"Odrodzenie Joan Ashby" Cherise Wolas
3
Czarna Owca
,
dzieci
,
literatura
,
literatura współczesna
,
literatura amerykańska
,
literatura obyczajowa
,
literatura piękna
,
macierzyństwo
,
opowiadania
,
pisarstwo
,
Wolas
"Odrodzenie Joan Ashby" to jedna z tych książek, z którymi rozstanie ma słodko-gorzki posmak.Cieszę się, że było mi dane przeczytać tak cudowny, doskonale napisany i skomponowany debiut. Takiej powieści spodziewałabym się po autorce pokroju Donny Tart a nie mało znanej amerykanki, o której jedyna informacja jaką znalazłam w sieci to ta, że ma męża. Kiedy do końca pozostało mi kilkadziesiąt stron, zaczęłam zwalniać tempo. Delektowałam się każdym akapitem, każdym słowem. Zapewne znacie powiedzenie o studenckiej paście do zębów? Połowa tubki starcza na dwa dni a reszta na dwa miesiące. Podobnie było z tą książką. Choć już nie jestem studentką tak początkowe rozdziały wprost pożarłam a końcowe sobie wydzielałam, bardzo ciężko bowiem było się rozstać z naszą główną bohaterką i jej pięknymi opowieściami. Joan była tak interesującą postacią, że chciałam ją przy sobie utrzymać jak najdłużej ale niestety...wszystko co dobre szybko się kończy.
Kiedy Joan przekonuje się, że zaszła w ciążę, podejmuje brzemienną w skutki decyzję bez oglądania się na siebie, by stworzyć
rodzinę, której tak naprawdę nie chciała. Wychowanie dwóch wcześnie
rozwiniętych synów staje się dla niej wyzwaniem i miną dziesięciolecia
zanim ukończy swoją mistrzowską powieść. Gdy jest gotowa ponownie stanąć
w świetle reflektorów, wrócić do życia, które porzuciła dla miłości,
zdrada na miarę szekspirowskiej tragedii zmusza ją do podważenia
wyborów, jakich dokonała w życiu.
Joan jest pewna jednego : nie chce mieć dzieci. Nie są jej do niczego potrzebne. Pragnie tworzyć, pisać, czerpać przyjemność z życia. Gotowa jest zrezygnować z miłości jeśli jej partner zapragnie mieć potomka. Jednak życie lubi zastawiać na nas pułapki i kobieta zachodzi w ciążę. Pamiętam jaka była moja reakcja na dwie, magiczne kreski. Z początku nie poczułam nic więcej jak strach, szok i przerażenie, szczególnie że ciąża była nieplanowana. Moja sytuacja była jednak inna od tej, w której znalazła się bohaterka. Po pierwsze byłam starsza. Po drugie już osiągnęłam w życiu to co sobie zamierzyłam.Po trzecie marzenia, które mi pozostały nie kolidowały z posiadaniem dziecka. Joan była inna. Z pewnością duży wpływ na jej postępowanie mieli jej rodzice i wychowanie. Dom w którym dorastała był miejscem pozbawionym miłości a jej najbliżsi traktowali ją jak powietrze. Zimny chów był jedyną metodą wychowawczą jaką poznała. Myślę, że to właśnie ten czynnik miał decydujący wpływ na decyzję co do posiadania dzieci. Kolejną rzeczą, która kształtowała naszą bohaterkę była sława, która stała się udziałem Joan. Ludzie, którzy w młodym wieku odnoszą sukces, często nie mają wystarczających sił, by go udźwignąć. Z naszą bohaterką było jednak inaczej. Doskonale wiedziała czego pragnie i konsekwentnie do tego dążyła. Choć w powieści mamy do czynienia ze sporą ilością postaci, tak jej głównym bohaterem jest "słowo". Czasem odnosiłam wrażenie, że autorka nie może przestać pisać, że ta potrzeba tworzenia ją obezwładniła.Nie da się ukryć, że głowa Wolas jest pełna pomysłów. Tworząc powieść, powołała do życia dziesiątki istnień. Muszę przyznać, że książki-szkatułki, składające się z historii, które zawierają historie, zawierające historie...itd, nie są czymś, po co sięgam w pierwszej kolejności. Zazwyczaj są zbyt zagmatwane, chaotyczne i charakteryzuje je przerost formy nad treścią. Tym razem było inaczej gdyż każde z opowiadań zamieszczonych w tej książce pośrednio lub bezpośrednio, odnosiło się do jej fabuły. To dzięki nim, nasza bohaterka mówiła nam co się dzieje w jej psychice. Personifikowała swoje uczucia, lęki i nastroje, nadając im formę wymyślonych postaci. Będąc w ciąży i połogu pisała o dzieciach, tworzyła dla nich. Niektóre z tych opowiadań były przerażające, inne zabawne a wszystko to było zależne od humoru w jakim była. Pisanie było dla Joan elementem procesu terapeutycznego, dzięki niemu radziła sobie z problemami, wychodziła na prostą. Pomysły do swoich opowiadań czerpała z otaczającej ją rzeczywistości. Pisała o ludziach, których znała, jednak zmieniała ich atrybuty, łączyła w dziwne konfiguracje, dodawała dramatyzmu. Pożyczała, przerabiała i kreowała na nowo. Każde kolejne opowiadanie było niczym katharsis, które niczym źródlana woda oczyszczało duszę i serce bohaterki. Muszę przyznać, że historie te były mistrzostwem samym w sobie i to one świadczą o wielkości tej powieści.Kiedy całość zawierała zbyt dużo zbędnego tekstu, wypełniaczy stron, tak te krótkie formy były wprost genialne. Ciekawa jestem czy wydawcy pokuszą się i wydadzą antologię. Z chęcią bym po nią sięgnęła.
Gdybym nie wiedziała, że "Odrodzenie Joan Ashby" jest debiutem literackim, to pomyślałabym że książka ta została napisana przez doświadczonego, inteligentnego i zorientowanego na świat i ludzi pisarza. Do stworzenia dobrej powieści nie wystarczy bowiem lekkie pióro i pomysł. Trzeba mieć wyrobiony zmysł obserwacji. Jednym z głównych tematów tej książki jest macierzyństwo i wszystkie jego barwy : od słonecznej żółci do grobowej czerni. Nasza bohaterka, sama będąc pisarką, jest w stanie spojrzeć na siebie z dystansu i poddać się autoanalizie. Musi skonfrontować swoje pragnienia ze stanem faktycznym. Nigdy nie chciała mieć dzieci, ba nawet ich nie lubiła. Nie widziała siebie w roli matki. To co mnie najbardziej poruszyło to fakt przedstawienia narodzin miłości macierzyńskiej. Powstawała ona w bólach. Na początku była odrzucana. Jednak pewnego dnia Joan otworzyła jej furtkę, którą zaczęła przeciskać się do środka, by w końcu przejąć kontrolę. Przypuszczam, że każdy kto posiada dzieci, pamięta moment w którym zdał sobie sprawę, że to one są najważniejszą "rzeczą" w życiu. Nasza bohaterka jest matką dwójki chłopców, którzy różnią się od siebie jak ogień i woda.Właśnie to sprawia, że wymagają również innego rodzaju miłości.
Książka ta uświadamia nam jak trudną rzeczą jest wychowanie potomstwa, doświadczenie innego człowieka. Jest to powieść o poznaniu, o tworzących się uczuciach i tym jak sobie z nimi radzić.
Kiedy nasza bohaterka zostaje zdradzona i postanawia wyjechać do Indii, by odnaleźć nowy sens życia, miałam wrażenie że poniekąd się poddała. Z osoby, która wydawała się nieszablonowa i oryginalna przekształciła się w najzwyklejszą celebrytkę, która szuka "odnowy", "jasności", "odrodzenia". Indie są modne, szczególnie dla tych sławnych i bogatych. Miałam wrażenie, że ostatnia część książki była napisana zbyt lekką ręką, bardziej przypominała słodkie romanse niż ambitną literaturę obyczajową. Po Joan spodziewałam się czegoś więcej niż egotyzmu i tchórzostwa. Ucieczka od własnych problemów i rodziny była wszak najłatwiejszym wyjściem. Jednak czytając zdawałam sobie sprawę, że całe życie naszej bohaterki było jedną wielką ucieczką od dorosłości. Nie bez powodu opisywała swoje życie za pomocą tekstów, zamiast zmierzyć się z nim w rzeczywistości. Kilkaset stron zabrało mi uświadomienie sobie, że to ona była problemem a nie Ci wszyscy inni.Ciekawi mnie czy takie było zamierzenie autora?
Cherise Wolas umie pisać, umie porwać czytelnika i nawet tak monumentalne dzieło, którego dynamika jest momentami zachwiana, potrafiło non stop utrzymać moją uwagę na najwyższym poziomie. Książkom obyczajowym nie zdarza się to niestety zbyt często. Autorka tworząc powieść szkatułkową, już na wstępie określiła swój styl i bardzo wysoko postawiła sobie poprzeczkę. Już sobie wyobrażam recenzentów, krytyków i zwykłych czytelników analizujących poszczególne opowiadania. Ba, jestem w stanie umieścić tę książkę w kanonie lektur amerykańskich, omawianych na zajęciach przez przystojnego nauczyciela. Powieść ta jest tak kompleksowa , tak wielogatunkowa, że można uczyć się na niej twórczego pisania. Owszem jedne opowiadania były lepsze, inne gorsze, jednak razem tworzyły niezapomnianą całość. Jednak uwaga! Jest to książka, dla wytrwałych czytelników, którzy nie boją się wybiegów, przerywników, odbiegania od fabuły, gdyż to co z początku ciekawi jako nowość, na dłuższą metę może być irytujące.
"Odrodzenie Joan Ashby" jest jedną z lepszych książek jakie przeczytałam w tym roku, jeśli nie najlepszą. Podobało mi się to, że powieść ta jest jednocześnie bardzo prosta i kompleksowa intensywna. Zachwyciła mnie postać głównej bohaterki, która niczym osoba cierpiąca na chorobę dwubiegunową, co innego myśli a co innego czyni. Obraz jej duszy jest zupełnie inny od tego, który widzą jej bliscy i znajomi. Wybory, których musi dokonać przedstawione są w lekki i swobodny sposób, jednak ich konsekwencje są ogromne. Książka ta opisuje życie takim jakim jest, jakim mogłoby być i jakim nigdy nie będzie. Majstersztyk. Polecam i mam nadzieję, że powieść ta zgarnie wszystkie nagrody do których została, bądź zostanie nominowana. Zdecydowanie jej się należy.
Tytuł : "Odrodzenie Joan Ashby"
Autor : Cherise Wolas
Wydawnictwo : Czarna Owca
Data wydania : 5 wrześnie 2018
Liczba stron : 736
Tytuł oryginału : The resurrection of Joan Ashby
Za możliwość przeczytania książki i jej zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu :
Książka porusza bardzo ciekawe kwestie jak macierzyństwo, dzieci. Co prawda nie mam tej książki w planach, ale ciesze się, że każdemu z nas udaje się znaleźć takie perełki ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, ELi
https://czytamytu.blogspot.com
Twoja recenzja zainteresowała mnie i postanowiłam zapolować na tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuńLubię takie debiuty, chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuń