"Trucicielka królowej" Jeff Wheeler

Z garstki przeczytanych recenzji dowiedziałam się, że "Trucicielka królowej" porównywana jest do kultowej "Gry o tron" Georga R.R Martina, tylko w wersji light, odpowiedniej dla nastolatków. Autor czerpał inspirację z wydarzeń historycznych, chodzi dokładnie o Wojnę Dwóch Róż. Podobne są nie tylko zdarzenia i motywy lecz również imiona bohaterów a nawet heraldyka. Sam Wheeler przyznaje, że jego powieść to poniekąd alternatywna rzeczywistość, próba przewidzenia jak potoczyłyby się losy Anglii, gdyby Tudorowie nigdy nie przejęli tronu. Dodajmy do tego moc fontanny, i przepis na doskonałą powieść dla młodzieży gotowy. Uwielbiam kiedy historia zderza się z fantazją, dlatego nie trzeba mnie było długo namawiać, żebym się zainteresowała tę książką.

Owen trafia na dwór królewski w charakterze zakładnika. Musi odpokutować za zbrodnię jaką była zdrada ojca i starszego brata, którzy planowali obalenie monarchy. Jeśli Diuk Kaskaddon kolejny raz okaże się nielojalny, chłopiec przypłaci to życiem. Odebrany rodzicom i wyrwany z rzeczywistości Owen, nie potrafi się odnaleźć na królewskim dworze. Dopiero tajemnicza, działająca w ukryciu kobieta, pomoże mu wkraść się w łaski okrutnego i mściwego króla, oraz zdobyć pozycję na dworze. Nadszedł czas na przetrwanie, unikanie wszechobecnych szpiegów i pozyskanie sobie sojuszników.

Po przeczytaniu opisu z tyłu książki większość potencjalnych czytelników będzie zachodzić w głowę, co jest głównym wątkiem fabularnym tej powieści. Owszem jest zbrodnia i kara, jest samotne, zagubione dziecko walczące o przetrwanie wśród watahy wilków, jednak to wszystko wiemy już z zaserwowanego nam przez wydawnictwo opisu. Nie wiemy jednak jakie wydarzenie będzie w centrum całej historii, na czym autor zbuduje całą intrygę. Muszę się przyznać, że po przeczytaniu książki, nadal nie wiem co było jej motywem wiodącym. Jedyną rzeczą, która usprawiedliwia ten brak linii fabularnej, jest fakt że "Trucicielka królowej" to pierwsza część sześcio-tomowego cyklu. Jak z pewnością przyznają wszyscy autorzy powieści fantastycznych, zbudowanie od podstaw całkiem nowej rzeczywistości, nowego świata, jest rzeczą skomplikowaną i wymaga wielkiej wyobraźni. Nie wystarczy mieć pomysł, trzeba się również zastanowić w jakiej formie go podamy czytelnikom. Brałam kiedyś udział w warsztatach pisarskich, gdzie nauczyłam się, że podstawą dobrego stylu jest przedstawianie nie opowiadanie. Troszkę żałuję, że autor przegapił tę lekcję. Nasz nowy świat poznajemy nie poprzez empiryczne doznania bohaterów a opowieści, przemyślenia i mnóstwo retrospekcji. Kiedy akurat nie siedzimy w głowie Owena, to czytamy opisy zwykłych codziennych czynności. Dodam, że autor ma dość denerwującą manierę jaką jest powtarzanie niektórych fragmentów i czynności w nieskończoność, istna nerwica natręctw. Dla przykładu podam motyw dotykania włosów...od kiedy zaczęłam liczyć, włosy naszego bohatera zostały : poruszone, pogładzone, dotknięte, zmierzwione, kilkanaście razy. Podobnie było z imieniem jednej z głównych bohaterek. Kilkadziesiąt stron maszynopisu zajęło bohaterowi wymyślenie jej przydomka, do tego czasu używał pełnego imienia i nazwiska : Elisabeth Victoria Mortimer, w skrócie Evie. 
Jak napisałam wyżej, książka ta nie ma za zadanie opisania historii tylko przygotowania pod nią gruntu. Właśnie teraz jest czas na poznanie naszych głównych bohaterów, zapoznanie się z pałacowymi frakcjami oraz intrygami jakie są ich udziałem, oraz doświadczenie czym jest magia Źródła. Troszeczkę byłam zawiedziona, że typowego "abrakadabra" jest tutaj bardzo mało. Dowiadujemy się, że niektórzy ludzie, zostają obdarzeni przez źródło, nadprzyrodzonymi mocami, które objawiają się w okresie dorastania. Tutaj autor nie zaskoczył. Co prawda nie chcę spojlerować więc nie powiem czym są te moce, zdradzę jednak że Ci którzy lubią baśnie i legendy będą zachwyceni. Magia w powieści Wheelera nie jest głównym bohaterem tylko stanowi tło dla pałacowych przepychanek i jest swoistego rodzaju straszakiem na niepokornych, potężną bronią która w niewłaściwych rękach może prowadzić do tragedii. I zgadnijcie kto zostanie nią obdarzony?

Tym oto sposobem przechodzimy do naszego głównego bohatera. To, że Owen ma 8 lat nie było dla mnie zaskoczeniem, gdyż już wcześniej zapoznałam się z dokładnym opisem książki. Zdziwiona byłam jednak faktem, że nasz bohater nie zachowuje się tak, jak przystało na ośmiolatka. Jest nad wyraz inteligentny, jego przemyślenia i trafność w ocenie innych ludzi może zaskakiwać. Niech będzie, że trafiliśmy na naprawdę  dojrzałego młodego człowieka. Jednak są pewne cechy natury ludzkiej, których nie da się odrzucić ani być "ponad nie". Każde dziecko, odebrane rodzicom, i umieszczone w nowym środowisku, będzie przeżywać rozłąkę. Będzie tęsknić, myśleć, płakać. Owen podchodzi do wszystkiego ze stoickim spokojem, bardziej zajmuje go smak lodów niż fakt, że może już nigdy nie zobaczyć swojej rodziny. Postać ta wydawała się oderwana od rzeczywistości, sztuczna. Tak jak by uwięzić 30 letniego mężczyznę w ciele ośmioletniego chłopca. Z jednej strony mądry mądrością wrodzoną (bo doświadczenia życiowego mamy tutaj jak na lekarstwo) a z drugiej wciąż pasjonuje go układanie klocków. Istna chimera. Myślałam, że może autor ma trudności z wczuciem się w rolę dziecka (choć sam ma piątkę pociech) jednak kiedy na scenę wkroczyła Evie wraz ze swoją niewinnością i dziecięcą wrażliwością, to zdałam sobie sprawę, że Owen to postać wykreowana specjalnie. On miał być małym starym. I choć to drażni, choć sprawia, że czytelnikowi ciężko jest poczuć z nim więź, to stworzenie go takiego jakim jest miało sens, który poznamy już pod koniec tego tomu. 

Biorąc się za tę książkę, musicie mieć na uwadze, że autor nie jest z zawodu pisarzem. Na pisanie poświęca zaledwie 3 godziny tygodniowo, w każdą środę od 19 do 22 (informacja zaczerpnięta z portalu lubimyczytać.pl). Od razu również widać, że "Trucicielka królowej" jest książką przeznaczoną dla młodzieży. Świadczą o tym niezwykle krótkie, mało rozbudowane zdania a często ich równoważniki. Podzielenie akcji i przemyśleń naszych bohaterów na malutkie kawałeczki sprawiło, że narracja stała się toporna a całość trudna w odbiorze, jednak nie dla nastolatków, którzy przy zdaniach wielokrotnie złożonych tracą orientację. Widać tu również braki w pracy edytorskiej (błąd już w oryginalnej wersji), które doprowadziły do stosowania takich zwrotów jak "cicho szeptać". 

Czytając własną recenzję odnoszę wrażenie, że zbyt niesprawiedliwie i krytycznie, potraktowałam tę powieść. W gruncie rzeczy bawiłam się dobrze. Poznałam zupełnie nowy, magiczny świat i ciekawych choć nieco jednowymiarowych bohaterów. "Trucicielkę królowej" można potraktować zarówno jako osobną powieść jak i początek cyklu. Widać, że autor miał pomysł, troszkę tylko zawiodło wykonanie. Jednak tym razem się nie zrażam. Wierzę, że kolejne tomy jeszcze zdołają mnie zaskoczyć, szczególnie że całość ewidentnie czerpie inspirację z wydarzeń historycznych, a dzieje naszego świata jak wiecie są burzliwe.





 
Tytuł : "Trucicielka królowej"
Autor : Jeff Wheeler
Wydawnictwo : Jaguar
Data wydania : 6 czerwca 2018
Liczba stron : 350
Tytuł oryginału : The Queen's Poisoner


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :  



http://wydawnictwo-jaguar.pl/
 



1 komentarz:

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger