"Nie ma światła w ciemności" Claire Contreras

Czy wy drogie czytelniczki ( i czytelnicy) od czasu do czasu sobie powtarzacie, że to już najwyższy czas skończyć z książkami new adult? Ja mam lat 35 i średnio raz na pół roku sobie obiecuje, że to "już będzie ta ostatnia NA, przyrzekam". Niestety z obietnicy tej bardzo trudno jest się wywiązać, gdyż autorzy książek tego gatunku wiedzą czym kusić czytelników, wydawcy tworzą coraz gorętsze opisy a graficy coraz piękniejsze okładki. Na dokładkę powieści dla "młodych" potrafią sprawić, że przeniesiemy się w przeszłość, w czasy kiedy sami byliśmy atrakcyjni, wysportowani, pożądani a całe życie stało przed nami otworem. Zawsze jak czytam o pierwszych miłościach, pierwszych razach, pierwszych studiach czy początkach kariery zawodowej, to wpadam w nostalgiczny, sentymentalny nastrój. Z jednej strony czuje się błogo, z drugiej poniekąd zazdroszczę bohaterom tego, że przed nimi jeszcze wiele lat, które wypełnią rozrywką, szczęściem, miłością i dobrym sex. Mi ten czas powoli się kurczy. Jednak tym razem trafiłam na książkę, która nie jest typową przedstawicielką swojego gatunku. Co prawda pewne elementy są stałe i niezmienne jednak "Nie ma światła w ciemności" zdecydowanie łamie schematy. Nie jest to typowy romans z domieszką erotyki, jednym punktem kulminacyjnym i happy endem. To dopiero pierwsza część cyklu i jest jego doskonałym rozpoczęciem. 


Blake przez całe życie zmaga się z traumą po śmierci rodziców. Nie umie poradzić sobie z nocnymi koszmarami, wspomnieniami, pytaniami. Zaczyna coraz częściej myśleć o Cole’u, z którym przyjaźni się, odkąd trafiła do rodziny zastępczej. Przez lata obserwowała, jak kolejne dziewczyny opuszczały jego pokój, a szepty innych towarzyszyły mu na szkolnych korytarzach.
On ma dziewczynę, ona ma chłopaka, jednak między nimi wyczuwa się pożądanie. Blake postanawia rzucić światło dnia na cienie przeszłości. Czy uda się jej zachować przy sobie tych, na których naprawdę jej zależy? 


Do czego nas, czytelników, przyzwyczaili autorzy NA? Do insta miłości, zdrad, zerwań, sexu, rozpaczy, nieporozumień i tego, że na końcu i tak zawsze zwycięży dobro. Zazwyczaj mamy do czynienia ze stałym schematem, jest zły chłopiec i dobra dziewczyna, którzy się w sobie zakochują, potem dzieje się "coś" i się rozstają, by pod koniec książki znowu być razem. Wszystko to co jest pomiędzy zależy jedynie od wyobraźni autora, która (przykro mi to mówić), zazwyczaj jest ograniczona. Trafić na dobrą i oryginalną książkę tego gatunku jest naprawdę ciężko i winni są w dużej mierze czytelnicy. A dlaczego? Ponieważ nie zwiększają swoich wymagań, lubią przewidywalne scenariusze i nigdy im się nie nudzą książki o miłości. Byłam bardzo zaskoczona tym, że to debiutantce udało się stworzyć historię unikatową, która jest niczym powiew świeżości w dusznej bibliotece. Nie wiem czy powodem tego było zamiłowanie Contreras do kryminałów, dobry wydawca czy po prostu naszła ją "kosmiczna" wena, jednak książka ta jest prawie, że idealna, oczywiście w swoim gatunku.  Po pierwsze coś się tutaj dzieje. Choć nie da się ukryć, iż pomiędzy głównymi bohaterami jest chemia i wyładowania elektryczne, to nie miłość i nie sex, są tutaj na pierwszym miejscu. Blake, jako czteroletnia dziewczynka, była świadkiem morderstwa swojej matki i uprowadzenia ojca. Po tym wydarzeniu zamieszkała u swojej ciotki, która kilka lat później zmarła na raka. Dziewczyna trafiła do kolejnej rodziny zastępczej, gdzie w końcu odnalazła prawdziwy dom. Jak widać nasza bohaterka została doświadczona przez los. Dziś, mając 25 lat, pragnie się dowiedzieć co takiego wydarzyło się w noc jej urodzin. Kto zabrał jej rodziców i dlaczego? Pewnego dnia w jej ręce trafia list, który staje się początkiem jej śledztwa. Okazuje się jednak, że nadal żyją ludzie, którzy nie chcą by prawda o wydarzeniach z przeszłości wyszła na światło dzienne. Blake jest śledzona, ktoś włamuje się do jej mieszkania. Ani dziewczyna, ani jej przyjaciele nie mogą czuć się bezpiecznie. Muszę przyznać, iż z łatwością mogłam się utożsamić z główną bohaterką, być może dlatego że nie była typową słodką idiotką. Blake jest odważna, mądra, momentami wyrachowana lecz tym co ją wyróżnia spośród tłumu jest to, że troszczy się o swoich przyjaciół, jedyną rodzinę jaka jej została. Wszyscy oni są wychowankami tego samego rodzinnego domu dziecka, spotykają się do dziś i zrobią dla siebie wszystko. Jednym z nich jest Cole, chłopak który już ponad dziesięć lat jest zakochany w Blake. Przez jakiś czas byli razem, jednak musieli się rozstać. Okazało się to ciosem zarówno dla niego jak i dla niej, gdyż codziennie to przeżywali, dzień w dzień przez 7 długich lat. Jednak czy możliwe jest życie bez kogoś kogo kochamy? Czy w końcu nasze drogi się znowu skrzyżują? Okazuje się, że istnieje taka możliwość i Contreras skrzętnie z niej skorzystała. To co było pomiędzy Blake i Colem, było tak czyste, piękne i prawdziwe, że momentami miałam łzy w oczach. Niektórzy powiedzą, że było mdło i zbyt cukierkowato, jednak ja się z tym nie zgadzam. Było tak, jak powinno być w dobrym, udanym związku, miło ciepło, przyjemnie a momentami zabawnie i pikantnie. Zresztą autorka ma talent do budowania relacji międzyludzkich. Wszystkie związki i więzi, które pojawiają się w tej powieści, są szczere, a bohaterowie to nie nadęci studenci czy zadufane w sobie białe kołnierzyki a zwykli, ciężko pracujący lecz kochający swoje proste życie, ludzie.


Fabuła powieści toczy się dwutorowo. Raz poznajemy wydarzenia z przeszłości, z czasów kiedy Blake była małą dziewczynką, by następnie przenieść się o 20 lat w przód, aż do dziś kiedy jest dwudziestopięcioletnią kobietą, na początku kariery zawodowej. Myślę, że autorka dobrze zrobiła wybierając akurat ten typ prowadzenia narracji. Choć momentami jest chaotycznie to czytelnik z pierwszej ręki, od samej głównej bohaterki, może się dowiedzieć co takiego wydarzyło się w przeszłości i jaki wpływ te zdarzenia miały na psychikę młodej kobiety. Ja miałam to szczęście, że wychowana zostałam w pełnej, szczęśliwej i kochającej rodzinie. W dzieciństwie nie przeżyłam żadnych większych przykrości, nie doświadczyłam straty. Aż do teraz nie wiedziałam, jak może się czuć czteroletnia dziewczynka, której w jednej chwili cały świat wali się na głowę, która w swoje urodziny traci rodziców i bezpieczeństwo. Dzięki Contreras już to wiem. Wiem również, jak bardzo małe dzieci i nastolatkowie, potrzebują kogoś komu mogą zaufać, opoki, skały. Blake miała to szczęście, że trafiła do czułej ciotki, która zadbała finansowo o jej przyszłość, a potem do domu, w którym poznała przyjaciół na całe życie. Czytając, moje myśli meandrowały, wokół tematu rodzinnych domów dziecka. Dziś tak dużo niedobrego się słyszy na ich temat. Czytamy o patologiach, wyzyskiwaniu, przemocy, aż trudno uwierzyć w to czego mogą dopuścić się przybrani rodzice. Ta książka daje nam jednak nadzieję, że są również i tacy, którzy biorą pod swoje skrzydła podopiecznych nie z chęci zysku, lecz z miłości do bliźnich. Pociesza również to, że cała piątka naszych przyjaciół wyrosła na ambitnych, inteligentnych i samodzielnych młodych ludzi, którzy wiedzą co jest dla nich dobre. 


No dobrze, ale co z erotyką/miłością/romansem, jednym słowem : czy będzie gorąco? Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to właśnie ze względu na te wyżej wymienione elementy, sięgacie po literaturę tego gatunku i mam dla was dobrą wiadomość : będzie się działo. Co prawda nie przeczytacie tutaj o ekwilibrystycznych, skomplikowanych i wyuzdanych pozycjach seksualnych a autorka nie posługuje się wulgarnym językiem, jednak sex jest i to opisany ze szczegółami. Jest gorąco a jednocześnie smacznie. Ci, którzy nie wierzą, niech wejdą na profil tej książki na portalu literackim Goodreads.com i sami się przekonają. Amerykanki, angielki, hiszpanki, polki....wszystkie te panie zachwycają się Blake i Colem, wymyślają castingi na aktorów, którzy mogliby zagrać główne role, zapewniają o swojej miłości i obiecują, że będą śledzić losy naszych bohaterów. Ja co prawda, zauroczenia fikcyjnymi postaciami mam już za sobą, jednak muszę przyznać, że książka ta również i mnie pobudziła emocjonalnie i sprawiła, że mam ochotę dowiedzieć się co takiego się stało w przeszłości, w co wplątali się rodzicie Blake, że musieli to przypłacić życiem?

Lubię powieści, które wykraczają poza swój gatunek, a "Nie ma światła w ciemności" jest doskonałym przykładem takiej literatury. Książka ta to skrzyżowanie obyczajówki, romansu, thrillera i kryminału. Autorka rozbudziła moją ciekawość więc z pewnością sięgnę po kolejny tom. Zresztą ta część, kończy się takim gigantycznym i niepokojącym cliffhangerem, że nie wyobrażam sobie czytelników, którzy mogliby się oprzeć i nie pobiec do księgarni na wieść o wydaniu kontynuacji. Jedno wam powiem : już się nie mogę doczekać tego co nastąpi i mam wrażenie, że autorka podejmie jednak wyzwanie i spróbuje się w gatunku, którego jest fanką czyli thrillerze. W końcu mieliśmy już miłość, związki, rozstania i powroty to teraz potrzeba nam czegoś mocniejszego . Polecam. 


Tytuł : "Nie ma światła w ciemności"
Cykl : Darkness
Autor : Claire Contreras
Wydawnictwo : Wydawnictwo Kobiece
Data wydania : 19 czerwca 2019
Liczba stron : 280
Tytuł oryginału : There is No Light in Darkness




Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 
Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym :



http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2019/01/olimpiada-czytelnicza-2019-zapisy.html

3 komentarze:

  1. Widzę, że to niezła hybryda gatunkowa. Będę miała ją na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam podobnie jak Ty, kiedy sięgam po ten gatunek. Ostatnia, a jednak już chwytam w dłoń kolejną. Coś w nich jest takiego, że człowiek wraca do nich. I choć wiemy z czym to się je to i tak kosztuje jej na nowo :) Genialna recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  3. NA - a ja się nie mogę przekonać do tego gatunku,chociaż Twoja recenzja bardzo zachęca do książki.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger