"Vincent Boys" Abbi Glines

     "Vincent Boys" to kolejna książka new adult, której nie poleciłabym żadnemu młodemu dorosłemu. Choć opowiada historię, która jest jak najbardziej wiarygodna, sama mogę wymienić kilka przykładów z licealnego życia, to powieść ta zawiera negatywne wzorce zachowań, które mogą źle wpłynąć na rozwój psychiczny nastolatków. Na początku myślałam, że Abbi Glines te zachowania napiętnuje i przemyci, skierowany do czytelników, morał. Niestety wraz z rozwojem fabuły, nie dość że atmosfera robiła się coraz bardziej niepokojąca i niesmaczna, to główna bohaterka, która odpowiedzialna była za taki rozwój wypadków, była sukcesywnie przez autorkę wybielana. Na to się zgodzić nie mogę. Żałuję, że tak dobra fabuła, oparta została na tak wątłych i żenujących podstawach. 


Kiedy chłopak Ashton wyjeżdża z rodzicami na wakacje, dziewczynie wpada w oko jego kuzyn, seksowny i przystojny Beau. Para zna się jeszcze z dzieciństwa, jednak ich drogi rozeszły się ponad trzy lata temu, kiedy dziewczyna związała się z Sawyerem. Ashton i Beau zaczynają się spotykać. Kiedy chłopak młodej kobiety wraca wcześniej do domu próbują trzymać się od siebie z daleka i zachować romans w tajemnicy. Jednak im dalej są od siebie tym bardziej się pragną...

Zdrada to czyn hańbiący, który potrafi skreślić człowieka. Doświadczyłam jej na własnej skórze i to w niejednej postaci. Po latach od tych wydarzeń, mogę śmiało stwierdzić, że najłatwiej jest wybaczyć zdradę fizyczną.  Zwierzęta, do których rodziny zalicza się również człowiek, są poligamiczne. To, że żyjemy w parach jest związane z naszą kulturą, tradycją i religią. Zresztą wyznawcy Islamu mogą posiadać cztery żony, o ile ich na to stać. Dlatego jestem w stanie zrozumieć naszą główną bohaterkę. Jej partner wyjechał i wpadła na dawnego przyjaciela z dzieciństwa, niezwykle przystojnego rozrabiakę, który okazał się typowym "owocem zakazanym". Znudzona poprawnym i przewidywalnym związkiem dziewczyna uwikłała się w gorący romans. Zdarza się i zapewne znajdzie się niewielu takich, którzy pierwsi rzucą kamieniem. To to co wydarzyło się dalej sprawiło, że zarówno główna bohaterka, jak i cała książka, wzbudziły mój niesmak. Otóż, chłopak Ashton wraca z wakacji i co? I nic. Dziewczyna jak gdyby  nic się nie wydarzyło nadal się z nim spotyka, choć za plecami wzdycha do innego. Porywy ciała i serca jestem w stanie zrozumieć, jednak gdy jedna osoba wyrządza drugiej krzywdę, tylko dlatego bo tak jest jej wygodnie, nie zrozumiem nigdy. Młoda kobieta tęskni za swoim kochankiem, żałuje że nie może go mieć. A ja czytając się zastanawiam : Ashton co jest z Tobą nie tak? Po co ta cała drama? Przecież wystarczyło pójść, porozmawiać, powiedzieć że to koniec i zaoszczędzić każdemu bólu i wstydu. Zdrady zdarzały się, zdarzają i zdarzać będą. Zresztą są one w pewien sposób usprawiedliwione nawet z punktu widzenia genetyki. No ale to temat na inną rozprawkę. 
Zdecydowanie trudniej jest wybaczyć zdradę w przyjaźni. Proszę państwa, nasi bohaterowie znali się od piątego roku życia. Byli przyjaciółmi. Beau i Sawyer to kuzyni i to w pierwszej linii. Czy ktoś z was jest mi w stanie powiedzieć, jakim cudem tak zżyci ze sobą ludzie są w stanie zrobić sobie takie świństwo? Odbić dziewczynę bratu? WTF? Tak się po prostu nie robi. I choć nie wszystko było winą Ashton, to właśnie ją oskarżam o całe zło tego świata. Chciała czegoś nowego? Chciała się pobawić? Fajnie, tylko dlaczego rozbiła coś tak trwałego jak przyjaźń? Przez cały czas czekałam, aż spotka ją zasłużona kara. Nadaremnie. Część czytelniczek usprawiedliwia Ashton mówiąc, że żyjąc w "nudnym" związku musiała w końcu wybuchnąć. Naprawdę? Ile z nas jakoś sobie radzi chociaż pierwsze zauroczenie już dawno przeszło? Czy od razu zdradzamy, odchodzimy, ranimy innych? Nasza bohaterka wybrała najprostszą i najbardziej tchórzliwą drogę i tym samym sprawiła, że nie podałabym jej ręki lecz zdecydowanie pokazała środkowy palec.

Jak często się zdarza w literaturze new adult i tutaj było dość schematycznie, przynajmniej jeśli chodzi o głównych bohaterów. Jeden z "chłopców Vincent" Sawyer to typowy dobrze ułożony, zdolny, ambitny i "równy" synek bogatego tatusia. Wie czego chce, ma zapewnioną przyszłość a jedyne czego mu brakuje to pięknej dziewczyny do dopełnienia wizerunku młodzieńca sukcesu. Takich panów znamy z amerykańskich filmów o młodzieży. Jednak nasz Sawyer oprócz zalet i talentów posiada również wady. Największą z nich jest naiwność. Nie potrafiłam zrozumieć jakim cudem jego związek z Ashton doszedł do skutku i trwał przez całe trzy lata. Znając dziewczynę od przedszkola doskonale zdawał sobie sprawę jakie z niej ziółko. Wiedział co wyczyniała będąc dzieckiem i czego się można po niej spodziewać. Czy naprawdę wierzył, że się zmieniła w aniołka? Że to właśnie on zadziałał jak czarodziejska różdżka? I jeszcze jedno pytanie. Czy naprawdę mam uwierzyć w to, że podczas tak długiego związku, chłopak zaliczył tylko pierwszą bazę? Naprawdę? 
Kolejnym bohaterem jest Beau. Ciekawostką jest znaczenie tego imienia : chłopak (w sensie boyfriend), gagatek, absztyfikant, piękniś, dandys i muszę przyznać, że każde z tych określeń doskonale do niego pasuje. Beau jest  przystojnym sportowcem, lokalnym kasanową i tak zwanym, "złym chłopcem", za którym szaleją wszystkie dziewczyny. Na początku myślałam, że to właśnie on okaże się tym dobrym bohaterem, który otworzy Ashton oczy lub też kopnie ją w tyłek. Niestety się pomyliłam i okazał się równie patetyczny jak cała reszta.
Na koniec zostawiłam sobie ostatni kąt trójkąta miłosnego czyli Ashton, najbardziej niewiarygodną i irytującą postać literatury NA. Jaką okrutną i zakłamaną trzeba być osobą, by po kilku dniach odnowionej starej znajomości, wskoczyć komuś do łóżka, a konkretniej zaliczyć szybki numerek w furgonetce (czy tam na trawie obok), jeśli przez trzy lata trzymało się własnego faceta na dystans? Sam fakt tej nagłej rozwiązłości dyskredytuje tę bohaterkę w moich oczach. Potem było niestety jeszcze gorzej. Koniec. 

Siedzę i zastanawiam się na plusami tej powieści i muszę przyznać, że kilka znalazłam. Po pierwsze jest bardzo dobrze napisana. Choć recenzenci na portalu goodreads narzekają na błędy gramatyczne i merytoryczne, to zdecydowanie muszę pochwalić pracę włożoną w tłumaczenie. Wyszło poprawnie, logicznie i zgrabnie. Po drugie Abbi Glines umie pisać i swoją prozą jest w stanie porwać czytelnika, niezależnie czy ma on lat 15 czy 55. Momentami było gorąco, momentami dramatycznie lecz jedno jest pewne : nie było tutaj czasu na nudę. Nawet opisy zwykłego pocałunku sprawiały, że miałam gęsią skórkę. 

"Vincent Boys" jest pierwszym tomem serii o tym samym tytule, jednak już teraz wiem, że nie sięgnę po kolejne "odcinki". Dla mnie było to po prostu niesmaczne. Fakt oparcia fabuły na tak haniebnym czynie jakim jest zdrada od razu wzbudził moją złość i rozczarowanie. Podczas lektury nie potrafiłam wybić sobie z głowy tego, jak okrutni są bohaterowie o których czytam. Jak zakłamani. To nie była tylko łyżeczka dziegciu w miodzie, to była cała szklanka goryczy, którą musiałam wypić. Osobiście nie polecam, jednak wiem że moja opinia będzie w zdecydowanej mniejszości.  


 
 Tę, oraz więcej ciekawych książek, znajdziecie na półce z Bestsellerami księgarni internetowej 
 
https://www.taniaksiazka.pl/
 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger