"Wielka samotność" Kristin Hannah

     Ci, którzy znają twórczość autorki, wiedzą czego się spodziewać po jej kolejnej książce i oczywiście ich oczekiwania zostaną spełnione. Ci, którzy szukają emocjonalnej, wzruszającej lektury, niech się nie wahają i sięgną po tę pozycję. Osobiście na tyle cenię autorkę, że kilka jej powieści przeczytałam w oryginale. To jedna z tych pisarek, których styl i wartość merytoryczna książek ewoluują w drodze ku dziełu doskonałemu. Kristin Hannah przeszła długą drogę od typowych powieści romantycznych do monumentalnych dzieł psychologiczno-obyczajowych. Co prawda nadal trzyma się kurczowo pewnego schematu (o tym w dalszej części) jednak tym razem zmieniły się proporcje. Wielka samotność to w 70 procentach powieść obyczajowa a w 30 procentach opera mydlana. Końcówka nieco zbyt melodramatyczna jednak jako całość rzecz ta jest warta polecenia.

Ernt Allbright, jeniec wojenny, wraca z Wietnamu jako inny człowiek. Jest dręczony przez koszmary i demony przeszłości, przed którymi nie sposób jest uciec. Kiedy zostaje wyrzucony z kolejnej pracy postanawia diametralnie zmienić życie swojej rodziny. Wraz z żoną i 13-letnią córką wyrusza w podróż na Alaskę, gdzie zamierza osiedlić się w odziedziczonym po przyjacielu domu. Ma nadzieję,
że właśnie tam, odnajdzie szczęście. Początkowo wszystko wydaje się być jak w czasach "przed wojną". Jednak kiedy dni stają się coraz krótsze, słońce chowa się za chmurami i wszystko wskazuje na zbliżającą się zimę, stan psychiczny Ernta pogarsza się. Leni i jej matka poznają straszliwą prawdę: są same. Na zewnatrz nie ma nikogo, kto by mógł je uratować.

 Zdecydowanie rzeczą, która w pierwszej kolejności zwraca uwagę, jest kompleksowość psychiki naszych głównych bohaterów. W najbardziej "samotnym" miejscu na świecie mogą żyć tylko ludzie, którzy mieszkają tutaj z wyboru lub przed czymś uciekają. A może są też tacy, którzy nie mieli innego wyboru?  Matka Leni padła ofiarą toksycznej miłości. Jest rok 1974, to jeszcze czasy, kiedy kobiety chcąc sobie wyrobić kartę kredytową musiały przynieść do banku pisemną zgodę męża. To czasy kiedy na samotną matkę patrzono jak na zdemoralizowaną istotę, której nie chciał żaden mężczyzna. Kobieta taka narażała się na ostracyzm, ciężko było jej znaleźć pracę czy pomoc w życiu codziennym. Cudem było znalezienie mieszkania do wynajęcia. Nie dziwię się, że nasza główna bohaterka wybrała włóczęgę z własnym mężem, który przemierzył praktycznie całe Stany Zjednoczone w poszukiwaniu wolności od dręczących go demonów. Przez lata patrzyła jak osoba, którą kochała się stacza, znika za zasłoną oparów alkoholowych. Zdecydowanie była ofiarą przemocy domowej, jednak doskonale zdawała sobie sprawę, że nikt nie przyjdzie jej z pomocą. Nauczyła się żyć w lęku, czekając na "jaśniejsze" dni, takie jak przed wojną. Matka Leni to jedna z najsmutniejszych i jednocześnie najbardziej samotnych bohaterek z jakimi się spotkałam w literaturze współczesnej. Samotna wśród mroźnej głuszy, samotna pod błękitnych niebem, w związku, w rodzinie, w nadziei. Popada w marazm i rutynę. Skupia się na przetrwaniu za wszelką cenę. Jest to postać "jednego czynu", który ją określi już do końca. 
Leni to nastolatka, która nigdzie nie pasuje. Zresztą czy możemy oczekiwać od dziecka, że się odnajdzie wśród rówieśników, jeśli rodzice często zmieniają miejsce zamieszkania? Nie można zapuścić korzeni w drodze. To kolejna samotna postać. Jednak Leni ma dopiero trzynaście lat, jest w niej wiara i nadzieja. I nieustanne pragnienie bliskości i miłości. By poznać siebie, własne ciało, potrzeby i oczekiwania wobec świata, człowiek musi przebywać wśród ludzi. Pierwsze przyjaźnie i miłości definiują nas na całe życie. Książka ta pokazuje nam studium pączkującego uczucia i złamanego serca. Każdy z nas dostrzeże cząstkę siebie w tej młodej, dojrzewającej dziewczynie. Ja poczułam nostalgię, tęsknotę za czasami dzieciństwa. Oczywiście nie mam moralnego prawa porównywać się do naszej głównej bohaterki, jednak odnoszę nieodparte wrażenie, że coś nas łączy.
Ernt Allbright to weteran wojenny, który wrócił do domu z ranami odniesionymi na psychice. Cierpi na PTSD, Zespół Stresu Pourazowego, chorobę nie skatalogowaną w 1974 roku. Ciężko jest leczyć coś, co jeszcze nie zostało nazwane, a walka z demonami na własną rękę, jest z góry skazana na niepowodzenie. Najgorsze jest to, że nasz bohater, naprawdę chciał żyć jak normalny człowiek. Chciał pracować, kochać, cieszyć się. Dopóki nie zaszło słońce. Ernt walczy ze sobą i własnymi słabościami i niestety przegrywa. Jednego dnia potrafi być kochającą głową rodziny by następnego przekształcić się w krwiożerczego potwora. Póki miał cel, jakim było zapewnienie przetrwania swojej rodzinie, przez okres srogiej zimy, jego choroba trwała w uśpieniu. Kiedy tylko wkroczył w "comfort zone" obudziło się szaleństwo. 

Z pewnością każdy ze starszych czytelników pamięta świetny serial "Przystanek Alaska". Mała miejscowość, grupa sympatycznych bohaterów, śnieg i wysokie góry- istna sielanka z przyjemnym reniferem w tle. Alaska u Kristin Hannah to miejsce mroczne i survivalowe, miejsce gdzie obcy traktowani są z dystansem i podejrzliwością. Gdzie można z zimną krwią zabić w obronie własnego terytorium. Nie ma tutaj policji, straży pożarnej, sądów. Każdy musi sobie radzić na własną rękę. Jest to miejsce gdzie przetrwają tylko najsilniejsi. Ludzie, którzy nie boją się ciężkiej pracy, myśliwi którzy potrafią oprawić upolowane zwierzę, znają się na tropieniu i uprawie, sami są w stanie zbudować dom. I co najważniejsze : nie boją się samotności. Rodzina Allbrightów wprowadza się do domu z przeciekającym dachem. Bez elektryczności, kanalizacji, mediów i wody w kranie. Z początku, kiedy słońce jest wysoko na niebie, wszystko wydaje się być jedną wielką przygodą, takim obozem przetrwania. Sytuacja zmienia się kiedy dociera do nich, że to nie wakacje, które się kiedyś skończą. Alaska stała się ich nowym domem, miejscem gdzie zostaną do końca życia. Czyli jak długo? Stany Zjednoczone w 1974 roku to państwo będące w głębokim kryzysie ekonomicznym. W narodzie rozlewa się fala krytyki wobec władz, drożeje jedzenie i ropa. Na ulicach pojawiają się inwalidzi wojenni o których wszyscy zapomnieli. Kristin Hannah krytykuje. Agituje przeciwko wojnie. W szczery i bezpośredni sposób pokazuje jej konsekwencje. Słychać tutaj błaganie o pokój, o zachowanie tego co w dzisiejszych czasach jest tak kruche. 

"Wielka samotność" porusza ważny temat jakim jest PTSD. Muszę przyznać, że autorka odrobiła zadanie domowe. Ernt jest doskonałym przykładem tej choroby psychicznej. Jeśli kiedykolwiek miałabym komuś opisać jak wyobrażam sobie zachowanie osoby cierpiącej na Zespół Stresu Pourazowego to przytoczyłabym opis właśnie tego mężczyzny. Ernt pojechał na wojnę sam a wrócił z pasażerem, który zamieszkał w jego umyśle. To właśnie on zsyła mu wizje i głosy. Zmusza do zagłuszania ich alkoholem, pod którego wpływem mężczyzna traci kontrolę. Walka z nim jest beznadziejna i tylko najmocniejsze jednostki są w stanie znaleźć odpowiednią broń. Paranoja Ernta staje się coraz bardziej skondensowana, coraz intensywniejsza. To właśnie ona wytycza główny kierunek tej książki. 

Jak pisałam we wstępie autorka w swoich powieściach konsekwentnie trzyma się pewnego schematu. Praktycznie w każdej książce mamy do czynienia ze słabymi postaciami kobiecymi oraz przemocą domową, która staje się kanwą fabuły. Tak było i w tym przypadku. "Wielka samotność" to książka o różnych formach miłości, jej postrzeganiu oraz sposobach wyrażania. To również przejmujące studium o odcieniach samotności. Kristin Hannah napisała przejmującą powieść z pogranicza obyczajowości i romansu, w której skupiła się na psychologii bohaterów. Już na samym początku wiemy, że wszystko to, co czytamy prowadzi do wielkiego finału, którego przesłanki znajdujemy po drodze. Ostatnie kilka rozdziałów to prawdziwy emocjonalny rollercoaster. Z początku myślałam, że tych emocji i wydarzeń z nim związanych jest zbyt wiele, że autorka nie zostawiła nam czasu na przemyślenie, analizę czy zadumę. Jednak po przeczytaniu książki wiem, że zostanie ona ze mną na długo i tego czasu będę mieć mnóstwo. Jak dla mnie "Wielka samotność" to książka, której warto poświęcić uwagę a z pewnością wam się odwdzięczy. Typowy "must read". Polecam.


Tytuł : "Wielka samotność"
Autor : Kristin Hannah
Data wydania : 23 maja 2018
Wydawnictwo : Świat Książki
Liczba stron : 512
Tytuł oryginału : The Great Alone


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :
https://www.swiatksiazki.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger