"Uśpione królowe" Hanna Greń

"Uśpione królowe" to nowe wydanie książki Hanny Greń pod tytułem "Cień sprzedawcy snów". Było to moje pierwsze spotkanie z autorką i bohaterami cyklu wiślańskiego. A czy będą kolejne? Muszę przyznać, że jestem nieco rozczarowana. Okładki, zarówno ta jak i poprzednia, sugerują czytelnikowi, że będzie mieć do czynienia z thrillerem, czymś mrocznym, wywołującym dreszcze na karku. Byłam bardzo zdziwiona kiedy okazało się, że książce bliżej do komedii obyczajowej niż krwawego kryminału. Zdecydowanie częściej śmiałam się z żartów i licznych anegdot niż obgryzałam w napięciu paznokcie. Z jednej strony to dobrze, bo końcówka roku jest dla mnie zawsze nerwowa więc przyjemnie przeczytać coś lekkiego, a z drugiej seryjny "sprzedawca snów" miał w sobie bardzo duży potencjał, który został zmarnowany. Mógł wyjść z tego naprawdę znakomity, dobrze napisany i trzymający w napięciu thriller, a skończyło się jak zwykle, na typowej, przesłodzonej powieści dla kobiet. No może z małym dreszczykiem. 

Co rok, dnia 3 września, Sprzedawca Snów wyrusza na łowy. Jego ofiarami padają młode kobiety, które na pozór nic ze sobą nie łączy. Na rozwikłaniem zagadki seryjnego mordercy pracuje dwójka policjantów : nadkomisarz Konrad Procner i komisarz Marcin Cieślar. Niestety schwytanie przestępcy jest trudne, gdyż mężczyzna skutecznie zaciera ślady. Jedyną wskazówką są pozostawiane na miejscu zbrodni listy. Śledztwo nabiera rozpędu, gdy policjanci poznają dwie niezwykłe kobiety, Zenę i Petrę. Jak się później okazuje, obie panie związane są w jakiś sposób ze sprawą Sprzedawcy Snów… 


Szkoda, że nie mam możliwości zadania autorce książki jednego pytania. A mianowicie : dlaczego powieść ta jest do szpiku kości przesiąknięta szowinizmem i napchana stereotypami, które już dawno przestały być aktualne. Dziś większość polskich pisarek tworzy postaci kobiece, które są odważne, bojownicze, samodzielne i wyemancypowane. Często posiadają sporo cech typowo męskich. Bycie femme fatale, walkirią czy zwykłą  herod babą jest mode. Jak widać tolerancja i równouprawnienie przeniknęły również do literatury. Również u Hanny Greń widać próbę stworzenia postaci z silnym kręgosłupem moralnym, inteligentnych i oryginalnych. Mamy tutaj do czynienia z dwoma młodymi, prowadzącymi własne biznesy, atrakcyjnymi i zamożnymi kobietami, które mogłyby być doskonałym przykładem na to, że płeć piękna może sobie doskonale poradzić bez mężczyzny. Ale niestety...koguty się pojawiają i to w jak najgorszym wydaniu. A panie jakby tylko na to czekały i z samodzielnych bizneswoman zmieniają się w ubezwłasnowolnione, opętane rządzą seksu kury domowe. W jednej sekundzie zapominają o swojej przeszłości, własnych planach, nadziejach i pasjach i całkowicie podporządkowują się mężczyznom. Mało tego, chociaż niosą na swoich barkach ciężki bagaż doświadczeń z byłymi mężami czy partnerami, to kolejny raz dają sobą pomiatać i ze spuszczoną głową wysłuchują pogróżek. Tekstów w rodzaju : zamknij się głupia kretynko, jeśli nie zwolnisz to cię uderzę, zamorduję cię, jesteś głupia, masz być tylko moja i nikt nie ma prawa na ciebie spojrzeć, jest tutaj naprawdę wiele. W pewnym momencie stało się to irytujące. Zastanawiałam się jakim cudem, ofiara przemocy domowej, kobieta molestowana , gwałcona i bita przez własnego męża, mogła pozwolić sobie na takie teksty czy chociażby żartobliwe słowne przepychanki w wykonaniu nowego partnera. Nasze bohaterki zachowywały się niczym podlotki i połowę czasu książkowego spędziły w łóżku. Jedną jestem w stanie zrozumieć ponieważ przez 30 lat była dziewicą, ale tę drugą? Zresztą wszystko tutaj toczyło się za szybko. Pierwsza randka i od razu sex z wpadką. Potem ślub, zamieszkanie razem, adopcja i kolejna ciąża i kolejne zaręczyny. Jak dla mnie był tego przesyt. Nikt normalny nie planuje dzieci już przy pierwszym spotkaniu, czy nawet 10. Tutaj odnosiłam wrażenie, że prokreacja była jednym z głównych tematów. Bohaterowie mogli siedzieć w towarzystwie przy stole, nagle wstać i pójść na pięterko. I zachowywali się tak nawet przy dzieciach. Dodam, że nastoletni Dominik oczywiście wiedział co się wyrabia w sypialni jednak nie miał pojęcia co znaczy słowo kompromis. Really?

Czytelnicy, którzy zamierzają sięgnąć po tę książkę z zamiarem przeczytania trzymającego w napięciu thrillera będą zawiedzeni. Nie tylko bowiem okładka tutaj kłamie, również notka wydawcy z tyłu książki jest pełna nadinterpretacji. Opis bowiem sugeruje, że będziemy mieć do czynienia z kryminałem, śledztwem i pogonią za seryjnym mordercą. Niestety samej akcji, policyjnych procedur czy oględzin miejsc zbrodni  jest tutaj jak na lekarstwo. Zagadka kryminalna tworzy jedynie tło całej powieści. Mówiąc w skrócie "Uśpione królowe" to opowieść o czwórce ludzi, którzy dobierają się w pary, docierają się , kłócą, godzą i uprawiają miłość. Gdzieś w międzyczasie wykonują również własną robotę, która między innymi polega na złapaniu seryjniaka. Jestem osobą, która w całym swoim życiu przeczytała sporo książek kryminalnych, obejrzała wiele filmów i nasłuchała się wiadomości telewizyjnych. Dlatego wiem, że jeśli gdzieś pojawia się seryjny morderca, to cała policja postawiona zostaje w stan gotowości. Tutaj tego nie czuć. Sprawą zajmuje się dwóch funkcjonariuszy, którym w głowie jedynie krótkie spódniczki. Niby coś tam się dzieje, jednak tempo akcji jest powolne, niezborne i mało dynamiczne. Samo zakończenie jest dopisane na siłę i zdecydowanie zabrakło na nie pomysłu. Tak jakby autorka znudziła się pisaniem powieści i chciała ją jak najszybciej skończyć. Zdecydowanie zbyt dużo czasu zostało tutaj stracone na drobnostki i szczególiki z dnia codziennego, zabawne dialogi i anegdoty. Zamiast łapać psychopatę my chodzimy po imprezach, jeździmy na wycieczki w góry czy jemy sobie pyszne kluseczki z bitkami. A no i oczywiście szlajamy się po knajpach. Był w tej książce jeden fragment, który wywołał moje oburzenie. Młoda, świadoma, wykształcona kobieta w ciąży idzie do baru i pije piwo. I to nie raz. Co prawda jedno i małe ale wydaje mi się, że w XXI wieku już każdy dorosły człowiek wie, że nie ma takiej ilości alkoholu, która nie mogłaby zaszkodzić dziecku.Tutaj chciałabym prosić wszystkich autorów, żeby nie nakłaniali czytelników to picia w ciąży i nie bagatelizowali tego problemu. Jedno piwo też może skutkować chorobami płodu i późniejszą niepełnosprawnością. 

Hanna Greń ma talent, lekkie pióro i wyobraźnię. Pomysł ze Sprzedawcą Snów był naprawdę rewelacyjny. Fragmenty opowiadane z perspektywy mordercy były perfekcyjnie napisane, motyw kazirodczy podnosił włoski na rękach a opowiadane przez autorkę historie z przeszłości działały na wyobraźnię. Zawiodła tutaj warstwa obyczajowa i nieco żenująca i infantylna postawa głównych bohaterów. Zachowywali się jak typowa gimbaza a nie dorośli ludzie na poważnych stanowiskach. Książka wypadłaby o niebo lepiej, gdyby Greń zrezygnowała z formy obyczajowej, a nawet komediowej, i zaryzykowała z thrillerem psychologicznym. Pisanie przychodzi jej z łatwością, czyta się płynnie i szybko, więc jak jest dobry pomysł i wyćwiczony warsztat to można rzucić się na głęboką wodę. Myślę, że "Uśpione królowe" przypadną do gustu wielu czytelniczkom, i tym które lubią romanse i tym którym nieobce są lekkie kryminały. Ja niestety spodziewałam się czegoś mocniejszego. Choć książka nie do końca wpasowała się w moje gusta tak sądzę, że Hanna Greń jeszcze mnie czymś zaskoczy. A do cyklu Wiślańskiego na pewno wrócę.


Tytuł : "Uśpione królowe"
Autor : Hanna Greń
Wydawnictwo : Replika
Rok wydania : 2017



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :


https://replika.eu/




Książka bierze udział w wyzwaniu : Olimpiada Czytelnicza 2019

http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2019/01/olimpiada-czytelnicza-2019-zapisy.html


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger