"Słowo do ciebie" Kandi Steiner

Sięgając po "Słowo do ciebie" spodziewałam się, że jest to kolejna, typowa książka dla wielbicielek romansów o zabarwieniu erotycznym i fanek powieści new adult, jednak już po pierwszych akapitach wiedziałam, że w tym przypadku mam do czynienia z czymś zupełnie innym. Zazwyczaj głównymi bohaterkami książek tego gatunku są młode studentki lub dziewczyny, które są na progu swojej kariery oraz sexowni niegrzeczni chłopcy, za którymi oglądają się wszystkie przedstawicielki płci pięknej. Tym razem nasza protagonistka jest kobietą po przejściach. Ma 27 lat i właśnie podpisała ostatnie papiery rozwodowe, które zakończyły jej długi i nieszczęśliwy związek. Również główna męska postać nie jest typowym łobuzem a zamkniętym w sobie, skrzywdzonym chłopakiem z wioski, który w całym swoim życiu nie przeżył prawdziwej miłości, Ba! nie był nawet w związku. Prawda, że zapowiada się ciekawie? Na pewno oryginalnie. Kiedy poznałam naszych bohaterów, zaczęłam mieć coraz większe oczekiwania, w końcu nie byli nieopierzonymi podlotkami, którzy dopiero poznawali jak zbudowany jest świat. Liczyłam na coś głębokiego, mądrego i niosącego ważne przesłanie. I muszę przyznać, że autorka mnie nie zawiodła. 

Lato w małej górskiej miejscowości wydaje się tym, czego potrzebuje Wren Ballard. Niedawno zakończyło się jej małżeństwo, przez co kobieta czuje się zagubiona i nie ma pojęcia, co dalej zrobić ze swoim życiem. Na miejscu poznaje chimerycznego, ale też niezwykle pociągającego mężczyznę – Andersona Blacka. Ich sąsiedzka znajomość rozpoczyna się burzliwie, ale z czasem zaczyna ich łączyć coraz więcej. Okazuje się, że nie tylko Wren nosi w sercu trudne do zagojenia rany. Dwoje ludzi z bolesną przeszłością wkrótce odkryje, że aby znów zacząć żyć, trzeba najpierw wybaczyć samemu sobie.

Wren ma 27 lat! Niektóre z czytelniczek pewnie otworzą szeroko oczy ze zdumienia, przecież w tym wieku to już zaczyna się "starość", trzeba zacząć myśleć na poważnie o życiu, starać się o dzieci, awanse, zbierać pieniądze a może nawet pisać testament? Oczywiście tak myślą tylko nastolatki i dwudziestoletnie podlotki. Okazuje się, że nawet w dojrzałym wieku tuż przed trzydziestką, można rozpocząć nowe życie, przeżywać zauroczenia i mieć dobry sex (tak, tak jeszcze dajemy radę). Wren, oprócz tego, że nie jest pierwszej świeżości, różni od innych bohaterek powieści new adult prawie wszystko. Po pierwsze jest inteligentna i mądra, po drugie osiągnęła sukces zawodowy robiąc to co kocha, czyli projektując ubrania. Po trzecie nosi na plecach bagaż doświadczeń i nie boi się o nim mówić. Przez 10 lat żyła w nieudanym związku z mężczyzną, który chciał zrobić z niej kurę domową, wyśmiewał jej hobby a pracę traktował jako kaprys, nie szanując jej zawodowych aspiracji, nawet jak widział, że jej butik odwiedza coraz więcej klientów a nowe kolekcje odnoszą sukcesy. Codziennie kiedy wracał do domu, wypominał Wren to, że jest egoistyczna i myśli tylko o sobie , narzekał na brak obiadu, nieposprzątane mieszkanie i to, że trafiła mu się kobieta, która zamiast opiekować się swoim mężem to siedzi przed notatnikiem i szkicuje. Na początku Wren biernie tego słuchała i starała się zmienić, dostosować. Poszli nawet na terapię dla małżeństw lecz leczenie nie przyniosło rezultatów. W końcu kobieta postanowiła wystąpić o rozwód i z powrotem zawalczyć o własne życie i szczęście. Teraz, kiedy Keith należy już do przeszłości, Wren nadal dręczą koszmary, czuje się rozbita i złamana, samotna. Wyjazd na wieś ma mieć dla niej charakter terapeutyczny. Liczy na to, że w samotności będzie mogła przemyśleć sytuację w której się znalazła, przeanalizować całe swoje dotychczasowe życie i wyleczyć rany powstałe w wyniku rozwodu i rozstania z mężczyzną, którego w końcu nadal kocha i za nim tęskni. Muszę przyznać, iż autorka włożyła wiele trudu w zbudowanie wiarygodnych profili psychologicznych naszych bohaterów. Nie  wiem nic na temat życia prywatnego Steiner, być może ona sama jest rozwódką lub też tkwiła w nieudanym związku, jednak doskonale udało jej się odmalować uczucia, które są udziałem osób , które decydują się na zakończenie długoletniego związku. Wiem o czym mówię, w końcu sama do nich należę. Autorka nie podeszła do tego tematu po macoszemu, choć muszę przyznać iż troszkę się tego obawiałam. Nie chciałam by Wren wykorzystała Andersona i potraktowała go jako balsam na swoje rany. Na całe szczęście proces "zdrowienia" po małżeństwie nie miał tutaj ekspresowego charakteru. Wren długo się zastanawiała co czuje do byłego męża, wspominała zarówno złe jak i dobre chwile, analizowała ich związek i sama przed sobą przyznawała się do tego, że jej go brakuje. Ten dwumiesięczny okres był dla niej niczym żałoba po kimś bardzo bliskim. Ja odczuwałam to tak samo. Anderson oczywiście się pojawił i zawrócił w głowie dziewczyny jednak nie straciła ona zdrowego rozsądku i nadal zachowywała się mądrze, jak przystało na "starszą" już kobietę.

Drugą wspaniałą postacią, o której pragnę wam opowiedzieć, jest Anderson, wiejski chłopak, który pracuje jako lokalna złota rączka. Jest przystojny, dobry, spokojny i opanowany. Tam wbije gwoździa, tam pomoże, na pewno znacie takich ludzi, choć w dzisiejszych czasach należą oni do rzadkości. Choć na pozór wszystko wydaje się być normalne, to w głębi serca Anderson jest wrakiem człowieka, istotą totalnie złamaną, żyjącą przeszłością i wyrzutami sumienia. Jego życie się skończyło dokładnie siedem lat temu wraz ze śmiercią jego kuzynki, którą kochał ponad wszystko na świecie. Właśnie wtedy postanowił z nikim się nie wiązać, nie oddawać nikomu serca ani duszy, bojąc się, że kolejna osoba będzie przez niego cierpieć. Albo zginie.  Muszę przyznać, że od samego początku się w nim zakochałam. Był tak dobry, czuły i kochany, że w pewnym momencie zaczęłam go przyrównywać do mojego partnera i porównanie to, wcale nie wyszło tak korzystnie dla mojego ukochanego. Choć nigdy nie byłam w podobnej sytuacji jak nasz bohater, i  nie widziałam śmierci nikogo bliskiego, to potrafiłam go zrozumieć i mu współczuć. Mnie również dręczyły jego wyrzuty sumienia a w gardle czułam pulsującą gulę. Wyobraźcie sobie, że kochacie kogoś "jak stąd do księżyca", jest dla was najważniejszy i pewnego dnia się kłócicie. Padają ostre słowa, trzaskają drzwi. I nie zdajecie sobie sprawy z tego, że to było wasze ostatnie spotkanie, że już nigdy nie będziecie mieli okazji powiedzieć sobie "przepraszam" ponieważ rozdzieli was śmierć. Nie wiem jak ja bym się zachowała w takiej sytuacji i czy mogłabym przejść nad nią do porządku dziennego. Anderson nie umiał, a przynajmniej do czasu jak poznał Wren, nie natrafił na nikogo kto by go zmotywował do wykrzesania w sobie chęci do życia. Dopiero pojawienie się dziewczyny zmieniło wszystko. "Słowo dla Ciebie" to książka o tym jak budzi się nadzieja. Opowiada historię nie jednej lecz dwóch osób, których życie, poglądy, myśli i samopoczucie przeszły totalną metamorfozę. To powieść, która jest niezwykle optymistyczna, pogodna i wzruszająca. Mądra i utrzymana na wysokim poziomie, co nie jest częste w przypadku romansów i powieści new adult. 

"Słowo do ciebie" jest z pewnością książką o miłości, można nawet powiedzieć, że o tej pierwszej, jednak tym co wyróżnia ją z tłumu podobnych jest fakt, że jej bohaterowie są ludźmi mądrymi, bystrymi , rozważnymi i doświadczonymi. Nie ma tutaj wielkich dramatów, nastoletnich traum, wstydu po przygodnym sexie czy nieporozumień rodem z filmów serii "American Pie". Jest za to dużo rozmyślań, rozmów, wzruszeń i emocji. Teraz pewnie sobie pomyślicie, że to kolejna książka dla znudzonych kur domowych i starych ciotek klotek, w której nic się nie dzieje a główni bohaterowie jedyne o co dbają to własna cnota. Otóż, mylicie się. Autorka zadbała o to by było gorąco i sexownie. Co prawda zrezygnowała z brutalności i wulgaryzmu na rzecz czułości i namiętności, jednak mi ta wersja zdecydowanie bardziej opowiadała. Nie dostaniemy tutaj przygodnych numerków, batów, sexu analnego czy wymyślnych zabaw w przebieranki lecz igraszki dwójki ludzi, którzy na nowo odkrywają własną seksualność. Dla mnie to było coś pięknego i przypuszczam, że obraz jaki wytworzy wam się w głowie z chęcią byście przenieśli do własnej sypialni. Lub może do jacuzzi? Kto wie.

Kandi Steiner napisała sporo powieści lecz "Słowo do ciebie" jest pierwszą przetłumaczoną na język polski nie licząc jednego tomiku poezji napisanego wspólnie z Brittany C.Cherry. Myślę, iż Wydawnictwo Kobiece będzie bardzo zadowolone z wyboru właśnie tej autorki i tej książki z szerokiego grona jej amerykańskich konkurentek. Jestem pewna , że przypadnie ona do gustu zarówno tym młodszym jak i starszym czytelniczkom. Oczywiście doświadczone fanki gatunku nie znajdą tutaj nic nowego ani odkrywczego, jednak będą miały okazję przeczytać powieść napisaną przez profesjonalistkę z dobrym warsztatem, wyobraźnią i stylem. Po przeczytaniu "Słowo do ciebie" czuję się jak nowo narodzona. Odzyskałam wiarę we własne siły, postanowiłam włożyć jeszcze więcej energii we własne hobby. Książka ta uświadomiła mi, że nie warto ciągle się starać i robić rzeczy dla innych, warto myśleć również o sobie, pokochać się i dbać o własne wnętrze. Polecam. 

Tytuł : "Słowo do ciebie"
Autor : Kandi Steiner
Wydawnictwo : Wydawnictwo Kobiece
Data wydania : 6 czerwca 2019
Liczba stron : 360
Tytuł oryginału : Revelry





Tę oraz wiele innych książek, znajdziecie na "Nowościami" w księgarni internetowej :
https://www.taniaksiazka.pl/

5 komentarzy:

  1. Widzę, że książka kryje w sobie pozytywne przesłanie, więc jestem jak najbardziej chętna, by poznać tę historię. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Z chęcią poznam te historie 😀
    Pozdrawiam
    www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka już czeka na półce, na pewno niedługo po nią sięgnę. Cieszę się, że na razie widzę same pozytywne opinie :D

    weronikarecenzuje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jestem pewna czy książka dla mnie.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger