"Mia i biały lew.Nierozłączni przyjaciele"
2
Afryka
,
choroba
,
ekologia
,
film
,
legenda
,
literatura dziecięca
,
literatura młodzieżowa
,
lwy
,
Media Rodzina
,
natura
,
przyjaźń
,
rodzina
Ostatnio zastałam bardzo pozytywnie zaskoczona przez wydawnictwo Media Rodzina, które na moją prośbą o recenzję "Mii i białego lwa" wysłało nie jedną lecz aż trzy książki. Jedną w wersji kieszonkowej, drugą standardową oraz przepiękny album z fotosami z filmu. Moja dziecię, które jak zwykle pierwsze dorwało się do paczki, miało zajęcie przez dobrych kilka godzin. Czytała (oczywiście z pomocą mamy), oglądała, zadawała pytania i oczywiście uczyła się. W dzisiejszych, nastawionych na rozrywkę czasach, ciężko jest znaleźć coś wartościowego, co nie tylko zaspokoi naszą potrzebę zabawy lecz również przekaże nam wiedzę. Tym razem się udało. Do szczęścia brakuje nam już tylko obejrzenia filmu, który będzie doskonałym uzupełnienie tej przygody. Ale najpierw poczekam, aż Julii się znudzi książka, choć jak na razie nic na to nie wskazuje. Thor alias Charlie nadal jest numerem jeden. Czekam tylko na pytanie : mamo kupisz mi takiego kotka?
Dziesięcioletnia Mia właśnie przeprowadziła się z Anglii do RPA.
Nienawidzi nowej szkoły i nowego życia na afrykańskiej farmie jej
rodziców. Jednak w dzień Bożego Narodzenia coś się zmienia – w domu Mii
pojawia się białe lwiątko Charlie. Dziewczyna z początku się nim nie
interesuje, ale z czasem między Mią a małym lwem powstaje coraz
silniejsza więź. Jednak Charlie rośnie i powoli zmienia się z puchatej
kulki w wielkiego drapieżnika. Czy ich niewiarygodna przyjaźń przetrwa?
Czy Mia zdoła ochronić Charliego przed grożącym mu niebezpieczeństwem? - materiały źródłowe zaczerpnięte ze strony wydawcy.
Lwy nie są uważane za gatunek zagrożony. Jeszcze. Lecz wkrótce to się może zmienić. W ostatnich latach liczba tych drapieżników zmalało o 90 procent, do około 20 tysięcy. I cały czas spada. Już niedługo zobaczenie lwa na wolności będzie graniczyło z cudem. Choć wielbiciele zwierząt i ekolodzy dbają o to by gatunek ten przetrwał, otwierają specjalne rezerwaty, leczą chore zwierzęta, to zawsze znajdą się tacy,dla których najważniejszy będzie zysk i rozrywka. To, że na lwy się poluje, wie każdy. Legalne polowania na lwy organizowane są w 9 afrykańskich krajach, w tym w Republice Południowej Afryki, gdzie toczy się akcja książki. Jednak by wziąć udział w polowaniu trzeba mieć na to pieniądze gdyż ceny za zabicie samca sięgają nawet 125 tysięcy dolarów. Jak ktoś ma odpowiednią kwotę, organizuje się zwierzę. Zajmują się tym pośrednicy, kupujący lwy od hodowców. Zdezorientowany drapieżnik, często otumaniony środkami usypiającymi, wypuszczany jest na sawannę, gdzie chwilę potem przywożony jest myśliwy, który nie zdaje sobie sprawy, że wszystko to zostało ukartowane. Znalezienie bowiem żyjącego na wolności zwierzęcia jest zajęciem na kilka dni, gdyż lwy raczej stronią od ludzi. Myśliwi amatorzy, często przed zabiciem ofiary, niepotrzebnie ją okaleczają, zadają ból. Cały świat wie o tym strasznym procederze ale nic nie robi. Muszę przyznać, że byłam zaskoczona nie tyle reakcją mojej córki, jak się dowiedziała o polowaniach, co moją własną. Ostatni raz płakałam przy książce jeszcze w czasach szkolnych podczas lektury "Ojca Goriot", więc jak sami widzicie nie należę do grona najwrażliwszych czytelników. Tym razem jednak nie mogłam powstrzymać łez, szczególnie przy "scenie" finałowej. Płakałam ja, płakało moje dziecko a mąż patrzył się na nas z niepokojem w oczach. Jeśli książka wzbudza w nas aż takie emocje to ewidentnie świadczy o tym, że jest dobra.
Kiedy razem z córką troszkę ochłonęłyśmy, rozpoczęło się zadawanie pytań. Ci, którzy mają dzieci w wieku wczesnoszkolnym, doskonale wiedzą, że to małe "pytony". Małe, wrażliwe pytony. Moja córka nie mogła zrozumieć dlaczego ktoś ma strzelać do lwów? Dlaczego je zabijają? Dlaczego za to płacą. Myślę, że gdyby była nieco starsza lektura tej książki mogła by ją zainspirować do wyjścia z transparentem na ulicę. Taka jest właśnie siła tej książki. To nie tylko coś co ma dostarczać rozrywki i opowiadać o przyjaźni pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem lecz również dzieło, które uczy empatii i szacunku do natury.
Główną bohaterką naszej książki jest Mia, którą poznajemy jak ma zaledwie 11 lat. Wraz z rodzicami i starszym bratem, opuściła deszczowy Londyn i przeniosła się do Republiki Południowej Afryki. Mia jest zbuntowana i zła. Nie może wybaczyć rodzicom przeprowadzki. W nowym miejscu nie ma nikogo bliskiego, jej wszyscy przyjaciele i chłopak, którego darzyła sympatią, zostali w Wielkiej Brytanii. Bunt nastolatki objawia się w dość typowy sposób : kłóci się z rodzicami, wdaje w bójki z innymi dziećmi, trzaska drzwiami i zamyka we własnym pokoju i własnym świecie. Jak każda nastolatka większość czasu spędza wpatrując się w ekranik telefonu (który w moim odczuciu jest zbytnio gloryfikowany w tej książce). Dopiero jak w jej życiu pojawia się lwiątko Charlie, dziewczyna zaczyna się zmieniać a czytelnicy są świadkami tej diametralnej metamorfozy. Ze złośliwej, rozbisurmanionej nastolatki przeistacza się w odważną, mądrą i świadomą młodą kobietkę.
Ważną rolę w książce pełni również Mick, brat Mii. To dość dziwny chłopiec, cierpiący na chorobę przypominającą depresję. Jedynym sposobem na wyleczenie jest spełnienie się starej przepowiedni. Muszę przyznać że nie do końca zrozumiałam zamysł autorów. Po pierwsze zabrakło mi tutaj dokładnej diagnozy, tak naprawdę nie widziałam co chłopcu dolega. Wiem, że miał ataki paniki, śniły mu się koszmary i często doświadczał tików nerwowych (bębnił palcami po blacie stołu), jednak tego było troszkę za mało. Z jednej strony bywały momenty jak zachowywał się jak normalny nastolatek, by w kolejnej "scenie" zmienić się w wyalienowanego, wycofanego dziwaka. Nie rozumiem również w jaki niby sposób, wypełnienie się przepowiedni, miało pomóc chłopcu. Jakie było powiązanie pomiędzy lwem a Mickiem i skąd się ono wzięło? Przecież to Mia była przyjaciółką zwierzęcia nie jej brat. Wątek choroby i legendy był dla mnie wciśnięty troszkę na siłę i niestety niezbyt dopracowany.
Za to chciałam podziękować autorom za fakt bezpośredniego zaangażowania rodziców w fabułę. W większości książek dla dzieci i młodzieży mama i tata przedstawieni są jako jednostki bez wad, świetliste istoty przynoszące ciepło i miłość. Tutaj było inaczej. Ojciec rodzeństwa był surowy, lubił pieniądze, momentami stawał się lekkomyślny. A na domiar złego sam był zaangażowany w handel zwierzętami przeznaczonymi do polowań. Kiedy przedstawiamy rodziców w mniej pozytywnym świetle, dziecko może nauczyć się że każdy z nas popełnia błędy i nie ma ludzi bez wad. Ważne natomiast jest to czy potrafimy i chcemy się zmienić.
"Mia i biały lew. Nierozłączni przyjaciele" to książka napisana przez grupę autorów na postawie filmu. I właśnie taka jest. Czyta się jak filmowy scenariusz a całości dopełniają wspaniałe zdjęcia. Twórcy dokładnie wiedzieli czego się wymaga od lektur familijnych. Ma być przyjemnie, słodko i zabawnie lecz nie może zabraknąć emocji, łez i odrobiny dreszczyku. Wszystko to tutaj było i do tego w idealnych proporcjach. Teraz koniecznie muszę obejrzeć film, mam nadzieję że i on dostarczy mi mnóstwa świetnej rozrywki doprawionej soczystym morałem.
Jak dobrze wiecie lubię książki, które jednocześnie uczą i bawią. Choć zarówno książka jak i film, skierowane są do nastolatków, tak uważam że dzieci w wieku szkolnym, również mogą na nich skorzystać. Przyjaźń między dzieckiem a zwierzęciem przedstawiona jest we wspaniały, choć nieco wyidealizowany sposób, jednak autorzy nie zapomnieli o tym, że natura musi zawsze upomnieć się o swoje a drapieżnik na zawsze pozostanie drapieżnikiem. Ta książka uświadamia nam, że zwierzęta to nie zabawki w rękach ludzi, tylko myślące i czujące istoty, które również mają swoją godność. Należy dbać o naturę, pielęgnować ją a z pewnością kiedyś nam się to zwróci. Polecam.
Tytuł : "Mia i biały lew.Nierozłączni przyjaciele"
Autor : praca zbiorowa
Wydawnictwo : Media Rodzina
Data wydania : 15 lutego 2019
Liczba stron : 144
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :
Nabrałam ochoty na przeczytanie tej książki :)
OdpowiedzUsuńNie jestem w stanie opublikować tego w skutecznym walce z rakiem z jakiegokolwiek powodu, więc napisałem tutaj, aby ogłosić uwolnienie od raka przez RICK SIMPSON CANNABIS OIL. Zdiagnozowano u mnie raka prostaty 18 października 2013 r. Mój lekarz poinformował mnie, że moje jedyne opcje to poddanie prostatektomii lub napromieniowanie, wszczepienie nasion do mojej prostaty lub regularne naświetlanie wiązką zewnętrzną. Odmówiłem. Wiedziałem, że muszą istnieć inne opcje, aby służyć Żywemu Bogu. Przeszukałem internet z największą motywacją ze Słowa Bożego i tak szczęśliwie odkryłem bogatą informację o oleju z konopi Ricka Simpsona na raka. i jego kontakt :( Ricksimpson_cannabis_oil@outlook.com ) Wtedy wiedziałem, że Pan odpowiedział na moje pokorne modlitwy, obdarzając mnie wiarą. Leczenie rozpoczęło się natychmiast po zamówieniu i otrzymaniu olejku. spożył zalecaną dawkę i do połowy listopada. 26 stycznia miałam powtórną ocenę raka, która składała się z rezonansu magnetycznego z najnowocześniejszym aparatem Tesla 3 MRI. Wyniki – BRAK OBJAWÓW RAKA! BEZ RAKA! Jedną z rzeczy, które pomogły mi podczas przechodzenia przez to wszystko, było przeczytanie referencji i historii sukcesu tych, którzy używali oleju i zostali wyleczeni. I przy dobrej diecie. Teraz, gdy ten cudowny olej wyleczył mnie, moją matkę z raka, moją siostrę depresję, opryszczkę i udar, czuję, że muszę powiadomić innych. dla tych, którzy chcą złożyć zamówienie, prosimy o kontakt z nim teraz: Ricksimpson_cannabis_oil@outlook.com lub TeleGram: +393898289395
OdpowiedzUsuń