"Kiedy Pan Piecho gryzie" Brian Conaghan
3
choroba
,
Grupa Wydawnicza Foksal
,
literatura współczesna
,
literatura młodzieżowa
,
przyjaźń
,
sex
,
wyzwanie
,
YA!
,
zespół Touretta
Zastanawialiście się kiedyś ile zajmuje wam rozwieszenie prania? Przeciętna pralka posiada bęben mieszczący około 7 kilogramów ubrań. 7 kilogramów skarpetek, koszul, piżam i spodni. Jedno pranie zajmuje standardowej wielkości suszarkę. Ile wam zajmuje jej zapełnienie? Ja należę do tych osób, które lubię wszystko porządnie "strzepać" przed powieszeniem, wygładzić fałdki i zagiąć kanciki. I oczywiście przewrócić wszystko na prawą stronę. Pranie wieszam więc stosunkowo długo bo około dwudziestu minut. Jednak czy wiecie, że są na świecie osoby, którym czynność ta zabiera nawet kilka godzin? Mowa tutaj o ludziach z zespołem Tourett'a. Jakiś czas temu oglądałam program, którego głównymi bohaterami byli chorzy na tę przypadłość. Nie mogłam wyjść z podziwu, jak tak strasznie doświadczeni przez los i genetykę ludzie, mogli mieć tak optymistyczne podejście do życia. Objawiało się ono tym, że podchodzili do wszystkiego z dystansem, wyśmiewali własne słabości. Jedna z bohaterek przyznała się, że zanim jej pranie trafi na suszarkę to już dawno zdąży wyschnąć. Jak tylko dowiedziałam się o książce "Kiedy Pan Piecho gryzie" wiedziałam, że koniecznie muszę ją przeczytać, szczególnie że napisana została przez autora, który sam jest nieuleczalnie chory.
Dylan Mint ma zespół Tourette’a – jego życie to ciągła walka z niekontrolowanymi tikami, wybuchami i przekleństwami.Kiedy podczas rutynowej kontroli w szpitalu przypadkiem podsłuchuje, że
zostało mu zaledwie kilkanaście miesięcy życia, sporządza swoją bucket
list – listę rzeczy do zrobienia przed śmiercią. najważniejszym punktem na liście jest znalezienie nowego najlepszego kolegi dla swojego przyjaciela oraz uprawianie sexu. Wykonanie wszystkich podpunktów wywróci świat nastolatka do góry nogami...
Choroba Tourett'a nie jest śmiertelna. Można z nią dożyć późnej starości, choć z wiekiem jakość życia się zdecydowanie pogarsza a ataki nasilają. Niestety nikt, do dnia dzisiejszego, nie wymyślił leku, który byłby w stu procentach skuteczny. Owszem stosuje się odpowiednie suplementy, dużą rolę pełni również psychologia i terapia behawioralna, jednak ich skutki nie są wymierne. Chorzy muszą znaleźć w sobie siłę na ciągłą walkę z podstępną chorobą, która przejmuje kontrolę (w dosłownym tego słowa znaczeniu) nad ich ciałem. Autor książki, Brian Conaghan, został zdiagnozowany jak miał 20 lat, czyli stosunkowo późno. Podczas wizyty u lekarza, specjalista dopatrzył się dziwnych zachowań i tików u swojego pacjenta. Conaghan bezwiednie poruszał stopami i zaciskał kolana oraz dotykał swoich uszu. Po roku od wstępnej diagnozy, została ona potwierdzona. Mężczyzna postanowił diametralnie zmienić swoje życie. Wyjechał ze Szkocji i zamieszkał w Dublinie. Porzucił pracę malarza i dekoratora (renowatora) wnętrz, i został nauczycielem. Oraz pisarzem. Bohater jego książki Dylan Mint, jest poniekąd postacią autobiograficzną i choć Conaghan, nie chorując w latach szkolnych, nie dostał "etykietki" kaleki, tak dziś, choć dobrze to ukrywa, jego życie to ciągła walka z chorobą i jej objawami. Podobnie jak nasz główny bohater, Brian wciąż "bawi" się własnymi uszami a historie przyjaźni o których opowiada w swojej powieści, zaczerpnięte zostały z jego nauczycielskiego życia. Ktoś taki jak Amir naprawdę istnieje. Gdzieś. Część krytyków przyczepi się do tego, że "Kiedy Pan Piecho gryzie" jest w rzeczywistości odgrzewanym kotletem, że to wszystko już było. Owszem sama dopatrzyłam się pewnych podobieństw, chociażby do książki Johna Greena "Gwiazd naszych wina" czy "Papierowych miast" tego samego autora, jednak uważam że choć scenariusz nie jest może oryginalny tak zawiera pewne uniwersalne treści, które nigdy się nie nudzą. Zawsze sobie ceniłam, kiedy książka oprócz dostarczania rozrywki, również nas czegoś uczyła. Kiedy telewizja i kino, serwują nam Avengersów i innych superbohaterów, nie martwiąc się za bardzo ich poziomem intelektualnym, tak zawsze cieszę się kiedy natrafiam na lekturę mądrą, wartościową i ambitną. I taka właśnie jest niniejsza powieść. To cudowna książka o przyjaźni, tolerancji, walce z chorobą, trudnych relacjach w rodzinie i odmienności.
Autor wie w jaki sposób pisać do nastolatków. Wie co ich śmieszy i bawi, frustruje i ciekawi. Dzisiejsza młodzież lubi jak się ją traktuje jak dorosłych. Już kilkunastoletnie dzieci, chcą się stać częścią tego świata pełnego przekleństw, brutalności i sexu. Wiadomo zakazany owoc smakuje najlepiej. Brian Conaghan wyszedł im naprzeciw i napisał książkę, która jest tak przepełniona wulgaryzmami, że momentami aż mnie piekły uszy. Pan Piecho, nie dość że warczy i się rzuca, to jeszcze potrafi siarczyście przekląć. Zamiast powiedzieć dziewczynie, że pięknie wygląda, z jego ust wychodzi wiązanka bluzgów najgorszego sortu. Jednak tam, gdzie się znajduje nikomu to nie przeszkadza. Nikogo nie dziwi wymachiwanie kończynami, mruganie oczami czy głośne krzyki. Szkoła do której uczęszcza Dylan jest powiem placówką dla dzieci chorych, "innych", autystycznych, nadpobudliwych, depresyjnych. Tutaj już wszystko było, więc jeszcze jeden chłopiec chory na Touretta, nie jest dla nikogo nowością. Również nauczyciele nie znają litości i traktują swoich podopiecznych jak normalnych, często krnąbrnych czy leniwych, nastolatków. Praca z takimi osobami często jest prawdziwym wyzwaniem, dlatego zdarza się że dochodzi do nadużyć. Czasem puszczają nerwy, powie się o jedno słowo za dużo. Niniejsza książka to tak naprawdę opowieść o relacjach pomiędzy chorymi a światem zewnętrznym. Dylan vs. nauczyciele i opiekunowie, Dylan vs. rodzice i bliscy, Dylan vs. obcy i przyjaciele. Tych związków i więzi jest tutaj naprawdę sporo. Przez cały czas towarzyszymy naszemu bohaterowi, patrzymy jak sobie radzi, jak próbuje ratować swój własny świat. Okazuje się bowiem, że to nie choroba jest dla niego największym wyzwaniem. Jego tata wyjechał na misję, nie widział go od wielu miesięcy i strasznie za nim tęskni. W tym czasie mama Dylana, sprowadza do domu znajomego taksówkarza, który zaczyna zostawać nawet po godzinach. Na coraz dłużej i dłużej. Chłopak nie może na to patrzeć, wierzy że małżeństwo ich rodziców da się jeszcze uratować. Podobnie wierzy w to, że obroni swojego najlepszego przyjaciela przed falą "hejtu" ze względu na kolor skóry, jak i rozkocha w sobie upatrzoną piękność. Zdecydowanie powieść ta jest świadectwem wiary, młodego niewinnego jeszcze nastolatka, który pod pozorami dorosłości kryje delikatną i wrażliwą naturę.
"Kiedy Pan Piecho gryzie" to książka, która spodoba się młodszym czytelnikom, gdyż jest poniekąd owocem zakazanym. Niektórzy pomyślą, że ją czytając zagrają swoim rodzicom czy opiekunom na nosie. Nie pozwalają mi przeklinać? A tutaj same bluzgi. Sex jest w domu tematem tabu? O proszę tutaj jest na każdej stronie. Nie wolno się wyśmiewać z niepełnosprawnych? Autor podjął ten temat z dystansem i lekkością. W sumie cieszy mnie, że książkę tę napisała osoba, która cierpi na tę samą chorobę co jej główny bohater. Dzięki temu nie ma tutaj nic nieprawdziwego i rzesza krytyków nie może się przyczepić do tego, że wydźwięk powieści jest zbyt frywolny, zabawny. No bo jak można się w głos śmiać z naszych ułomności? Przecież to nie przystoi. Brian Conaghan udowodnił nam, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Obśmiał chorych od góry do dołu lecz przyświecał mu szczytny cel. Pragnął bowiem pokazać reszcie świata, że Ci "inni" to tak naprawdę tacy sami ludzie jak my, tylko czasem więcej przeklinają lub też zamykają się w sobie, wyrzucą ręce w górę czy nieobyczajnie się zachowają. Są tacy, którzy zrobią wszystko byle tylko trafić w światło jupiterów, ludzie z zespołem Touretta, trafiają tam z biegu, choć czasem chcieliby po prostu zgasić światło.
"Kiedy Pan Piecho gryzie" to rewelacyjna, mądra i niezwykle współczesna książka. Owszem jest przewidywalna, owszem autor czerpał garściami z innych powieści jednak jest w niej coś co sprawia, że nadal jest oryginalna. Od czasu jak chodziłam do szkoły upłynęło już wiele lat, zmienił się również kanon lektur. Moje zdziwienie było ogromne, kiedy dowiedziałam się, że do podstawówek trafił nawet Tolkien ze swoim "Hobbitem". Mam wielką nadzieję, że za parę lat również i książka Conaghana dostanie się na listę lektur obowiązkowych. Nie zraźcie się tym, że jest wulgarna. Niech nie odrzuci was specyficzny akcent i slang głównego bohatera. Skupcie się, zagłębcie w lekturę, a na pewno wiele z niej wyniesiecie. Polecam wszystkim niezależnie od liczby wiosen na karku.
Tytuł : "Kiedy Pan Piecho gryzie"
Autor : Brian Conaghan
Wydawnictwo : YA!
Data wydania : 16 stycznia 2019
Liczba stron : 384
Tytuł oryginału : When Mr Dog Bites
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :
Myślę, że to dobra książka dla młodych czytelników, która nie tylko trochę objaśni tą chorobę, ale dobrze, ze pokazuję ją w nieco jaśniejszych barwach, a fakt, że sam autor cierpi na to samo, daje jej autentyczności.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja i propozycja :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie:
Eli z https://czytamytu.blogspot.com
Ja bardzo chcę przeczytać tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuńMam ją na półce i wkrótce zamierzam ją przeczytać. Swoją opinią jeszcze bardziej mnie do niej zachęciłaś! :)
OdpowiedzUsuń