"Dzień matki" Nele Neuhaus

Zdarzyło wam się kiedyś żałować, że długo odkładaliście w czasie, przeczytanie jakiejś książki? Albo były inne, wydawało wam się bardziej interesujące, albo przerażała was grubość, liczba stron, czy też nie zachwycała okładka...powodów mogły być setki. "Dzień matki" dotarł do mnie już jakiś czas temu, jeszcze przed oficjalną datą premiery. Niestety czas na przeczytanie tej "cegiełki" znalazłam dopiero wczoraj. Zrobiłam sobie herbatę, usiadłam w fotelu i przystąpiłam do lektury. Już po pierwszych kilkudziesięciu stronach wiedziałam, że będę potrzebowała mocniejszego napoju z większą zawartością kofeiny, bo zapowiadała się bezsenna noc. Już nad ranem, kiedy skończyłam i odłożyłam książkę na półkę, wcale nie czułam zmęczenia. Nele Neuhaus dostarczyła mi takiej ilości wrażeń, że adrenaliny mi starczy na cały kolejny tydzień. Te 700 stron były fascynującą, trzymającą w napięciu lekturą, jedną z lepszych książek jakie przeczytałam w tym roku. teraz nie pozostało mi nic innego, jak nadrobić zaległości i przeczytać poprzednie tomy. Czas zużyć trochę tej zgromadzonej energii i biec do księgarni. 

Przez czternaście dni nikt się nie zainteresował zwłokami osiemdziesięcioczteroletniego Theodora Reifenratha. Gdy policja wreszcie się pojawia, Pia Sander i Oliver von Bodenstein odkrywają na posesji zmarłego szczątki kilku kobiet. Czy Reifenrath był seryjnym mordercą? W oczach sąsiadów on i jego żona Rita stanowili książkowy przykład rodziny zastępczej, oferującej dzieciom pozbawionym opieki dom pełen miłości. W wyniku śledztwa na jaw wychodzą jednak mroczne fakty: historia rodzonej córki Reifenrathów, która zmarła z przedawkowania narkotyków, utopionej w stawie dziewczyny z sąsiedztwa i tajemniczego samobójstwa Rity Reifenrath, której zwłok nigdy nie odnaleziono.Kiedy kolejna kobieta przepada bez wieści, Pia mobilizuje wszystkie siły, by ją odnaleźć. Czy funkcjonariusze zdążą rozwiązać zagadkę, zanim będzie za późno? Czas jak zwykle działa na ich niekorzyść, ale muszą zrobić wszystko, żeby zdążyć przed Dniem Matki!



Świat, w którym żyjemy, niestety nie jest sprawiedliwy. Ja miałam co prawda to szczęście, że wychowałam się w kompletnej i szczęśliwej rodzinie, jednak znam osoby, które całe dzieciństwo spędziły w bidulach czy też rodzinnych domach dziecka. Rodzice niektórych z nich zginęli w wypadkach lub dopadła ich śmiertelna choroba, najbliższa rodzina nie miała możliwości zajęcia się kolejnym dzieckiem i trafili do państwowych placówek opiekuńczych. Jednak takie sytuacje są rzadkością. O wiele częściej to same matki decydują się o tym by oddać swoje dziecko do adopcji, zostawić je w okienku życia czy porzucić pod drzwiami szpitala. Powodów dla których chcą się pozbyć własnego dziecka jest wiele a ja nie mam moralnego prawa by kobiety te potępiać czy krytykować. Pozostaje mi jedynie żałować dzieci, którym nie udało się trafić do porządnej rodziny adopcyjnej. Sytuacja prawna sierot oraz ich los, zdecydowanie się poprawiły w ostatnich latach. W całej Europie powstały organy kontrolujące sierocińce i rodziny zastępcze, wyłapujące patologie i sprawdzające warunki bytowe wychowanków. Jednak jeszcze kilkadziesiąt lat temu, ze względu na zbyt dużą liczbę sierot oraz zbyt małą liczbę urzędników, kontrole takie należały do rzadkości. W Niemczech większość domów dziecka prowadzonych było przez Kościół. W placówkach tych bardzo trudno było przeprowadzić kontrolę. Wierzono, że księża i zakonnice, to ludzie z natury dobrzy i leży im na sercu dobro dzieci. Takie przeświadczenie prowadziło do wielu nadużyć. Podobnie było w przypadku, kiedy to znane i szanowane w danej społeczności rodziny, otwierały rodzinne domy dziecka, do których przygarniały dzieci nie mające już szans na adopcję. Właśnie o jednej z takich rodzin pisze nasza autorka. Rita i Theodor Reifenrathowie, właściciele dawnej rozlewni wód, korzystając z tego że w ich posiadaniu był wielkopowierzchniowy dworek, postanowili założyć dom, w którym swoje miejsce znajdą dzieci z problemami wychowawczymi. Małżeństwo było w stałym kontakcie z niemieckim Jugendamtem, którego urzędnicy podsyłali im sieroty, których nikt nie chciał adoptować. Doprowadziło to do tego, iż Reifenrathowie stali się przybranymi rodzicami dla kilkunastu młodych ludzi, z których każdy miał swoje sekrety i problemy. Kiedy po kilkudziesięciu latach odnaleziono ciało martwego Theodora, głównym celem policji stało się dotarcie do wszystkich wychowanków. I dopiero wtedy zaczęła się prawdziwa zabawa. Nele Neuhaus przedstawia nam losy kilkunastu bohaterów, których życie potoczyło się w całkowicie różnych kierunkach. Mogłoby się wydawać, że ze względu na to, iż wychowani zostali przez tych samych ludzi, w tym samym środowisku, wszyscy pójdą mniej więcej tą samą droga. Autorka udowodniła nam jednak, że oprócz wychowania i rodziny, na naszą przyszłość, ma wpływ również nasza psychika oraz doświadczenia z wczesnego dzieciństwa. Przyglądając się "rodzeństwu", nie mogłam wyjść z podziwu jak różni i skomplikowani byli to ludzie. Jednak mieli jedną rzecz wspólną : żadne z nich nie wzbudziło mojej sympatii. W każdym z nich tkwił żal i smutek, z powodu tego że ich biologiczni rodzice zdecydowali się ich porzucić, oddać, zostawić na pastwę losu. Chociaż Reifenrathowie dali im dom i namiastkę rodziny, tak życie w dworku również nie należało do łatwych i szczęśliwych. Z opowieści wychowanków wyłania się obraz miejsca, które przepełnione było przemocą, wyzyskiem i brutalnością. Dzieci były karane, przetrzymywane w chłodniach i ciemnych studniach. Bite i poniżane, bały się jednak coś powiedzieć, gdyż nie chciały z powrotem trafić do przytułku. Nele Neuhaus w drobiazgowy i niezwykle przekonujący sposób opisała nam psychikę ludzi, którym nie dana była bliskość własnych, biologicznych rodziców. Czytając czujemy ich tęsknotę, frustrację i desperację. Choć część z nich to psychopaci, tchórze, dręczyciele i egoiści, tak nie mogłam oprzeć się wrażeniu iż gdyby nie to, że zostali porzuceni, to mogliby wyrosnąć na wartościowych, ufnych i szczęśliwych ludzi.Niestety stało się odwrotnie. Wraz z rozwojem fabuły, z każdym kolejnym nowym bohaterem, nie wiedziałam  komu ufać. Pojawiało się coraz więcej strasznych historii, poszlak, podejrzeń. Mordercą mógł być dosłownie każdy. 

Oczywiście sam fakt zamordowania Theodore, by nie wystarczył do stworzenia kompleksowej fabuły, która rozgrywa się na ponad 750 stronach. Wiecie o czym najbardziej lubią czytać wielbiciele kryminałów i thrillerów? Z przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii badań wynika, że tym co sprzedaje się w tym gatunku najlepiej, są historie o seryjnych mordercach. Choć wiadomo, iż ojczyzną psychopatów na miarę Teda Bundiego są Stany Zjednoczone, tak również i Niemcy mają się czym pochwalić. Nele Neuhaus nie dość, że przypomina nam parę głośnych spraw, to jeszcze sama stworzyła postać seryjnego mordercy, którego ofiarami były kobiety. Część ciał zakopanych zostało w ogrodzie Reifenrathów. Czy jest możliwe, że to zamordowany ponad 80-letni staruszek, atakował kobiety, zabijał je, topił, zamrażał i pakował w folię spożywczą, by potem zakopać we własnym ogrodzie czy wywieźć w odległe miejsce? Choć wszystko na to wskazuje tak komisarz Pia Sander i jej koledzy z komendy, nie chcą dać temu wiary. Ponieważ cały czas odnajdywane są kolejne ciała, a w wyniku śledztwa dowiadujemy się, że morderca działa w Dzień Matki, tak policjanci muszą się spieszyć by uratować kolejne porwane. Jedna z nich okazuje być się kimś bliskim dla Pii. 
"Dzień Matki" to pierwsza z książek Nele Neuhaus, którą przeczytałam. Choć jest to odrębna historia, która tworzy spójną i zamkniętą całość, tak nie da się ukryć iż pewne wątki i kwestie, były kontynuacją wydarzeń z poprzednich dziewięciu tomów. Miałam wrażenie iż autorka pisze z przeświadczeniem, że jej czytelnicy znają głównych bohaterów, zżyli się z nimi i śledzili ich dotychczasowe losy. Mi nie dość, że nie przeszkadzało to, iż o pewnych sprawach nie miałam pojęcia, to jeszcze zachęciło mnie do tego, by zapoznać się z całym cyklem. Chcę się dowiedzieć dlaczego Pia rozwiodła się ze swoim mężem, co Kim robiła w Stanach Zjednoczonych lub jakie były wcześniejsze losy hrabiego Bodensteina. Wszytskich ich bardzo polubiłam, gdyż okazali się niezwykle kolorowymi, ciekawymi i oryginalnymi postaciami. 

Od zawsze fascynował mnie zawód profilerów, ludzi którzy na podstawie zebranych informacji i dowodów, tworzą portret psychologiczny sprawcy. Choć profesja tak znana już była w XIX wieku, tak dopiero dziś przeżywa prawdziwy rozkwit. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu, policja dość niechętnie współpracowała z psychologiami, jasnowidzami czy właśnie profilerami. Dopiero jak dowiedzione zostało, że profile stworzone przez doświadczonych profesjonalistów, rzeczywiście pomagają w prowadzeniu śledztwa i schwytaniu przestępcy, usługi profilerów zostały docenione. Teraz by zyskać tych najlepszych trzeba albo długo czekać albo sporo zapłacić. Autorka zadała sobie dużo trudu by stworzyć postać prawdziwego profesjonalisty, który ze skrawków informacji, potrafi wyłonić obraz psychopaty. Czytanie o tym na jakiej podstawie budowane są profile, jak analizowany jest wizerunek mordercy, dostarczyło mi wiele rozrywki a jednoczesnie wiedzy. Jestem pod wrażeniem jaki trzeba mieć talent i doświadczenie, by tak doskonale znać się na ludziach, móc przewidywać ich posunięcia  a nawet z dokładnością co do kilku lat określić ich wiek. 
Jednak nie tylko praca policyjnych profilerów wzbudziła mój podziw i zainteresowanie. Choć "Dzień matki" to nie do końca kryminał proceduralny, to sposób w jaki prowadzone jest śledztwo był niezwykle drobiazgowy. Momentami niestety nie udało się uniknąć powtórzeń, szczególnie w podsumowaniach prac, jednak tym razem zupełni mi to nie przeszkadzało. Intryga bowiem była tak skomplikowana i zagmatwana, że przypomnienia te, jedynie utrwalały to, czego czytelnik do tej pory się dowiedział. A w przypadku, kiedy każdy z bohaterów jest jednocześnie podejrzanym , każdy nawet najdrobniejszy szczegół, może mieć kardynalne znaczenie. 

Może teraz wypowiem się troszkę na wyrost, ale od dziś Nele Neuhaus, dodaję do grona moich ulubionych autorów. Zresztą patrząc po ocenach i recenzjach jej książek, na różnych portalach literackich, nie tylko ja doceniam prozę naszej sąsiadki zza Odry. Dawno nie czytałam książki, która ma tak zawiłą fabułę, pełną zwrotów akcji, ślepych zaułków, szczegółowych portretów psychologicznych i osobnych historii, które autorka sprytnie połączyła w jedną całość. Praktycznie do samego końca nie wiedziałam kto jest mordercą. A może mordercami? Okazuje się bowiem, iż każdy z naszych bohaterów ma coś na sumieniu : jeden nielegalnie przetrzymuje broń palną, drugi szmugluje papierosy, jeszcze ktoś lata temu popełnił okrutną zbrodnię. Również o naszych policjantach dowiadujemy się rzeczy nowych, które mogą zmienić sposób w jaki ich do tej pory postrzegaliśmy. Powiem wam jedno : podczas czytania tej książki, z pewnością nie będziecie się nudzić. Na każdej stronie dzieje się coś nowego, autorka non stop nas zaskakuje, ciał przybywa tylko czas się kończy. Dzień Matki jest coraz bliżej. Polecam. 

Tytuł : "Dzień matki"
Autor : Nele Neuhaus
Wydawnictwo : Media Rodzina
Data wydania : 24 maja 2019
Liczba stron : 712
Tytuł oryginału : Muttertag


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 
https://mediarodzina.pl/index.php




Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym :


http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2019/01/olimpiada-czytelnicza-2019-zapisy.html

7 komentarzy:

  1. Podziwiam obszerność recenzji :) Nigdy nie słyszałem o autorze, chętnie sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Thriller psychologiczny to ten gatunek, który uwielbiam. Będę miała go na uwadze.

    Pozdrawiam serdecznie!
    Mój blog

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziwiam Twoją wytrwałość w czytaniu tak grubej powieści. Nie wiem czy zdecydowałabym się po nią sięgnąć ale recenzja jest zachęcająca.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapisuję na liście "must read". Bardzo zachęcająca recenzja. Nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale na pewno na nią zapoluję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ogólnie samo czytanie na dobranoc dla dziecka jest czymś bardzo pożądanym ale bywają niestety sytuacje, że niemowlak nie chce spać. Jak czytałam na stronie https://whisbear.com/pl/blog/dlaczego-niemowle-nie-chce-spac-rozmowa-z-ekspertka/ to właśnie w tym wywiadzie opisano kwestię dlaczego niemowlak nie chce spać czasami w nocy.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger