"Zła krew" Zoje Stage

Po przeczytaniu tej książki, obiecuję (jak to ładnie Anglicy mówią : I cross my heart and hope to die), że już nigdy nie będę narzekać na moją córkę. A wierzcie mi powodów do złości mam wiele : jest niesubordynowana, krzyczy, złości się, bywa agresywna i zdecydowanie sprawia wiele problemów wychowawczych. Jednak, na całe szczęście, mnie kocha. A to najważniejsze prawda? Pomimo wszystkich wad, trudnych dni i płaczu, razem z mężem możemy spać spokojnie nie obawiając się o własne zdrowie czy życie. Świeżo po lekturze wiem, jakie szczęście mnie spotkało, za jak wiele powinnam dziękować. A przecież są ludzie, którzy naprawdę przechodzą przez piekło i to serwowane przez członków najbliższej rodziny. Granica pomiędzy normalnością a zachowaniami psychicznymi jest niezwykle cienka i często nie umiemy, lub po prostu nie chcemy, ich zauważać. Bo któż z nas chciałby zostać nazwany : nieudolnym rodzicem?

Suzette kocha swoją córkę, naprawdę, ale po tym, jak małą wyrzucano z kolejnych szkół musiała sama zająć się jej edukacją. Dziś jej kruche zdrowie fizyczne i psychiczne z każdym dniem wyraźnie słabnie. Sztuczki stosowane przez Hannę stają się coraz zmyślniejsze, a mąż Suzette pozostaje ślepy na narastające problemy rodzinne. W tej sytuacji Suzette zaczyna się zastanawiać, czy z jej córką nie dzieje się coś bardzo poważnego i czy dom to dla niej najlepsze miejsce.

Wychowanie dziecka nie jest prostą sprawą. Jeszcze będąc w ciąży myślałam, że urodzę ślicznego, grzecznego aniołka, który swoim niewinnym uśmiechem będzie topił serca wszystkich ludzi. Już pierwszej nocy po porodzie wiedziałam, że nie będzie tak kolorowo. Po pierwsze noworodki jakie widziałam na zdjęciach w niczym nie przypominały istotki, która ze mnie wyszła. Była fioletowo-sina, pomarszczona i cała ubabrana mazią. Zamiast słodko spać, całą noc płakała. A na moje próby podania jej butelki reagowała złością. Dopiero po kilku miesiącach po raz pierwszy przespałam dłużej niż 3 godziny naraz. Jednak po przezwyciężeniu początkowych problemów pojawiły się następne. Niechęć do jedzenia, która trwa do dziś. Do niej dołączyły problemy z akceptacją wśród rówieśników, lęk przed szkołą, agresja. Teraz, kiedy moje dziecko ma 5 lat, mogę śmiało powiedzieć, że jestem doświadczoną matką i doskonale wiem co czuła nasza główna bohaterka. Co prawda nie spotkało mnie nic gorszego niż zamachnięcie piąstką, jednak często łapałam się na odczuwaniu negatywnych emocji wywołanych postawą mojego dziecka. Wyobraźcie sobie sytuację, kiedy robicie wszystko byle tylko kogoś zadowolić : może to być wasz szef w pracy, małżonek czy rodzic. Dosłownie wypruwacie sobie żyły, a nikt tego nie zauważa. Właśnie tak zachowywała się Suzette. Podziwiałam ją za wszystko : jej stalowe nerwy, postawę, optymizm i desperację. Przez lata walczyła z dzieckiem, które jej nienawidziło. Przygotowywała pyszne śniadania, wystawiała się na ataki, próbowała uczyć, zwracała uwagę, kupowała zabawki. Poświęciła swoje zdrowie, karierę i szczęście dla dziecka, które nigdy jej się nie odwdzięczyło. Hanna jest trudną dziewczynką, nie tylko ze względu na szczególne aspołeczne zachowanie. Dziecko cierpi na mutyzm, którego przyczyna jest nieznana. Wygląda na to, że Hanna świadomie zdecydowała nie komunikować się werbalnie ze światem zewnętrznym. Jest tylko jedna osoba, która zdobyła sobie szacunek i miłość dziewczynki, a jest nią jej ojciec. To on jest dla niej całym światem, kimś komu się ufa, z kim się bawi i którego się słucha. Muszę przyznać, że postać Hanny wywoływała u mnie ciarki. Zdaję sobie sprawę, że są dzieci z zaburzeniami psychicznymi, chorobą dwubiegunową czy schizofrenią, jednak bohaterka "Złej krwi" była czymś więcej, złem wcielonym. Wiedźmą, czarownicą w ciele małej dziewczynki, manipulantką. Lęk jaki wywoływała we mnie ta książka był podobny temu, który odczuwałam czytając pierwsze powieści Stephena Kinga. Wierzcie mi, to najlepszy komplement, jaki mogła ode mnie dostać autorka. 

Najmocniejszą stroną książki była dwutorowa narracja. Z jednej strony poznajemy perspektywę 7-latki, z drugiej jej rodzicielki. Autorka rzuca nas w środek konfliktu, który trwa już od kilku lat i z dnia na dzień się zaostrza. Doszliśmy do takiego momentu, że już nie ma odwrotu. Suzette powoli zaczyna tracić cierpliwość, jest rozdarta pomiędzy miłością a nienawiścią. Cały czas czekałam, aż w końcu wybuchnie, bo wiedziałam że zakończenie może być tylko jedno. Tak samo jak jeden może być zwycięzca. Współczułam matce dziewczynki, rozumiałam jej wstyd, współodczuwałam ból. Wiem jak to jest przebywać w miejscach publicznym z dzieckiem, które rzuca się i warczy. Boimy się tego jak nas odbierają inni ludzie. Kiedyś będąc w centrum handlowym, kiedy moje dziecko wpadło w szał, chwyciłam ją za rękę i zaciągnęłam do samochodu. Na parkingu podeszła do mnie kobieta i zwróciła mi uwagę, że nie powinnam tak postępować z córką i że jej obowiązkiem jest wezwanie opieki społecznej. Już w domu, długo się zastanawiałam, co ona by zrobiła na moim miejscu? Czy to przeze mnie moje dziecko się tak zachowuje? Zaczęłam obserwować zabawy z ojcem i siostrą, z obcymi. I faktycznie to na mnie spadała większość ciosów i gniewu. Postanowiłam zmienić swoją postawę stać się bardziej konsekwentna. Suzette również się bała, że zostanie uznana za nieudolnego rodzica, że znajomi, rodzina i przyjaciele wytkną jej porażkę wychowawczą. Bała się przyznać, że się boi swojego dziecka, że powoli przestaje je kochać. 
Wiadomo jak to jest z córkami. Są to zazwyczaj kochane dziewczynki tatusia, ich oczka w głowie. Tutaj było podobnie. Ojciec Hanny nie dostrzegał tego co się dzieje z córką. Traktował ją jak księżniczkę, spełniał wszystkie zachcianki. Nie wierzył, że jego pierworodna może cierpieć na chorobę psychiczną. Miałam ochotę nim potrząsnąć, powiedzieć żeby w końcu przejrzał na, oślepione miłością "tacierzyńską", oczy. Bo niedługo może być za późno. I niestety było.

Czytając tę powieść zastanawiałam się w którym kierunku skręci jej autorka. Dostawałam wskazówki, które sugerowały, że możemy mieć do czynienia z opętaniem. Wyglądałam więc egzorcystów i demonów. Później całość zboczyła w kierunku thrillera psychologicznego z elementami horroru, co zdecydowanie bardziej mi odpowiadało. Jedno jest pewne : przez cały czas siedziałam na krawędzi krzesła, nerwowo przewracałam kartki i czekałam na moment kulminacyjny. Jednak paradoksalnie nie on, lecz zakończenie książki, wprawiło mnie w osłupienie. Nie mogłabym wymyślić niczego lepszego. Było mroczne, zatrważające, nieprzewidywalne. Czytając książki tego typu liczymy na to, że dobro musi wygrać. Lecz co jeśli to właśnie ono nabiera cech demonicznych? Co jeśli strachy, okrucieństwo i egoizm żyją w każdym z nas? I tylko czekają na to by znaleźć drogę ujścia?

"Zła krew" to z pewnością jedna z bardziej kontrowersyjnych książek jakie czytałam. Mało który z autorów byłby w stanie napisać powieść o demonicznym dziecku, które nienawidzi swojej rodzicielki. Jest to temat zazwyczaj pomijany, niesmaczny. Podobnie jak w horrorach nie często urządza się rzeź niewiniątek, tak i w literaturze są motywy uznawane za tabu. Cieszę się, że Zoje Stage postanowiła się wyłamać i stworzyła dzieło, które jednocześnie wywołało moje oburzenie jak i fascynację. Wprost nie mogłam uwierzyć, że jest to debiut literacki. Zdecydowanie czekam na Stage 2. Na sam koniec chciałabym pogratulować wydawnictwu Czarna Owca projektu okładki, jest fenomenalny. Całość polecam


Tytuł : "Zła krew"
Autor : Zoje Stage
Wydawnictwo : Czarna Owca
Data wydania : 16 stycznia 2019
Liczba stron : 400
Tytuł oryginału : Baby Teeth




Za możliwość przeczytania książki i jej zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu :  

https://www.czarnaowca.pl/



Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym :


http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2019/01/olimpiada-czytelnicza-2019-zapisy.html

9 komentarzy:

  1. Ło matko! Muszę ją koniecznie przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak swoją drogą to nie wyobrażam sobie, jakie to uczucie, gdy dziecko robi wszystko na złość i za nic nie jest wdzięczne;p Mi się akurat trafiły te grzeczniejsze, wbrew przepowiedniom mojej mamy, która życzyła mi takich dzieci, jakim ja byłam dzieckiem:D

      Usuń
  2. Nie wiedziałam, że ten tytuł jest taki ciekawy. Wydaje się, że może wstrząsnąć czytelnikiem i to porządnie.
    Dopisuję do listu :D

    mrs-cholera.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze intrygująca książka, chyba w sam raz dla nauczycieli, bo widać zawiera wiele ciekawych problemów wychowawczych :D Pozdrawiam, Eli https://czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na mojego nowo otwartego bloga trapped-in-book.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy jest 2 część tej książki? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń
  7. Chce podziekowac dr Agbazara z AGBAZARA TEMPLE za sprowadzenie mojego meza, który zostawil mnie i dzieci na prawie 2 lata. Nigdy nie nauczylem, ze go odzyskam, dopóki nie zobaczylem w Internecie komentarza na temat dr. agbazary i skontaktowalem sie z nim, po wykonaniu wszystkich instrukcji udzielonych mi przez dr Agbazara, mój maz wrócil blagajac o przebaczenie w ciagu 48 godzin. Dzieki doktorze, twoje zaklecie jest naprawde swietne. Dla tych z Was, którzy maja problem z malzenstwem / zwiazkiem, powinni skontaktowac sie z nim za posrednictwem ( agbazara@gmail.com ) LUB WhatsApp / zadzwon ( +2348104102662 ). I przezyj to sam.


























    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki za podzielenie się swoimi przemyśleniami na temat "Za krew". To rzeczywiście emocjonująca książka, która porusza wiele ważnych tematów, od relacji rodzinnych po walkę o przetrwanie. Osobiście najbardziej zafascynowała mnie postać głównej bohaterki i jej rozwój w trakcie fabuły. To, jak radzi sobie z przeciwnościami losu, inspiruje i sprawia, że czytelnik naprawdę angażuje się w jej historię. A czy masz ulubioną scenę lub moment w książce, który szczególnie zapadł Ci w pamięć? Ciekawa jestem, jak inni odbierają tę książkę!


    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger