"Tęsknota we mnie. Najważniejsze pragnienie mojego serca" Sheila Walsh

Osoby niewierzące, niechrześcijanie, ateiści, wątpiący, po przeczytaniu o czym jest ta książka na jej okładce, z pewnością odłożą ją z powrotem na księgarnianą półkę, gdyż zbyt im się to kojarzy z "religijnym bełkotem". Ja sama, do takich poradników, choć jestem osobą wierzącą, podchodzę z dużym dystansem. Muszę przyznać, iż byłam bardzo zdziwiona faktem, iż do tej pory nie spotkałam się z żadną książką autorki, przecież choć nie jest to gatunek po który sięgam często i regularnie, to powinnam znać nazwisko osoby, której dzieła sprzedają się w milionach, a konto na Instagramie i facebooku śledzi równie wielki tłum osób. Jednak mi to wszystko umknęło. Dopiero dzięki portalowi literackiemu Sztukater, miałam okazję przeczytać "Tęsknotę we mnie" i zobaczyć, czym zachwyca się cały świat, no może za wyjątkiem takich ignorantów jak ja. Oczywiście jak każda książka na poły religijna, tak i tej nie udało się pozbyć mentorskiego i bogobojnego wydźwięku, jednak został on złagodzony przez fakt, że sama autorka, ma parę grzeszków na sumieniu. I to właśnie fakt, że Walsh, nie jest aniołem, tylko człowiekiem z krwi i kości, który popełnia błędy, nadaje smaku temu poradnikowi i sprawia, że czujemy iż to właśnie do nas jest adresowane to dzieło. Do nas, kobiet.. A co z mężczyznami? Czy oni też czują tęsknotę i da się coś na to zaradzić? Niestety u autorki Ci źli faceci zostali w raju, gdzie nadal karmią węże.

Powiedzmy to sobie szczerze: pragnienia same w sobie nie są ani dobre, ani złe. Stanowią po prostu część naszego życia. Dlaczego jednak po ich spełnieniu zamiast radości często odczuwamy ból?Każda z nas zna to uczucie pustki w sercu, która niczym nie daje się zapełnić…
Sheila Walsh ma dla ciebie proste przesłanie: jedyne, czego pragniesz, to Bóg. I nieważne, czy zdajesz sobie z tego sprawę, czy nie. Zrozumienie tej prawdy może zająć ci wiele lat, ale w zamian otrzymasz radość i uwolnisz się od problemów z przeszłości, którymi wciąż się zadręczałaś. 


Na wstępie chciałam was spytać czy wiecie kim jest Sheila Walsh. Myślę, że w chrześcijańskim kraju, gdzie literatura religijna cieszy się dość dużą popularnością, a książki tej autorki zostały przetłumaczone na język polski i są ogólnie dostępne, wiele osób słyszało o tej znanej szkockiej piosenkarce, autorce tekstów i pisarce. W tym przypadku, sprawdza się powiedzenie, które jest dominujące w moim życiu : zawsze o wszystkim dowiaduję się ostatnia. Ponieważ trwanie w stanie niewiedzy bardzo mnie irytuje, kolejny raz dziękując Bogu (i inżynierom, naukowcom i innym mądrym ludziom) za istnienie internetu, postanowiłam "zgooglować" naszą autorkę. I oto czego się dowiedziałam. Sheila Walsh urodziła się w Szkocji, gdzie ukończyła studia teologiczne. Po zakończeniu formalnej pracy podjęła pracę jako kapłanka dość znanym ówcześnie zespole "The Oasis". Po rozpadzie bandu rozpoczęła karierę solową, która zaprowadziła ją do Stanów Zjednoczonych, gdzie nawiązała współpracę z Patem Robinsonem , szefem sieci telewizyjnej CBN, gdzie wraz z nim prowadziła talk show. Po rozstaniu z telewizją zajęła się pisaniem książek, głównie z zakresu teologii. Dopiero w 1992 roku, kiedy była już dość znaną na kontynencie oraz za oceanem, osobą postanowiła stworzyć autobiografię, która okazała się sukcesem. Od tego czasu pisze głęboko religijne poradniki oraz zaangażowała się w stworzenie serii dla dzieci, która ma im przybliżyć postać Boga. Wydawać by się mogło, że ktoś z taką biografią, musi wieść cudowne, szczęśliwe życie w otoczeniu najbliższych, miło wspominać przeszłość i z ufnością patrzeć w przyszłość. Niestety okazuje się, że nie wszystko złoto co się świeci. Choć "Tęsknota we mnie" jest poradnikiem to znajduje się tutaj mnóstwo informacji biograficznych a sam wydźwięk tej książki jest niezwykle osobisty. Autorka opowiada nam o tym co spotkało ją w życiu. Pierwszą rzeczą, która miała wielki wpływ na jej psychikę i późniejsze życie była walka w samoobronie przed agresywnym ojcem, w wyniku której mężczyzna trafił do szpitala psychiatrycznego. Uraz głowy którego doświadczył sprawił, że stał się niemalże warzywem. Po kilku latach zmarł nie opuściwszy placówki. Kolejny cios kobieta otrzymała od własnego męża, który doprowadził ją na skraj depresji. Kiedy udało jej się ją pokonać, wpadła w kolejne, tym razem finansowe, kłopoty. Jak widzicie Sheila Walsh nie była rozpieszczana przez los. Aż dziw bierze, że pomimo tych wszystkich nieszczęść i niesprawiedliwości, których doświadczyła niczym biblijny Hiob, autorka nie straciła swojej wiary w Boga, i nie dość, że sama ją kultywowała to jeszcze zachęcała do tego innych. Jeśli boicie się książek religijnych, cytatów i przytaczanych fragmentów pisma świętego, jeśli nie interesują was mityczne postaci oraz sama sylwetka Boga, to książka ta będzie wam cierniem w pięcie, została bowiem napisana w formie wychwalającej chrześcijańskiego Stwórcę. Tak, muszę to powiedzieć otwarcie, jest tutaj mnóstwo religii, moralizatorstwa, wiary i całej tej otoczki, która kojarzy nam się z sacrum i dewocjonaliami.

Jak przystało na poradnik, nie mamy tutaj do czynienia z wielkim objętościowo tomiszczem. Autorka starała się przekazać nam wiedzę w formie skondensowanej, dlatego jej dzieło składa się z niespełna 260 stron. Co ciekawe anglojęzyczna wersja ma tych stron zaledwie 170. Całość podzielona została na 10 rozdziałów, z których każdy opowiada o innej tęsknocie, która jest udziałem naszego serca. Mowa tutaj o tęsknocie za : byciem wybranym, byciem chronionym, za tym co było kiedyś, za kontrolą, za prawem do posiadania własnego zdania, za tą jedną rzeczą która sprawi, że będziesz szczęśliwy, za tym by robić wszystko dobrze, by szerzyć łaskę i miłosierdzie boskie oraz tęsknocie za samym Bogiem. Może nie są to dokładnie przytoczone tytuły rozdziałów, jednak z zasady po przeczytaniu książki, odkładam ją na półkę i podczas recenzji posiłkuję się jedynie własnymi myślami. Jest to taki mój prywatny sprawdzian wiedzy i jednocześnie tego jak ważna była dla mnie książka. Tym razem, jak widać zapamiętałam dość sporo. Zapewne było tak dlatego, ponieważ "Tęsknota we mnie" była czymś więcej niż zwykłym poradnikiem, którego autorzy w punktach mówią nam co musimy robić żeby być szczęśliwi. Ta książka była o wiele bardziej osobista. Walsh odwoływała się do swojej przeszłości, analizowała własne życie dając nam jednocześnie do zrozumienia, że wszyscy jesteśmy grzesznikami, jednak nie powinniśmy się z tego powodu niczego obawiać, gdyż Bóg jest miłosierny i może nam bardzo wiele wybaczyć. Muszę przyznać, iż bardzo szybko i bardzo łatwo utożsamiłam się z naszą autorką i sama jestem zaskoczona, że to się w ogóle stało, gdyż ani nie mamy wspólnej przeszłości ani społecznego "backgroundu", z którym mogłabym się utożsamiać. Wychowana zostałam w pełnej szczęśliwości rodzinie, małżeństwo również mam udane. Nikt mnie nigdy nie pobił a o depresji czytam jedynie w książkach. Co więc połączyło mnie i autorkę na tyle, że w pełni ją zrozumiałam i poczułam się jak bym była w jej skórze? Zarówno ona jak i ja czujemy wewnętrzne tęsknoty. Nawet jeśli znacząco się one różnią, bardzo łatwo można je sprowadzić do wspólnego mianownika, którym jest szczęście i spełnienie. Bo czym innym jest bycie wybranym, chronionym, wysłuchiwanym przez ludzi i kochanym przez Boga, jak nie drogą ku wiecznej szczęśliwości? Muszę przyznać, iż taka interpretacja naszego życia, jako wędrówka ku szczęściu, jest bliska mojemu sercu. Cieszę się również z tego, iż autorka, sama nie będąc osobą doskonałą, daje nadzieję innym, w tym grzesznikom i wątpiącym. Oni również mogą trafić do krainy mlekiem i miodem płynącej, gdzie odnajdą siebie i swoje miejsce w świecie. Walsh za pomocą przykładów z własnego życia oraz z życia legendarnego, biblijnego Króla Dawida, udowadnia nam, że Bóg jest miłosierny i potrafi wybaczać. Wszak wiadomo, że łatwiej jest kochać tych, którzy nie popełniają błędów, jednak jeśli to grzesznicy się nawrócą i będą szczerze żałować, wtedy miłość jest głębsza i daje więcej satysfakcji. Jak widzicie nie ważne czy macie lat osiemnaście, trzydzieści czy osiemdziesiąt, zawsze jest czas na zmianę, na spełnienie swoich tęsknot lub na nauczenie się wspólnej z nimi egzystencji. 

Teraz czas na to żebym wyjaśniła zdanie ze wstępu do mojej recenzji, w którym stwierdzam iż jest to doskonały podręcznik dla kobiet. Jest udowodnione, i statystyki tutaj nie kłamią, że po poradniki o wiele częściej sięgają przedstawicielki płci pięknej. Procenty są tutaj druzgocące. Zastanawiam się, czy to właśnie ta niechęć panów do czytania fachowych porad  jest przyczyną dla której autorzy tych książek piszą je z myślą o kobietach. Tutaj jest to widoczne już na samym wstępie. Poznając historię Walsh nie trudno zauważyć, iż kobieta była wielokrotnie krzywdzona przez mężczyzn, najpierw przez swojego despotycznego ojca, potem przez małżonków. Myślę, że po tak dramatycznych przeżyciach, które stały się jej udziałem, pozostała w niej trauma, którą nawet nieświadomie przenosi na papier. Choć nigdzie nie pisze tego wprost to widać, że nie do końca ufa mężczyzną, uważa że są z natury źli. Troszkę żałuję, że poradnik ten został napisany z takim nastawieniem. Znam paru fajnych facetów, którzy chętnie by przeczytali co autorka ma do powiedzenia i być może nawet wdrożyliby w życie jej porady. Niestety nie jestem w stanie im polecić tej książki, gdyż wiem że już po kilkunastu stronach mogą się poczuć jak wyżęta szmata. 

Jak to mówią jak jest popyt to jest i podaż, gdyby ludzie nie potrzebowali religijnych poradników, to nikt by ich nie pisał. Sukces Walsh świadczy jednak o tym, że ludzie wierzą w Boga, chcą być bliżej niego i pragną uczynić swoje życie pełniejszym. Nikt nigdzie nie powiedział (być może oprócz samej autorki), że jej wskazówki i rady naprawdę znacząco poprawią naszą sytuację i pomogą osiągnąć szczęście. Jednak moim zdaniem to właśnie wiara jest najważniejsza i potrafi czynić cuda, więc jeśli wierzycie, iż "Tęsknota we mnie" otworzy wam oczy, nauczy czegoś nowego i dostarczy wiedzy o Bogu i uniwersum, to nie wahajcie się i biegnijcie do księgarni. Ja co prawda rad autorki do serca nie wezmę jednak cieszę się, że poznałam kolejną interesującą osobę z pełną dramatów przeszłością, oraz odbyłam cudną lekcję biblijnej historii, na której poznałam Króla Dawida w zupełnie dla mnie nowej, metaforycznej odsłonie. Polecam.


Tytuł : "Tęsknota we mnie. Najważniejsze pragnienie mojego serca"
Autor : Sheila Walsh
Wydawnictwo : Święty Wojciech
Data wydania : 20 lutego 2019
Liczba stron : 256


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję portalowi : 
https://sztukater.pl/

3 komentarze:

  1. Jakoś nie przekonuje mnie ta książka więc póki co sobie ja odpuszczę 😃
    Pozdrawiam 😀
    www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba jednak odpuszczam :) nie potrzebuję religijnego poradnika :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja raczej często nie sięgam po poradniki...

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger