oraz sąsiedzi odzywali się do niej z wrogością. Uważali, że kobieta uwiodła Henry'ego, związała się z nim ze względu na pieniądze i usidliła za pomocą dziecka. Również rodzina mężczyzny, matka oraz siostra, dawały jej do zrozumienia, że nie jest mile widziana. Ostracyzm się nasilił gdy jeden z obywateli miasteczka umarł, i to właśnie Tess została uznana winną jego śmierci. Czy potraficie sobie wyobrazić, jak musiała się czuć ta młoda dziewczyna kiedy okazało się, że jest zupełnie sama? Że nie może liczyć na niczyje wsparcie, nawet własnego męża? Szybko bowiem okazało się, że mężczyzna skrywa mroczne sekrety i to ze względu nie jest chłodny i zdystansowany. Nawet podczas własnej nocy poślubnej zamiast sexu wolał czytać książkę. Sytuacja się zmieniła dopiero wtedy, kiedy otwarto szpital dla chorych na polio. Tess, jako pielęgniarka, znalazła w nim zatrudnienie. Dzięki wysiłkowi, trosce i miłości, które wkładała w opiekę nad chorymi, obywatele miasteczka zaczęli patrzeć na nią łaskawiej a nawet darzyć sympatią. Podobał mi się wątek z pastorem Samem, lokalnym medium (inspirowany był on postacią prawdziwą), który był jednym z nielicznych bohaterów, życzliwych naszej protagonistce.  

Diane Chamberlain posiadła prawdziwy dar budowania napięcia.  Od samego początku wiemy, że za chwilkę wydarzy się katastrofa, przeczuwamy jej nadejście. Jedno przykre zdarzenie goni drugie. Nasza główna bohaterka dostaje się w samonapędzającą się spiralę nieszczęść. Aż dochodzimy do punktu kulminacyjnego. Od teraz może być już tylko lepiej. I tak jest w istocie. Choć nadal jest to bardzo emocjonująca książka, i nadal mamy sporo sekretów do odkrycia, to w pewnym momencie zaczynamy przewidywać zachowania naszej bohaterki i dalsze jej losy. Zakończenie, jak zwykle u Chamberlain, okazuje się happy endem a poziom melodramatyzmu sięga zenitu. Ale tego właśnie chcemy : wzruszyć się, popłakać, zaciskać pięści ze złości. Potrzebujemy udowodnić sobie, że są ludzie (nawet jeśli to postacie fikcyjne), którzy mają gorzej od nas. 

Diane Chamberlain to pisarka, która szanuje swoich czytelników i angażuje ich w proces powstawania swoich powieści. Na profilu facebookowym autorki, często pojawiają się pytania skierowane do jej obserwatorów. Podczas zbierania materiałów do "Skradzionego małżeństwa" Chamberlain zwróciła się do swoich fanów o podanie imion i nazwisk ich przodków, którzy żyli w czasach, kiedy miała rozgrywać się fabuła. Podane dane pojawiły się w książce, co ucieszyło wiele osób. W końcu fajnie jest zobaczyć imię swojej babci w książce prawda? I to w międzynarodowym bestsellerze. Na końcu powieści znajduje się również wykaz pytań, które mają sprowokować czytelników do dyskusji. Jest to doskonała pomoc dla różnego rodzaju klubów dyskusyjnych podczas przygotowań do rozmów na temat książki. Wierzcie mi na pewno będzie o czym deliberować.

"Skradzione małżeństwo" to piękna, emocjonująca i dająca do myślenia książka, której tło tworzą prawdziwe wydarzenia historyczne. To jedna z tych powieści, przy których nie wystarczy jedno opakowanie chusteczek higienicznych. Osoby, która znają autorkę oraz jej inne dzieła wiedzą, że przed lekturą należy się upewnić czy nie mamy nic ważnego do zrobienia, gdyż książka ta, to prawdziwy pożeracz czasu. Autorka porusza tak ważne tematy jak : problemy rasowe, etniczne, duchowość czy przemoc w rodzinie. "Skradzione małżeństwo" to prawdziwy dramat obrazujący lekcje życia. Polecam.


Tytuł : "Skradzione małżeństwo"
Autor : Diane Chamberlain
Wydawnictwo : Prószyński i S-ka
Data wydania : 18 września 2018
Liczba stron : 560
Tytuł oryginału : The Stolen Marriage



Za możliwość przeczytania oraz zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 
https://www.proszynski.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger