"Żyj przytulnie" Melissa Alvarez

Hygge, Wabi-Sabi, norweski life stale to trendy bardzo popularne w ostatnich latach. Pamiętacie jeszcze czasy, kiedy cały świat zwariował na punkcje feng shui? Bogaci wydawali ogromne pieniądze na architektów i dekoratorów wnętrz, by z ich lokum zrobić miejsce harmonii i szczęśliwości. Ci biedniejsi kupowali wahadełka do wykrywania żył wodnych i na własną rękę robili przemeblowanie. Dziś jest łatwiej. Mamy Internet, specjalistów od stylu życia i fachową literaturę. Wystarczy przejść się do księgarni i zaleje nas powódź książek rodem ze Skandynawii. Każdy z nas chce być jak nasi sąsiedzi z północy. Meble z Ikei już nam nie wystarczą. Pragniemy również ich stylu życia. Wszystkie książki o mindfulness, hygge i innych obecnie obowiązujących trendach, z jakimi się spotkałam, zawsze wnosiły coś nowego do mojego życia, pogłębiały moją widzę. Jednak cały czas obawiałam się, że w końcu nadejdzie taki dzień, że trafię na taką pozycję, która uświadomi mi że nic nowego już się nie dowiem. I miałam rację, szkoda że trafiło na Melissę Alvarez, gdyż muszę przyznać, że miałam duże oczekiwania co do tej książki. W końcu, kto z nas nie lubi jak jest przytulnie?

"Życie" w dzisiejszych czasach jest  prawdziwym wyzwaniem. Trwa nieustający wyścig szczurów, ludzie spędzają po kilkanaście godzin w pracy, dzielnice-sypialnie w dzień świecą pustkami, siłownie tętnią adrenaliną w środku nocy. W Japonii dzieci praktycznie od urodzenia mają zaplanowane całe życie, w Irlandii matka dowiadując się o ciąży może zapisać nienarodzone jeszcze dziecko do szkoły, którą rozpocznie za 6 lat. Najważniejsze w dzisiejszych czasach stały się słowa "mieć", "zdobyć", "osiągnąć". Jest za dużo ludzi a za mało atrakcyjnych miejsc pracy, co prowadzi do niekończącego się wyścigu, który trwa do końca życia. Bo zdobycie czegoś niekoniecznie wiąże się z posiadaniem. Nawet nie zdajemy sobie sprawę z tego, że codziennie walczymy. Każdego dnia nowe państwa, regiony, miasta, społeczności wkraczają na globalny rynek i zasilają światową wioskę. Już nawet  ludzie mieszkający w afrykańskich lepiankach rozsiadają się na skórzanych kanapach, przypływających w kontenerach z Europy, a Jay Z przywozi im słuchawki do Iphoneów, które też w końcu do nich dotrą. Co prawda przykłady te wzięłam z własnej głowy jednak autorka również dostrzegła problemy, które wiążą się z globalizacją. Nie skupiła się tylko i wyłącznie na swoim własnym podwórku. Alvarez z wnikliwością analizuje panujące na świecie trendy i przedstawia współczesne zagrożenia. Robi to z wyczuciem, sprytem i przenikliwością, jednak wnioski które przedstawia nie są dla czytelnika niczym nowym. Owszem znajdziemy tutaj garść ciekawostek, które świetnie służą zobrazowaniu trendów takich jak hygge czy szwedzkie lagom, jednak nie ma tutaj nic, o czym średnio zorientowany w temacie czytelnik, by nie wiedział. Jednym słowem jest to książka dla początkujących, dla zupełnych laików, poszukujących miejsca gdzie należy zacząć. "Żyj przytulnie" może być punktem wyjścia dla poszukiwaczy szczęścia, harmonii i spokoju we własnym życiu. To właśnie z tej książki dowiemy się co jest obecnie na czasie, w jakim kierunku zmierza społeczeństwo, co może zrobić zwykły szary człowiek, by się odnaleźć w dzisiejszych czasach. Muszę przyznać, że liczyłam na coś więcej. Dostałam receptę na "życie" zamiast metod zapobiegania. Autorka zakłada, że nas wszystkich dotknęła "gorączka posiadania", że wszyscy żyjemy w biegu i nie mamy czasu by się zatrzymać i spokojnie wypić kawę czy kieliszek wina. Napisała więc książkę, która ma nam pomóc wprowadzić w swoje życie harmonię, przeorganizować je na nowo. A co z tymi ludźmi co walczą i jeszcze nie dali się omotać konsumpcyjnemu trybowi życia. Czy dla nich nie ma żadnych rad? Czy koniecznie trzeba zapaść na tę chorobę by dostać receptę? Autorka na dobrą sprawę nie promuje nowego stylu życia, nie pokazuje nam nowych dróg, którymi możemy pójść tylko sprzedaje sposoby na poprawę tego co mamy, którym dokleiła etykietkę hygge i "cozy", bo to się akurat sprzedaje.


Spoglądając na sam spis treści możemy zauważyć, że autorka nie wykazała się innowacyjnością. Każdy z nas zdaje sobie sprawę z istnienia ogólnie dostępnych technik relaksacyjnych, które pozwolą nam na złapanie oddechu. Wiemy,że spacery po lesie nas wyciszę, gorąca kąpiel rozluźni mięśnie a "dobry", kontrolowany oddech zmniejszy nasz poziom stresu. Autorka w kolejnych rozdziałach przedstawia nam listę ćwiczeń, które jeśli wykonywane poprawnie i konsekwentnie, będą miały cudowny wpływ na nasz dobrostan. Posiłkując się przykładami z całego świata, Alvarez zaleca nam spędzenie tygodnia bez dostępu do nowoczesnych technologii czy oddanie się medytacji bądź kolorowaniu. Wszystko to ma sprawić, że zwolnimy i przewartościujemy swoje życie. Dobrze państwo wiedzą, że głównym założeniem skandynawskich trendów lifestylowych jest prostota i umiar. Część poradników doradza nam wręcz życie w ascezie. Nikt oczywiście nie zastanawia się nad tym ile kosztuje zbudowanie tego "prostego" , minimalistycznego domu czy chociażby szwedzkiego kominka. Bo hygge to nie tylko nasz rozwój duchowy, to również budowanie przestrzeni wokół nas. Nowy skandynawski trend uczy jak osiągnąć szczęście, żyjąc w zgodzie z naturą, skromnie, niewielkim kosztem, wśród własnoręcznie wykonanych przedmiotów. To szwedzka sztuka równowagi. Wyraża się w stonowanym byciu pomiędzy skrajnościami, unikaniu przesady, docenianiu tego, co jest. A jak to wszystko działa w praktyce? Na to pytanie książka Alvarez już niestety nie odpowiada. Ponoć działa, jednak czy te "style życia" nie są po prostu modą? Kolejnym trendem za którym podążają rzesze lemingów? Bo czyż technik i ćwiczeń autorki nie możemy stosować w naszych własnych domach? Niekoniecznie surowych i bezosobowych? Niekoniecznie modnych.

Autorka dużo czasu poświęca samej idei hygge. Więc kolejny już raz musiałam czytać o tym, czym tak naprawdę jest ta duńska sztuka osiągnięcia wewnętrznej, równowagi, harmonii i bezpieczeństwa. Muszę przyznać, że po tytule spodziewałam się czegoś więcej a nie kolejnego odgrzewanego kotleta. Chciałam małej rewolucji, nowości, ciekawostek, odkryć. Niestety autorka powiela schematy, spisuje wiedzę oczywistą, kopiuje słowa dawno już napisane. Nie było tutaj nic czego bym nie wiedziała, żadne z ćwiczeń nie było autorskie a cała książka to po prostu wierne odtworzenie dzieł innych autorów. Jak każda książka tego rodzaju, również i "Żyj przytulnie" jest przyjemną lekturą, która sprawia, że czytając czujemy się komfortowo. Wtłoczona zostaje w nas energia, chcemy działać już-teraz. Zaczynamy poszukiwać nowych przepisów na "hygge" kolacje, postanawiamy częściej wychodzić z domu, na zakupach wkładamy do koszyka nowe kieliszki i góry świeczek (a gdzie ten minimalizm?), być może wejdziemy nawet na jakąś stronę poświęconą technikom medytacji i mindfulness, by zobaczyć z czym to się je. Im więcej czasu poświęcimy książce Alvarez, tym dłużej w naszych żyłach będzie krążył optymizm. Jednak jak to bywa w przypadku wielkiego zapału, zazwyczaj jest on słomiany. 

Uważam, że powinniśmy czytać wszelkiego rodzaju poradniki, gdyż można zaczerpnąć z nich sporo inspiracji, nauczyć się czegoś nowego i poznać świat oczami kogoś innego. Niestety tym razem nic mnie nie zaskoczyło. Było poprawnie i tyle. Myślałam, że autorka zaproponuje nam coś nowego, kolejny trend, który można zaimplementować w naszym życiu. Okazało się jednak, że "żyć przytulnie" znaczy po prostu, żyć po skandynawsku. A to już było. Polecam wszystkim tym, którym udało się przegapić wszystkie podobne książki.




Tytuł : "Żyj przytulnie"
Autor : Melissa Alvarez
Wydawnictwo : Kobiece
Data wydania : 16 stycznia 2019
Liczba stron : 240
Tytuł oryginału : The Simplicity of Cozy: Hygge, Lagom & the Energy of Everyday Pleasures




 Tę oraz wiele innych książek znajdziecie na półce z Nowościami księgarni internetowej :
https://www.taniaksiazka.pl/


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger